Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Laurki w pudełku

Redakcja
Ilona Girzewska z Tychów mieszka w Kanadzie od 14 lat. W tym czasie wiele zmieniło się w jej życiu. Mąż, do którego przyjechała z dwójką dzieci, wyprowadził się z domu, zostawiając ją z długami. Trudno zliczyć, ile razy Ilona zmieniała pracę. Dziś pracuje na dwóch etatach, jest m.in. redaktorem naczelnym gazety dla kierowców tirów i przedstawicielką firmy handlującej alkoholem. Sama utrzymuje duży dom, a jej dzieci mówią zarówno po angielsku, jak i po polsku. Uczą się i pracują. Czyli - mimo przeciwności losu - odniosła sukces.

Jej mąż wyjechał do Kanady w 1989 roku - w poszukiwaniu lepszego zarobku i lepszej przyszłości dla córki i syna. Zorganizował wyjazd w podobny sposób jak kilku innych Polaków - na kupione za 200 dolarów kanadyjskich zaproszenie od osoby, której nigdy nie zobaczył. Miał przy duszy 750 dolarów pożyczonych od rodziny i znajomych. Technik budowlany bez trudu znalazł pracę - kładł elewacje zewnętrzne na budynkach i je malował.

Gdy w 1992 r. pani Ilona leciała samolotem z Warszawy do Toronto, z dwójką dzieci i kilkoma walizkami, jej mąż miał już prawo stałego pobytu w Kanadzie. Od początku więc pobyt pani Ilony i jej dzieci w Kanadzie miał charakter całkowicie legalny. Od początku też było wiadomo, że po to, by mogli utrzymać dwoje dzieci i wynajmowane już wtedy duże mieszkanie na 20. piętrze drapacza chmur, będzie musiała podjąć pracę. Miała w kieszeni maturę, kilka dyplomów i nagród za udział w konkursach teatralnych i recytatorskich. Za sobą - także występy w lokalnym teatrze i statystowanie w filmie.
Zaczęła od typowego zajęcia Polki na emigracji - sprzątała domy. Pracowała tak do 15, potem miała godzinę przerwy, a od 16 pucowała biurowce. Tę drugą pracę otrzymała u Greka, który - optymistycznie - zawarł kontrakty na sprzątanie chyba z połową biznesowego Toronto, a oprócz pani Ilony zatrudniał jeszcze tylko jedną Polkę. - Pracował też sam. Łapałam się za____głowę, obserwując, jak to robi - wspomina pani Ilona. - Posługując się jedną szmatą, w____ciągu godziny potrafił "posprzątać" cały biurowiec...
Zarabiała 6,75 dolara na godzinę, co było najniższą możliwą stawką. Harowała od 7 do nierzadko 3 nad ranem. Było to możliwe, ponieważ w tym czasie jej dziećmi opiekowała się teściowa, która w tym celu przyjechała z Polski.
Kolejna praca pani Ilony polegała na smażeniu steków na polu golfowym, na wielkim grillu - podobnym do tego, jakie można czasem zaobserwować na krakowskim Rynku. Pracowała w ogromnym upale i przy dużej wilgotności powietrza za 7 dolarów za godzinę. Miesięcznie zarabiała ok. 700 dol. W tym czasie jej mąż na budowach zarabiał nawet 4 tys. dol. miesięcznie. Wynajmowali wtedy całe piętro dużego domu, ale gospodarz, podejmując decyzję o sprzedaży budynku, popchnął ich niejako do kupna własnego domu. Z dochodami zbliżającymi się do 5 tys. dolarów miesięcznie mogli już myśleć o kredycie. Kupili samochód i spory dom - z trzema sypialniami, dużym salonem, kuchnią i ogromnymi piwnicami, które w Kanadzie powszechnie wykorzystuje się do celów mieszkalnych.
Kredyt w wysokości 250 tys. dolarów kanadyjskich wzięty na 25 lat był ogromnym obciążeniem psychicznym dla pani Ilony. Nie spała po nocach. By szybciej go spłacić, podjęła lepiej płatną (13 dolarów na godzinę) i oferującą dostęp do świadczeń socjalnych pracę jako operator prasy hydraulicznej w fabryce. Pracowała od 24 do 8 rano, w ciągłym huku, brudzie, wśród opiłków aluminium.
- By nie zwariować, postanowiłam wrócić dotego, co kiedyś sprawiało mi przyjemność. Podjęłam współpracę zteatrzykiem przygotowującym przedstawienia dla dzieci - wspomina. - Oczywiście, robiłam to także dla córki isyna, bo chciałam, by mieli kontakt zpolską kulturą i____polskim słowem.
Od jednej z koleżanek z teatrzyku dowiedziała się, że polonijna gazeta "Głos Polski" poszukuje sekretarki. Poszła na rozmowę i otrzymała pracę. Lista jej obowiązków była długa - od korekty, przez zbieranie reklam, po pakowanie gazet dla prenumeratorów. Zarabiała 1300 dolarów miesięcznie. Rozwijała się i awansowała - na wicenaczelnego. Jej dochody zawsze jednak były o połowę niższe od kanadyjskiej średniej krajowej. Kiedy została naczelną w miesięczniku dla kierowców tirów - "W Drodze" - została zwolniona z "Głosu Polskiego". Parę miesięcy wcześniej rozpadło się jej małżeństwo. Okazało się, że mąż zostawił ją z długami - od miesięcy nie płacił rat za ich wspólny dom.
"Kiedy pan Bóg zamyka drzwi, otwiera okno" - pani Ilona cytuje jeden z wierszy księdza Twardowskiego. Nie załamała się, tylko poszukała drugiej pracy. Dziś w ciągu dnia zajmuje się promocją polskich trunków, a w nocy redaguje gazetę.
- Pracuję właściwie przez cały czas - opowiada pani Ilona. -Umawiam się np. narozmowę ze stroicielem fortepianów, który wKanadzie pracuje jako kierowca tira, iprzeprowadzam znim wywiad. Wbarze, w____którym rozmawiamy, zostawiam ulotki reklamowe alkoholu.
Miesięcznik "W Drodze" cieszy się w Kanadzie dużym powodzeniem - w samej tylko prowincji Ontario pracuje 10 tys. kierowców tirów z Polski. Ucieszyli się, kiedy naczelną pisma adresowanego do nich została kobieta. "Nareszcie nie czytamy tylko o smarach i olejach" - stwierdził jeden z nich.
Od pięciu lat pani Ilona działa również w polonijnym kabarecie "To i Owo", który w 2007 r. będzie obchodził 10-lecie swojego istnienia (www.kabarettoiowo.net).
Zarobek pani Ilony w gazecie wynosi 65 proc. dochodów z czasopisma; wydawca, który traktuje je jako hobby, zadowala się 35 proc. Do tego dochodzą wpływy z promocji trunków. W sumie pani Ilona inkasuje miesięcznie ok. 2,5 tys. dolarów. Nie jest to, jak na kanadyjskie warunki, oszałamiająca kwota, jednak w utrzymaniu domu pani Ilonie zaczynają pomagać dzieci. 22-letnia Monika, studentka pedagogiki, pracuje w weekendy - dorabia jako sprzedawczyni w dziale kosmetycznym (10 dolarów na godzinę) i kelnerka (6,75 dolara na godzinę plus napiwki). 23-letni Szymon ukończył szkołę policyjną, ale nigdy nie pracował w zawodzie. Pracuje nocami w wypożyczalni samochodów (12 dolarów za godzinę).
- Pierwsze pokolenie emigrantów to straceńcy - ciągnie moja rozmówczyni. -Nie ukończyłam tu żadnej szkoły, nie zdobyłam miejscowych kwalifikacji, które bardzo ułatwiłyby mi życie zawodowe naemigracji. Ja jednak musiałam podjąć jakąkolwiek pracę, by utrzymać dom i____dzieci. Wierzę, że je czeka tu lepsza przyszłość…
Otrzymywane - niezmiennie od lat - od Moniki i Szymka na Dzień Matki napisane po polsku laurki przechowuje w specjalnym pudełku…
ALEKSANDRA NOWAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski