Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leczenie udręczonej psychiki

Imiona rozmówców zostały zmienione
Przyszłość psychoterapii w Krakowie

   Opinię publiczną jeszcze bulwersują przypadki likwidowania kolejnych poradni, zamykania oddziałów szpitalnych, ograniczania limitów przyjęć pacjentów, ale w natłoku wyłącznie złych informacji dotyczących sytuacji polskiej służby zdrowia powoli na nie obojętniejemy. Czy w tej sytuacji kogokolwiek może jeszcze wzruszyć los pacjentów upominających się o prawo do skutecznego leczenia w godziwych warunkach ich udręczonej psychiki?
   Nasze społeczeństwo jeszcze nie dojrzało do zrozumienia ludzi cierpiących na choroby psychiczne. Wytyka się ich, ośmiesza, eliminuje z pracy. Ukrywają więc swoje choroby i leczą się w wielkiej tajemnicy, ale na szczęście w Krakowie mają takie możliwości. W ośrodku przy ul. Lenartowicza 14 (mieści się tu oddział dzienny leczenia nerwic i zaburzeń behawioralnych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie oraz Wojewódzki Ośrodek Leczenia Nerwic przy Szpitalu Neuropsychitarycznym im. Babińskiego), kierowanym przez profesora Jerzego Aleksandrowicza, tak organizuje się psychoterapię, że pacjenci nie muszą wyłączać się z pracy zawodowej czy zajęć na uczelni. Wkrótce ten jedyny tego typu oddział w Małopolsce może jednak przestać istnieć i pacjenci stracą możliwość dyskretnego, skutecznego i taniego leczenia. Na ten rok kasa chorych zakontraktowała usługi na poziomie jeszcze niższym niż w ubiegłym roku, a już 2002 r. zamknął się długiem w wysokości 267 tys. zł. Wg wyliczeń z ub.r., jeden osobodzień w oddziale dziennym przy ul. Lenartowicza kosztował de facto około 100 zł. Teraz przypada 48 zł, netto zaś 33 zł. Za takie pieniądze nie da się utrzymać oddziału.
   Pacjenci, którzy swoje zdrowie psychiczne zawdzięczają specjalistom pracującym na Lenartowicza, pukają teraz do różnych instytucji, z kasą chorych (obecnie wojewódzki oddział NFZ) na czele, walcząc o utrzymanie ośrodka. Swoim przykładem pragną zaświadczyć, że warto przywracać ludzi chorych społeczeństwu.

Bałam się ludzi...

   - Miałem bardzo wysoki cholesterol i ciśnienie 170/100. Groził mi zawał. Kiedy przychodziłem do przychodni, byłem cały rozdygotany. Lekarze wreszcie orzekli, że to nerwica - mówi Robert, 40-letni kierowca. - Próbowałem leczyć ją farmakologicznie w swojej przychodni. Skutek był marny, a zażywane leki uniemożliwiały mi pracę. To moje drugie podejście. Skuteczne - dodaje z niekłamaną satysfakcją.
   - Bardzo często się zdarza, że człowiek ma dolegliwości typowo somatyczne. Próbuje je leczyć u różnych specjalistów, a tymczasem źródło choroby tkwi w jego psychice. Nerwica doszczętnie wyniszcza organizm - Krystyna ma duże doświadczenie w walce z nerwicą, już drugi raz uczestniczy w terapii w ośrodku na Lenartowicza.
   Paweł cierpiał na nagłe skurcze mięśni, niemożność wydobycia głosu, kołatanie serca, a także zanik czucia. Oblewał go pot i opuszczały siły. Nigdy nie wiedział, kiedy przyjdzie ta okropna chwila, więc na wszelki wypadek zaczął unikać ludzi. To zaś oznaczało, że nie pracował i nie miał środków do życia. Problemem Iwony był szczękościsk, który dopadał ją w chwilach zdenerwowania. Uwolnienie jej z niewidzialnego ucisku wymagało interwencji lekarza.
   - Bardzo bałam się ludzi, tak bardzo, że w ogóle nie wychodziłam z domu. Tym lękom towarzyszyły przeszywające bóle gałek ocznych i niesłyszenie. To trwało 3 lata - zwierza się Kasia, studentka. - Dziś jest o wiele lepiej - dodaje z uśmiechem.
   Tomek do oddziału leczenia nerwic trafił na szczęście dość szybko, jak tylko zorientował się, że coś z nim jest nie tak. Panicznie bał się wsiadać do środków komunikacji zbiorowej. A jakim innym sposobem może przemieszczać się po mieście student? Na Lenartowicza skierował go psycholog.

Trudne początki terapii

   Każdy z kilkorga moich rozmówców przeszedł przez piekło, które zafundowała mu jego nadwrażliwa psychika. Dzisiaj potrafią już o tym mówić, ale na początku terapii...
   - Trzeba mieć odwagę, aby mówić o swoich problemach, zwłaszcza w grupie obcych osób - stwierdza Krystyna. W terapii grupowej uczestniczy zazwyczaj 10 pacjentów, 2 terapeutów (psychologów) i jeden lekarz. Początki są niełatwe, ponieważ pacjenci są jeszcze pod wpływem środków farmakologicznych zaordynowanych w rodzimych przychodniach. Powoli uczą się kontrolować swoją psychikę i odstawiają leki.
   - Na początku nie mogłem z siebie wykrztusić jednego zdania - przypomina sobie Paweł. - Ludzie mają różne problemy. Terapeuci chyba celowo tak nas dobierają w grupy, abyśmy mogli zetknąć się z różnymi chorobami. To ma nas zahartować na przyszłość - dodaje Kasia. Pacjenci poddawani psychoterapii są więc wyprowadzani z różnego rodzaju nerwic i fobii, ale również z bulimii, anoreksji, nadmiernej płaczliwości, zmienności nastrojów. Wszystkie te choroby nie pozwalają dotkniętej nimi osobie normalnie funkcjonować w społeczeństwie.

Jeśli nie terapia, to...

   - Wiem, że drzemie we mnie siła, jakiej sobie nie uświadamiałem. Ustąpiły natręctwa. Chce mi się śmiać. Chce mi się cieszyć! - Paweł mówi te słowa z nieukrywaną radością. Podjął pracę i może normalnie żyć. - Cały urlop zużyłem, aby się leczyć. Krystyna jednak studzi jego zapał. Wie, że choroba może wrócić. Sama już drugi raz uczestniczy w terapii. - Jeśli Wojewódzki Ośrodek Leczenia Nerwic zostanie zamknięty, to gdzie się będziemy leczyć? Drugiej takiej placówki nie ma w Małopolsce. Będzie więcej samobójstw, zapełnią się szpitale psychiatryczne - uważa Krystyna. Niewielu stać na prywatną psychoterapię. 45 minut w prywatnym gabinecie kosztuje 60-80 zł.
   - Wiem, że pacjenci się niepokoją, ale mam zapewnienie, że ten oddział nie będzie zamknięty,__a Małopolski Oddział Funduszu nadal będzie finansował ten rodzaj świadczeń - uspokaja Tomasz Filarski, rzecznik praw pacjenta małopolskiego oddziału NFZ. - Obecnie świadczeniodawcy otrzymali aneksy do umów, co oznacza, że środków w systemie ochrony zdrowia na terenie Małopolski jest trochę więcej. Tyle tylko, że każdy dyrektor konfrontuje ten napływ środków z długiem swojej placówki...
   Wg rzecznika praw pacjenta, do którego zwrócili się pacjenci Wojewódzkiej Poradni Leczenia Nerwic, w połowie kwietnia został otwarty konkurs ofert na usługi z zakresu szeroko pojętej psychoterapii. Swoją ofertę, obok różnych grupowych praktyk lekarskich, złożył również ośrodek kierowany przez prof. Jerzego Aleksandrowicza. Pod koniec kwietnia konkurs zostanie rozstrzygnięty i wtedy, mamy nadzieję, zostaną zakontraktowane przez kasę chorych (przez kasę, bo to ona jeszcze ogłosiła konkurs ofert) usługi w zakresie porad lekarskich, psychologicznych, sesji indywidualnych i psychoterapeutycznych.
   Przez ośrodek leczenia nerwic w Krakowie rocznie przewija się ponad 1500 pacjentów, połowa z nich zostaje całkowicie wyleczona, 35 proc. kończy terapię w stanie bardzo polepszonym. Wg badań prowadzonych przez różne ośrodki medyczne, około 30 proc. ludzi na świecie cierpi na różnego rodzaju nerwice.
Ewa PiŁat
   (Imiona rozmówców zostały zmienione)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski