Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lans schodzi na drugi plan

Krzysztof Kawa
Cafeteria. Dwadzieścia dwie - tyle walk stoczył na zawodowym ringu Artur Szpilka. Zaledwie tyle. Już niemal zapomnieliśmy, że on jeszcze uprawia boks. Ale oto i jest informacja, na którą tak długo czekaliśmy: „Szpila” wraca.

Na Twitterze natychmiast głos zabrał piłkarz Rennes Kamil Grosicki, odwołując się do swojej słynnej akcji w meczu z Rumunią: „Trzymam kciuki, żebyś znokautował rywala, tak jak ja w 11 minucie 6 rywali”. Celne.

Powrót nastąpi najwcześniej w lutym i nie będzie to wydarzenie, które zwali nas z nóg. Najważniejsze jednak, by nie zwaliło z nóg samego pięściarza z Wieliczki. Bo po brutalnym, styczniowym nokaucie w starciu z Deontayem Wilderem i trzech operacjach ręki on sam nie wie, co go czeka. Serce chce kolejnych bitek, ale serce to jedno, a reszta organów też ma coś do powiedzenia.

Dobrze, że Szpilka wraca, bo bez niego kategoria ciężka w Polsce staje się letnia. Wystarczy powiedzieć, że pod jego nieobecność do rangi wydarzenia urósł powrót na ring Tomasza Adamka. „Góral” idzie w ślady Andrzeja Gołoty i będzie się z nami żegnał bez umiaru. Po dwa razy w roku, przez kilka dobrych sezonów.

Wieliczanin ma dopiero 27 lat, więc ani myśli się żegnać, nawet jeśli wciąż w głowie dźwięczy mu ostatni gong Wildera. A że jest mistrzem autopromocji, to nawet z pobytu w szpitalu potrafił uczynić show. Gdy Gołota padał na deski (zdaje się, że już zawsze wszystko co dobre i złe w wadze ciężkiej będziemy odnosić do niego - solidnie sobie na to zapracował), znikał na długie miesiące i lizał rany w zaciszu domowego ogniska. Szpilka jest dzieckiem świata nowych mediów, więc cisza w eterze absolutnie nie wchodzi w grę.

Wystarczy zajrzeć na jego buzujący fejsbukowy profil, który polubiło - bagatela - 855 tysięcy użytkowników. Na jednym z ostatnich zamieszczonych tam zdjęć widnieje team „Szpili” przebrany w koszulki z wymownym hasłem „Never give up”. Są tacy, którzy po przegranej wracają mocniejsi i tacy, którzy się załamują. „Jak widzicie, ja się nie załamuję. Cały czas wierzę w siebie” - wyznaje pięściarz. W istocie jednak na jego profilu dominuje popelina. Przykład? Zdjęcie psiaka oblizującego się na widok kolacji opatrzone takim oto uroczym dialogiem w komentarzach: „Szpila, ty się weź za walki, a nie lans”; „OK, idę już komuś najeb...”.

Możecie się obruszyć, albo wręcz zgorszyć, ale styl pięściarza porusza wyobraźnię milionów, a skoro porusza, to wkrótce znów znajdzie się ktoś, kto dobrze mu zapłaci. „W sprawach marketingowych proszę pisać na adres...” - ten niewinny dopisek na profilu dopełnia wizerunku. Na życie w słonecznym Teksasie trzeba umieć zarobić.

e-mail: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski