Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Laski. Niewidome dzieci uczą dorosłych jak patrzeć sercem

Anita Czupryn
Jasełka w Ośrodku. Dla każdego dziecka to bardzo wyjątkowy czas
Jasełka w Ośrodku. Dla każdego dziecka to bardzo wyjątkowy czas Fot. Bartek Syta
Czy żyją w ciemności? Nie wiem. Posługujemy się tym samym językiem, ale kiedy któraś dziewczynka opowiada, co się jej śniło, na dobrą sprawę nie wiem co. Kiedy mówi: „Widziałam siostrę” – nie mam pojęcia, jak ona mnie widzi – opowiada siostra Agata.

To miejsce urzeknie każdego, kto tylko zechce zanurzyć się w tę przestrzeń. Tadeusz Mazowiecki, wielki przyjaciel Dzieła Lasek, w książce „Ludzie Lasek” pisał: „Jeśli Laski dla każdego, kto się z nimi zetknął, stają się powodem do zastanowienia, to także dlatego, że są zaprzeczeniem powierzchownego sądu o tym, jaki sens dla kultury i historii ludzkiej mają dzieła ciche, skromne i niewidoczne. Laski są cząstką chrześcijaństwa i cząstką Polski, uformowaną przez cierpienie i przez otwartość wobec ludzi; są jednym z tych miejsc na świecie, którym dane było i jest – być dla innych znakiem na drodze”.

W Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych im. Róży Czackiej w Laskach przebywają dzieci i młodzież niewidome od urodzenia oraz ci, którzy stracili wzrok później. Są też tacy, którzy nie tylko od zawsze nie widzą, ale też nie słyszą. Są dzieci autystyczne i na wózkach. – Tutaj każdy uczeń jest dla nas największą wartością – mówi dyrektor ośrodka Elżbieta Szczepkowska.

Jest piątek 19 grudnia, do świąt Bożego Narodzenia jeszcze kilka dni, ale w Laskach to ostatni dzień szkoły. Po południu dzieci rozjeżdżają się do domów w całej Polsce, stąd też we wszystkich placówkach ośrodka trwają wigilie, jasełka albo kolędowanie. Daria Kuźniecow--Dudko, szefowa działu promocji Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi, zabiera mnie na wycieczkę po Laskach. Jeszcze nie wiem, że będzie to prawdziwie duchowa podróż.

Przystanek pierwszy to spotkanie z Władysławem Gołąbem, który w Laskach jest prawie od zawsze. W przyszłym roku minie 40 lat, od kiedy piastuje urząd prezesa zarządu Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi. Trudno uwierzyć, że ten wyprostowany jak struna, elegancki mężczyzna niedługo skończy 84 lata!

– Wzrok straciłem w 1944 roku. Mina. Byłem już niewidomy, gdy skończyłem szkołę średnią, zdałem na studia prawnicze, a potem egzamin adwokacki. Z Laskami zetknąłem się w 1947 roku, nie byłem wychowankiem, przyjechałem do doktora Dolańskiego, który tu mieszkał, działał i przekazał własny dom. Już ten pierwszy raz utwierdził mnie w przekonaniu, że to miejsce szczególne. Laski nobilitują każdego człowieka. Na tym polegała idea matki Róży Czackiej, która to miejsce założyła: aby zarówno ludzie świeccy, jak i siostry zakonne służyli niewidomym, aby tak przygotować ich do życia, by byli społecznie użyteczni. Ideę tę staramy się pielęgnować już ponad sto lat.

Róża Czacka, hrabianka z domu, miała 22 lata, kiedy straciła wzrok. Ślepotę potraktowała jak zadanie. Zakasała rękawy, uczyła się żyć na nowo, zgłębiała świat niewidomych, jeżdżąc po europejskich ośrodkach, by potem wprowadzać w życie metody, które mają pomóc niewidomym. W Polsce nic takiego wówczas nie było.

W 1911 roku założyła Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi, a siedem lat później przywdziała franciszkański habit, przyjęła imię Elżbieta i utworzyła Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Towarzystwo, ośrodek i zgromadzenie nazwała dziełem. Mawiała: „Dzieło to z Boga jest i dla Boga, innej racji bytu nie ma. Jeśli zboczyłoby z tej drogi, niech przestanie istnieć”. Podczas wrześniowej kampanii II wojny światowej otworzyła szpital dla rannych. Laski przyłączyły się też do Powstania Warszawskiego. – A my tę jej ideę staramy się pielęgnować – mówi prezes Władysław Gołąb. –Choć w czasach PRL było trudniej. Ośrodek chciano zlikwidować.

Nic dziwnego, Laski były solą w oku władzy, bo zawsze nastawione na służbę drugiemu człowiekowi. Stały się azylem dla opozycjonistów. Tu mieli oparcie, nabierali sił, czuli się bezpiecznie, byli u siebie.

Nauczycielom w Laskach szczególnie zależy na tym, aby dzieci, które urodziły się niewidome, trafiały tu jak najszybciej. Po pierwsze, to najnowocześniejszy ośrodek w kraju. Po drugie, są tu najlepsi specjaliści, którzy już od pierwszych miesięcy życia zapewniają niewidomemu najlepszy rozwój. Po trzecie, zdruzgotani rodzice tu otrzymują słowa wsparcia, nadziei i otuchy.

Uczniów w Laskach obowiązuje taki sam program nauczania jak w innych placówkach oświatowych, ale ponadto uczą się samodzielności: ubierania, codziennej higieny, rozpoznawania kolorów, swobodnego poruszania w przestrzeni (i po mieście).

Jeżdżą tu konno, bawią się z psami w ramach dogoterapii, uprawiają sporty, szaleją na rolkach, kopią w piłkę, pływają. Rozwijają swoje muzyczne talenty, grają na instrumentach, korzystają z najnowszych technologii, z komputera, telefonu komórkowego. Uczą się języków obcych, bo to też dla nich okno na świat. No i tu otrzymują wsparcie przy planowaniu dorosłego życia i kariery zawodowej.

Kolejny przystanek to spotkanie z siostrą Agatą. Nigdy wcześniej nie myślała, że przywdziej kiedyś habit. Dom, mąż, pięcioro dzieci – tak sobie wyobrażała życie. Wszystko zmieniło się 17 kwietnia 1973 roku, we wtorek, o godzinie 20.05.–Pamiętam to dokładnie – siostra Agata ma okrągłą, uśmiechniętą twarz, ciepły głos i mnóstwo energii. –Siostra Agata z sercem na dłoni, w prozie życia – mówi mi o niej wcześniej Daria Kuźniecow-Dudko. –Pracuje z dziewczętami internacie. Jest i psychologiem, i pielęgniarką, uczy ich i savoir-vivre’u, i zaplatania warkoczy.

W tamten wtorek, 41 lat temu, siostra Agata nie była siostrą, nawet imię nosiła inne, była zwyczajną nastolatką, uczennicą liceum pedagogicznego. O godzinie 20.05 telewizja wyświetliła film „Cudotwórczyni” o niewidomej i głuchej Helen Keller, późniejszej pisarce i jej nauczycielce.

–Obejrzałam i powiedziałam sobie: „To ja już wiem, co chcę robić w życiu. Chcę pomagać niewidomym dzieciom”. I dziś jestem przekonana, że to jest to, czego chciałam.

Nazywa to pierwotnym powołaniem. W pewnym momencie człowiek po prostu odkrywa, co mamy w życiu robić. To nawet nie jest nasze chcenie, to głębokie przekonanie. –Zdałam maturę, chciałam studiować na Akademii Pedagogiki Specjalnej tyflopedagogikę. Zabrakło mi punktów. Przyszłam na rok do pracy w Laskach. Był 1975 rok. Nie byłam osobą praktykującą. Był wakat w przedszkolu, nawet do kościoła nie chodziłam. Ale zostałam przyjęta. Już wtedy Pan Bóg działał.

Kiedy przyjechała do ośrodka, maluchy biegały przed przedszkolem. Dwóch jeździło na trzykołowych rowerkach, dwóch się kłóciło o dwukołowy rowerek. –Przepychały się, jak to dzieci. W piaskownicy sypały się piaskiem. Zupełnie zwyczajny widok. Dopiero kiedy zaczęłam prowadzić zajęcia, opowiadać o zwierzątku, pokazując pluszową zabawkę, gdy wyciągnęły się do niej rączki, uzmysłowiłam sobie: „Ach, no rzeczywiście, przecież one nie widzą. Tylko nie widzą. To żadne kalectwo. To coś naturalnego, radosnego” – opowiada.

Oprócz powołania zawodowego przyszło powołanie duchowe. –Poczułam, że to jest tak silne, iż nie mogę się temu oprzeć. I wcale nie byłam z tego powodu szczęśliwa. Moja rodzina również. Ale gdy wstąpiłam do postulatu, poczułam wolność. Do zgromadzenia wstąpiłam przez dzieci i dla dzieci. Są moją świętością.

Siostra Agata ukończyła tyflopedagogikę, przeszła przez prawie wszystkie szczeble pracy w Laskach: przedszkole, dzieci w wieku szkoły podstawowej, 10 lat spędziła w Indiach – również pracując z niewidomymi, starszymi dziećmi, z chłopcami, z dorosłymi. Z niepełnosprawnymi umysłowo. – One są najwspanialsze –mówi rozjaśniona. – Myślę sobie, że to one utrzymują ten świat w równowadze. My wszyscy, którzy się uważamy za normalnych, genialnych intelektualnie, manipulujemy, kombinujemy, a te dzieci nie kalkulują. Myślą sercem. Dziecko niewidome od urodzenia ma świadomość, że obok są ludzie widzący, chciałoby widzieć, ale nie wie, czego nie ma. Czy to jest świat ciemności? Nie wiem tego. Posługujemy się tym samym językiem, ale _kiedy nie_widoma dziewczynka opowiada, co się jej śniło, na dobrą sprawę nie wiem co. Kiedy mówi: „Widziałam siostrę” – nie wiem, jak ona mnie widzi.

– A siostra czego ich uczy? – pytam, choć przecież to jest jasne: prowadzi ich do światła i świata. Macha ręką. –Odnalezienia się w życiu. Zwykłych rzeczy: jak się ubrać, jak wykąpać, posprzątać, zrobić kanapki, ugotować obiad, jakie są normy moralne, w które muszą umieć się zmieścić. Mówię im: „Dzisiaj nie musisz mnie lubić, ale za 10 lat masz przyjechać i powiedzieć: Dziękuję, że mnie siostra tego nauczyła”.

***

W Laskach jest specjalny Dział ds. Absolwentów, który skutecznie wspiera absolwentów i niewidomych z całej Polski na rynku pracy.– Życie w ciemności też może być kolorowe, pełne i bogate. Tu tworzy się radosne wnętrze człowieka. Pewnie, że każdemu z nas czegoś brak, ale my nie skupiamy się na tym, tylko na tym, czym możemy podzielić się z innymi – uśmiecha się Władysław Gołąb, prezes zarządu Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski