MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lech i Maria Kaczyńscy w anegdocie

Redakcja
Fot. Kancelaria Prezydenta RP
Fot. Kancelaria Prezydenta RP
* W dzieciństwie Lech Kaczyński, wychowany na warszawskim Żoliborzu, był nadzwyczaj energiczny; wraz z bratem nie unikali bójek z dziećmi z sąsiednich ulic.

Fot. Kancelaria Prezydenta RP

Tacy byli

Przyznawał potem, że był podczas bitew... hetmanem polnym. Najbliżsi zapamiętali, że Lech był spokojniejszy od Jarosława, starał się uciszać rówieśników. - Zastanawiał się, co będzie i czy opłaca się tę drakę zrobić - przypomina sobie Jan Tomaszewski, brat cioteczny Kaczyńskich. Do starć dochodziło też czasem między braćmi. Jak utrzymywali później, głównie na tle... interpretacji wydarzeń historycznych.

O patriotyzmie synów opowiadała żartem matka, Jadwiga: "Oni nawet byli trochę zabawni. Codziennie po pacierzu śpiewali: »Jeszcze Polska nie zginęła«".

* Zawsze trzymali się razem, zostali rozdzieleni dopiero w liceum, ale nadal wykorzystywali to, że byli bliźniakami. Ponieważ Lech miał zdolności humanistyczne, a Jarosław czuł się dobrze w naukach ścisłych - chodzili za siebie na lekcje.

* Pierwszy w działalność niepodległościową zaangażował się Jarosław. Lech "nakrył" brata przez przypadek. Był rok 1977. Wspominał: "W mieszkaniu rodziców na Żoliborzu zacząłem czegoś szukać, wszedłem na szafę i zobaczyłem jakieś opozycyjne papiery i pieniądze. Brat nie miał wyjścia i o wszystkim mi powiedział. Tak zaczęło się moje zaangażowanie w politykę".

* Zbigniew Romaszewski, wtedy członek KOR, wspomina, jak 11 listopada 1978 r., podczas pierwszych po wojnie, oczywiście, nieoficjalnych, obchodów Święta Niepodległości, próbując zgubić idących za nim tajniaków na placu Zamkowym w Warszawie przekazał torbę z 10 tys. ulotek Jarosławowi Kaczyńskiemu. Kiedy po kwadransie spotkali się ponownie, tym razem w kościele św. Marcina, Romaszewski odebrał pustą torbę i usłyszał: "Ja nie jestem Jarek, tylko Leszek".

* Lech Kaczyński miał dużą wprawę w kolportowaniu "bibuły". Podobno raz, gdy przewoził z Trójmiasta do Warszawy wyjątkowo ważny dokument, liczący cztery strony maszynopisu, dla bezpieczeństwa... nauczył się go na pamięć.

* Brunon Baranowski, stoczniowiec ze Stoczni Gdańskiej, wspomina, że podczas strajku w maju 1988 r. Lech Kaczyński uczył działaczy "Solidarności", jak uniknąć zatrzymania przez SB z materiałami drukowanymi. Mówił: "Jeśli złapią was podczas roznoszenia ulotek, wypierajcie się, mówcie: leżały tu, nic nie wiem, ktoś podłożył". Albo: "Ktoś przechodził, wcisnął w rękę, nie wiem, co to jest". Prywatnie Baranowskiemu Lech Kaczyński dopomógł również. Gdy działacz "S" miał kłopoty z otrzymaniem stoczniowego mieszkania rotacyjnego, bo otwarcie żądano od niego zapisania się do PZPR i OPZZ, Lech Kaczyński podpowiedział mu, by nagrał po kryjomu te żądania, a potem zagroził ujawnieniem ich. Mieszkanie zostało ostatecznie przyznane...

* Niełatwe życie mieli przez działalność niepodległościową Kaczyńskiego również najbliżsi. Maria Kaczyńska wspominała, że Witold Marczuk, późniejszy szef ABW, a wówczas współpracownik Lecha, dysponował radiem do podsłuchiwania esbeków. Potrafił przyjść do niej i powiedzieć: "Możesz stawiać herbatę, twój mąż minął krzyżyk". W slangu SB "krzyżyk" to był kościół, "połówka" - żona, zaś "ćwiartka" - córka Marta.
* Kaczyński był szarmancki dla kobiet, wyniósł ten nawyk z domu. Potrafił publicznie zrobić reprymendę współpracownikom, którym zdarzyło się przywitać najpierw z nim, a dopiero potem z obecnymi w pomieszczeniu kobietami.

Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski zapamiętał, że Lech Kaczyński zawsze znajdował czas, by choć na chwilę przyjechać na śluby, pogrzeby czy chrzty w rodzinach swoich współpracowników. - Nas zawsze krępowało, że on się tak bardzo naszymi sprawami zajmował - mówi. - Ale to było bardzo miłe.

* Lech Kaczyński nie dbał o wygląd, przynajmniej wtedy, gdy wchodził do polityki. Gdyby nie żona Maria, długo po zawarciu związku małżeńskiego chodziłby w... ślubnym garniturze. Kiedy miał zostać zaprzysiężony na ministra sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka, planowano, że garnitur pożyczy mu Emil Wąsacz, podobnej postury minister skarbu. Kaczyńskiemu nie spodobał się pomysł, więc Buzek zaproponował: "To pożycz od Jarka". Nie pożyczył, bo uznał, że ten z brata byłby dużo za szeroki.

* Wszyscy potwierdzają, że miał poczucie humoru i dystans do siebie. Kiedy w 2002 r. został prezydentem Warszawy, mawiał: "To wszystko powinno wyglądać zupełnie inaczej! Jest oczywiste, że jako prezydent miasta stołecznego Warszawy nie powinienem robić nic innego, niż przyjmować z balkonu owacje spontanicznie gromadzących się tłumów wdzięcznych warszawiaków". Jacek Żakowski tak wspominał spotkanie z nim w stołecznym ratuszu: "Kiedy przed wyborami przeprowadzałem z nim wywiad w gabinecie prezydenta Warszawy, zobaczył papierosy w kieszonce mojej koszuli. - Chciałby pan zapalić? - Jak można. - Otworzymy okno, to się nie zorientują. W urzędzie wprowadził zakaz palenia".

* "Przegląd Sportowy" z kolei przypomniał wywiad z Lechem Kaczyńskim sprzed 5 lat, w którym dziennikarz rozmawia z nim m.in. o pomyśle organizacji igrzysk olimpijskich w Warszawie, a także o... sportowej scenie z filmu "O dwóch takich, co ukradli księżyc". Bracia podmieniali się tam w biegu, by zwyciężyć. Lech Kaczyński przyznał, że "(...) brat kończył, a ja startowałem".

Z kolei w lutym br. podczas spotkania z piłkarzami ręcznymi Lech Kaczyński przyznał, że w młodości grał w szczypiorniaka i to na pozycji bramkarza. Przyznał się także, dlaczego nie kontynuował kariery sportowej: - Bramkarzem byłem w szkolnej drużynie, ale bardzo szybko osiągnąłem swój wspaniały wzrost, więc musiałem z tej kariery zrezygnować.

* Ogromną sympatią darzył zwierzęta. Opowiadaniami o psie Tytusie Lech Kaczyński zabawiał towarzystwo; wspominał m.in., że terier - znany z trudnego charakteru - potrafi ugryźć go tak mocno, że zwijał się w "chińską ósemkę". Do pogryzienia przez Tytusa publicznie przyznali się m.in. Władysław Stasiak i publicysta Piotr Zaremba.

* Ponoć Lech Kaczyński był tak bardzo roztargniony, że często zdarzało mu się zawracać z drogi po zegarek i obrączkę. Bez tej ostatniej nie ruszał się z domu. Po wyborze na prezydenta RP sam opowiadał dziennikarzom: "Raz na pewnym przyjęciu żona zaczęła dawać mi tajemnicze znaki. Przyszedłem trochę po niej, bo miałem zajęcia ze studentami. W końcu podeszła i wskazała na moje buty. Każdy był od innej pary. Na szczęście byli tam sami znajomi".

* Publicysta Łukasz Warzecha wspomina: "Jeden ze znanych polskich polityków powiedział mi niedawno, że gdyby miał się zetrzeć z Lechem Kaczyńskim w debacie o historii, zapewne by przegrał, choć sam z wykształcenia jest historykiem. Prezydent potrafił wymieniać z pamięci nazwiska europejskich przywódców - z równą łatwością władców z XVII wieku, co prezydentów i premierów z okresu powojennego. Znał daty wojen, pokojów i zawieranych układów. Z pobłażaniem opowiadał o jednym ze znanych europejskich polityków, który sądził, że w XVII wieku Polska była pod rosyjskim panowaniem. "Widzi pan, i to jest przedstawiciel europejskiej elity" - powiedział. Przekonałem się, że Prezydent pod względem erudycji mocno tę elitę przerastał".

* Ewa, wnuczka pary prezydenckiej, wpadła w osłupienie, kiedy raptem zobaczyła obok siebie Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Stwierdziła: "Mam dwa dziadki!".

(SUB)

Korzystałem z książki Michała Karnowskiego i Piotra Zaremby "O dwóch takich... Alfabet braci Kaczyńskich" oraz wspomnień zamieszczanych w polskiej prasie m.in.: "Polityce", "Wprost", "Rzeczpospolitej", "Przeglądzie Sportowym"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski