Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kuszyńska: nie jadę na Eurowizję, by wzbudzać litość. To absurdalne

Rozmawia Paweł Gzyl
Fot. Warner Music Polska
Marionetka w rękach telewizji, jak komentowała Doda, czy świadoma artystka, która przełamuje bariery? Wybór Moniki Kuszyńskiej, poruszającej się na wózku, do reprezentowania Polski na festiwalu w Wiedniu, rodzi kontrowersje. – Może to nie jest moja bajka, ale wierzę, że ma sens – mówi

– Festiwal Eurowizji kosztuje Wiedeń aż 25 milionów euro. Nie czuje się Pani przytłoczona tą ogromną machiną produkcyjną?

– Jestem zaskoczona całą otoczką, która towarzyszy imprezie. To ogromne przedsięwzięcie i wielkie pieniądze. Wszystko to sprawia, że zaczynam się powoli denerwować. Staram się temu nie ulegać i patrzeć na festiwal z dystansem. To tylko rozrywka, a nie sprawa życia i śmierci.

– Organizatorzy festiwalu stawiają w tym roku ogromny nacisk na poprawność polityczną: na hasła tolerancji, równości, pokoju, nawet ekologii. Nie obawia się Pani, że sama piosenka w tym się gubi?

– Eurowizja zawsze miała ideologiczne podłoże. W czasie finałowego głosowania odżywały sympatie i antypatie między narodami, które miały wpływ na wyniki. Dziś przechyliło się to w stronę promowania idei, głównie walki o prawo do równości dla mniejszości. Nie dziwię się więc, że ciągle słyszę wokół głosy, iż Eurowizja to nie tylko zwykły konkurs piosenki. Jak jest naprawdę – trudno stwierdzić. Historia uczy nas , że raz wygrywa piękna piosenka, innego razu efektowne show, a jeszcze kiedy indziej – poprawna idea. Trudno przewidzieć, co akurat spodoba się w tym roku. Niemniej cieszę się, że mogę na festiwalu zaprezentować coś więcej niż tylko piosenkę.

– Muzyka to dla Pani za mało?

– Muzyka, tak jak sztuka, jest platformą do przekazywania idei. A przecież każdy artysta chce swoim dziełem coś przekazać. Jeżeli moja muzyka nie miałaby nic wnosić do życia słuchaczy, to ja bym jej w ogóle nie tworzyła. Po prostu nie miałabym takiej potrzeby. Bo teraz jestem na takim etapie życia, że chcę służyć innym. Takie są głosy mojej publiczności – i cieszę się, że tak odbiera ona moją działalność.

– Powiedziała Pani, że kiedy otrzymała od TVP propozycję reprezentowania Polski w tegorocznej Eurowizji, miała Pani wątpliwości. Dlaczego?

–Nie jestem typem artystki, która lubi konkurować. Sztuka to nie sport. Nie jestem też wokalistką skaczącą, biegającą i tańczącą na scenie, wolę kameralne koncerty, a nie widowiskowe show, które zawsze sprawdza się na Eurowizji. Moje występy są stonowane i taką formę najbardziej lubię. Pomyślałam więc: „Czy to jest moja bajka?”. Po spotkaniu w Warszawie z władzami telewizji dostałam jednak trochę czasu na przemyślenie oferty.

Przywołałam wtedy ostatnie lata mojego życia – i stwierdziłam, że większość z tego, co mi się wówczas przydarzyło, było wynikiem propozycji z zewnątrz, a nie mojego dobijania się do jakichkolwiek drzwi. Pomyślałam więc, że może to los chce, abym to ja się pojawiła w Wiedniu na tym konkursie. Jeśliby miało ono choćby jednej osobie dać promyk nadziei – to warto spróbować. Bo przecież robię to od kilku lat. Jeżeli już ktoś mnie wybrał, najwyraźniej dostrzegł mój potencjał, warto więc go wykorzystać.

– Również Finlandia wpadła na podobny pomysł – i wystawiła do konkursu grupę muzyków z zespołem Downa. To wywołało falę komentarzy, że w tym roku chce się zamienić Eurowizję w festiwal niepełnosprawnych.

– Hasłem festiwalu jest „Breaking Borders”, czyli „Przełamując bariery”. Oczywiście, takie nieprzychylne głosy są w pierwszej chwili nieprzyjemne. Spekulacje, że chcemy epatować niepełnosprawnością i bierzemy ludzi na litość, są jednak absurdalne. Ja nigdy nie miałam takiego pomysłu na siebie. Ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby mi do głowy, jest wzbudzanie u innych litości dla siebie. Z pewnością telewizja też nie miała takiego zamysłu. Tym bardziej że propozycję występu na Eurowizji dostałam znacznie wcześniej niż Finlandia ogłosiła swojego kandydata. To nie była więc polska odpowiedź na ten ruch. Niefortunnie wyszło, że została ogłoszona później.

– Doda skomentowała, że może Pani być „marionetką” w rękach telewizji.

– Temat niepełnosprawności stał się aktualny. Oczywiście ciężko porównywać moją niepełnosprawność z niepełnosprawnością Finów, bo to dwie różne rzeczy. Jednak świadomość tego, jak wygląda życie ludzi z dysfunkcjami, na jakie natrafiają bariery, czym można im pomóc, jest w naszych społeczeństwach ciągle zbyt mała. Dlatego trzeba się cieszyć, że nadszedł taki czas, iż ten temat stał się medialnie ważny. Finlandia to poczuła, Polska też. Dlatego postanowiłam podjąć ten temat, bo wierzę, że w ten sposób mogę pomóc innym niepełnosprawnym.

– Kilka miesięcy temu Jasiek Mela wystąpił w programie „Taniec z gwiazdami”. I też miał dobre intencje. Ale po zakończeniu show powiedział, że czuje się wykorzystany i żałuje swojej decyzji.

– Każde nasze działanie niesie ze sobą ryzyko. Choćby takie, że nasze intencje zostaną opacznie zrozumiane albo że zostaniemy przez kogoś wykorzystani do jego własnych celów. Ale jakże mielibyśmy żyć, gdybyśmy się wiecznie zastanawiali, czy ta czy inna nasza decyzja nie obróci się przeciwko nam? Gdybym myślała takim torem, to do dzisiaj nie wyszłabym z domu! Nie nagrałabym płyty, nie wystąpiłabym na festiwalu w Opolu, nie wzięłabym udziału w telewizyjnej „Bitwie na głosy”, nie dawałabym koncertów, nie żyłabym i nie byłabym szczęśliwa.

Tymczasem dzięki temu, że pokonałam swoje demony, czuję się teraz spełniona. Nie możemy pozwalać ludziom dyktować nam, jak mamy żyć. Jeśli się komuś nie spodobała decyzja telewizji, mogę to zrozumieć. Ale nie dam się innym zaszczuć. Dla mnie Janek Mela to bohater. Dzięki takim ludziom jak on, ja sama podniosłam się niegdyś z bardzo trudnej sytuacji. I jeśli mój udział w Eurowizji miałby komuś rozstrzygnąć dylemat „żyć czy nie żyć” na korzyść życia, nie zawaham się tam wystąpić.

–Jeździ Pani teraz po Europie, prezentując swoją piosenkę w kolejnych stolicach. Z jakimi reakcjami się Pani spotyka?

– Na razie byłam na Łotwie i w Holandii. Mam bardzo dobry odbiór. Wiadomo, takie wyjazdy są dla mnie męczące, ale warto się przemóc. To kolejne przełamanie bariery – choćby w mojej głowie.

–Pewnie musi Pani wszędzie opowiadać swoją historię. To nie męczące?

–Robię to tylko pobieżnie. Ale ja chcę to robić. Żeby ludzie wiedzieli, kim byłam kiedyś, a kim jestem dzisiaj. Wcześniejsze wydarzenia sprawiły, że jestem dzisiaj tu, gdzie jestem. Dlatego muszę zapoznać w jakimś stopniu ludzi ze swoją historią. A szczególnie z jej finałem – bo on jest najważniejszy. Nie skupiam się więc na największym dramacie, ale na tym, że można się od niego uwolnić.

–To tym bardziej optymistyczne, że podróżuje i występuje Pani z mężem.

– Dla wielu ludzi to sygnał, że człowiek niepełnosprawny może żyć normalnie: spełniać marzenia, mieć męża, żonę, rodzinę. Mało tego – może występować zarówno przed zdrowymi, jak i chorymi ludźmi, bo tak naprawdę nie ma żadnych podziałów. Wszelkie bariery są sztuczne i trzeba je przełamywać. A że jest to możliwe, ja jestem tego dowodem.

***

Monika Kuszyńska

Pochodzi z Łodzi, ukończyła wyższe studia, jest magistrem historii sztuki. Mimo to wybrała karierę piosenkarki. Usłyszeliśmy o niej, gdy została trzecią wokalistką w historii zespołu Varius Manx. Odnosiła z grupą Roberta Jansona duże sukcesy. Jej uroda sprawiała, że męskie magazyny uznawały ją w minionej dekadzie za jedną z najbardziej seksownych piosenkarek na polskiej scenie. W 2006 roku doszło do wypadku auta wiozącego Varius Manx z koncertu. Monika Kuszyńska została sparaliżowana od pasa w dół. Po wyczerpującej rehabilitacji wróciła na scenę. Wystąpiła w programie telewizyjnym „Bitwa na głosy”, a w 2012 wydała płytę „Ocalona”. W 2011 Kuszyńska poślubiła dawnego muzyka Varius Manx – Jakuba Raczyńskiego. Kilka tygodni temu TVP wybrała ją jako reprezentantkę Polski na tegoroczny finał festiwalu Eurowizji. Monika Kuszyńska wystąpi w maju w Wiedniu z piosenką „In The Name Of Love”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski