Papież dał się nabrać na owe 40 dni (w rzeczywistości do uniwersytetu w Pradze szło się z Krakowa tylko głupie trzy tygodnie) i nieopatrznie wyraził zgodę. Efekty tej łatwowierności odczuwalne są do dziś...
Studium Generale rozpoczęło działalność naukowo-dydaktyczną rok później. Miało 11 katedr (dwie medyczne, sześć prawniczych i jedną sztuk wyzwolonych). Właśnie ten ostatni wydział zdążyło ukończyć 6 bakałarzy. Potem (1370) fundator krakowskiej Akademii zmarł, a jego następca na tronie, Ludwik Węgierski z rodu Andegawenów, nie był zainteresowany możliwością kształcenia ani magistrów, ani bakałarzy.
Samo bogobojne miasto miało po dziurki w nosie studenckich awantur pijackich, zabronionej gry w kości czy odwiedzin w stancjach kleryków wszetecznych dziewek. Te studenckie obyczaje przetrwały jednakże do naszych czasów, choć już w roku bodajże 1962 w „Dzienniku Polskim” red. Krystyna Kleczkowska w cyklu artykułów napiętnowała ruję i poróbstwo „Pod dachami akademików”. Sławny II Dom Studencki UJ „Żaczek” z inicjatywy samorządu mieszkańców otrzymał wtedy imię Krystyny Kleczkowskiej. O odsłoniętą uroczyście na „Żaczku” tablicę uderzyła - byłem przy tym - flaszka jabola.
Studium Generale odrodziło się w roku 1400 dzięki zapisom nieżyjącej już królowej Jadwigi, małżonki niegramotnego króla Jagiełły. Duże pieniądze, jakie miała teraz do dyspozycji uczelnia, ściągnęły nad Wisłę profesurę z uniwersytetu Karola z Pragi, gdzie uczeni mężowie nie mogli liczyć na takie fawory. Szybko więc (1402) wypromowano na krakowskiej uczelni pierwszego magistra (Andrzej Wężyk, syn wawelskiego kuchcika) i - szykując się na przyjazd z Torunia Mikołaja Kopernika - założono polskie, pierwsze w Europie osobne katedry astronomii i matematyki.
Szły piękne, naprawdę piękne czasy, mącone jedynie koniecznością walki (na szczęście długo skutecznej ) z - zgiń, przepadnij duchu nieczysty - reformacją i z coraz liczniejszą konkurencją, głównie ze strony uczelni jezuickich w Poznaniu i Zamościu. Tamtejszym gospodarzom też marzyła się, he, he, he, nie „szkoła” lecz „Akademia”. Korzystając z zawieruchy politycznej w Europie, doczekała się jednak wyższej uczelni przebierająca nogami Warszawa: w roku 1816 car Aleksander założył na piaskach Mazowsza Królewski Uniwersytet, który w roku 1830 z łaski cara Mikołaja zmienił nazwę na Królewsko-Aleksandryjski, wkrótce potem rozwiązany.
Odrodził się częściowo dopiero w roku 1870 jako Cesarski Uniwersytet Warszawski, a po odzyskaniu niepodległości - Uniwersytet Warszawski. W roku 1935 nadano mu imię Marszałka Piłsudskiego, z czego zrezygnowano z oczywistych powodów dziesięć lat później. Czyje imię nosi dziś, nie wiadomo, prawdopodobnie w Warszawie czekają na wyniki październikowych wyborów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?