Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ladislaw Čumba „Wittgenstein: wiadomo, że…”. Recenzja książki

Wlodzimierz Jurasz
Wlodzimierz Jurasz
Fot. archiwum
Nakładem Iskier ukazała się pełna czeskiego humoru opowieść o życiu Ludwiga Wittgensteina

WIDEO: Krótki wywiad

Granice mego języka oznaczają granice mego świata. To zdanie, sformułowane przez Ludwiga Wittgensteina, (1889-1951) słynnego austriackiego filozofa, w niewielkim dziełku zatytułowanym „Tractatus logico-philosophicus”, to jedno z najważniejszych zdań w historii ludzkiej autorefleksji.

Mówiąc w pewnym uproszczeniu – to język, jakim się posługujemy, zasób pojęć, jakimi dysponujemy decyduje o naszym postrzeganiu świata. Nie potrafiąc jakichś zjawisk nazwać, nie potrafimy ich zauważyć, nie wspominając nawet o ich analizie czy chociażby opisie. Ergo – one dla nas po prostu nie istnieją. Dlatego zmieniając język możemy zmieniać świat (z czego doskonale zdawali sobie sprawę twórcy komunistycznej nowomowy).

Posłużmy się przykładem. Jeszcze 20-30 lat temu pojęcie „orientacja seksualna” w ogóle nie funkcjonowało. Mówiło się o normie oraz odstępstwach od niej. Dziś, dzięki uporczywemu powtarzaniu wspomnianego pojęcia, coś takiego jak „norma” przestało istnieć, wszystkie „orientacje” stały się równoprawne. Inny przykład, takoż ze sfery politpoprawności. Jeżeli zamiast używać pojęcia „Indianie” będziemy mówić, jak to jest zalecane/narzucane, „rdzenni Amerykanie”, ludzie tak określani (z wodzem Apaczów Winnetou na czele) stracą cały otaczający ich romantyczny nimb, będący ongiś wzorcem dla milionów chłopców z całego świata. Jak idiotycznie zabrzmiałby politpoprawny tytuł kultowej ongiś powieści dla młodzieży Wiktora Woroszylskiego: „I ty zostaniesz rdzennym Amerykaninem”…

Właśnie o Ludwigu Wittgensteinie, filozofie - jak widać - nader inspirującym, opowiada czeski pisarz Ladislaw Čumba w książce zatytułowanej „Wittgenstein: wiadomo, że…”. Jego praca nie jest analizą wittgensteinowskiej filozofii, ani nawet typową biografią. To raczej gawęda biograficzna, utrzymana w dość swobodnym stylu, a zarazem pełna typowego czeskiego humoru. Na przykład: „Oczywistym jest fakt, że nikt pieniędzy do grobu nie zabierze oraz to, że grób naprawdę bogatego człowieka może co najwyżej różnić się od grobu autora albo czytelnika ilością wykorzystanego marmuru”. A uwaga ta pojawiła się w kontekście opowieści o niesłychanym bogactwie rodziny Wittgensteinów, producentów stali, wykorzystanym przez Ludwika m.in. dla finansowego wsparcia klepiących biedę poetów (Rainer Maria Rilke, Georg Trakl) czy wykupienia z rąk hitlerowców samego Zygmunta Freuda. Ale nie brak też w tej książce faktów biograficznych innego rzędu, jak wspomnienie o obsesyjnym umiłowaniu czystości, wskutek czego wielki filozof zaraz po proszonej kolacji mył swym gospodarzom naczynia.

Dla rodzimego czytelnika ciekawe będą zapewne wątki polskie. Ludwik Wittgenstein podczas I wojny światowej służył m.in. w Galicji. Pływał po Dunajcu i Wiśle na kanonierce „Goplana”, w Tarnowie kupił w księgarni jedyną dostępną tam wtedy książkę, czyli „Ewangelię w skrócie” Lwa Tołstoja (z której sporo skorzystał). Z kolei w Krakowie służył w zakładach remontujących sprzęt artyleryjski (pracując jednocześnie nad „Tractatusem…”), stojących nad Wisłą, w miejscu zajmowanym dziś przez Cricotekę.
Jak stwierdził sam na łożu śmierci: „Miałem szczęśliwe życie”.

Ladislaw Čumba „Wittgenstein: wiadomo, że…”. Iskry 2019, 340 str.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski