Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legalni lobbyści kontra załatwiacze i ich szemrane interesy na korytarzach Sejmu

ZBIGNIEW BARTUŚ
Jestem miłą i ciepłą blondynką - śmieje się Anna Garwolińska, lobbystka od blisko 20 lat Fot. Glaubicz Garwolińska Consultants
Jestem miłą i ciepłą blondynką - śmieje się Anna Garwolińska, lobbystka od blisko 20 lat Fot. Glaubicz Garwolińska Consultants
Uprzedzam lojalnie, że niniejszy tekst jest lobbingiem na rzecz lobbystów.

Jestem miłą i ciepłą blondynką - śmieje się Anna Garwolińska, lobbystka od blisko 20 lat Fot. Glaubicz Garwolińska Consultants

Według sprawozdań rządu i parlamentu lobbyści nie mają w Polsce prawie żadnego wpływu na ustawy i rozporządzenia. To największe kłamstwo III RP

Tych legalnych, działających jawnie, z czerwoną plakietką na piersi, a nie załatwiaczy krążących po knajpach, hotelach, czy cmentarzach, gdzie -jak uważa większość Polaków - przekazuje się politykom gotowe projekty ustaw i walizki z gotówką. Nie lobbuję tu również na rzecz "obiektywnych ekspertów" i "przedstawicieli strony społecznej". Są to w większości ukryci, a więc nieuczciwi, lobbyści.

W dojrzałych demokracjach działający jawnie lobbyści są oczywistym i pożytecznym elementem systemu stanowienia prawa. - Politycy traktują ich jak partnerów, którzy mają im do przekazania istotne informacje i opinie na dany temat. Dysponując informacjami i opiniami z kilku źródeł, polityk lepiej poznaje problem i łatwiej mu podjąć świadomą decyzję. U nas mało kto to rozumie - mówi Anna Garwolińska, prezes firmy Glaubicz Garwolińska Consultants, nr 00119 w rejestrze zawodowych lobbystów prowadzonym przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji.

Rejestr powstał siedem lat temu na mocy przyjętej rok wcześniej ustawy o lobbingu. Figuruje w nim 278 osób i firm deklarujących zawodową działalność lobbingową. Są to głównie kancelarie prawne, firmy PR-owskie i doradcze, ale też stowarzyszenia, fundacje i inne organizacje pracujące na rzecz różnych grup interesów. Obowiązek rejestracji mają osoby i firmy lobbujące na rzecz innych. Jak ktoś lobbuje we własnym interesie (np. jako prezes firmy tytoniowej), nie musi się rejestrować. Formalnie nie jest lobbystą!

Z owych 278 zarejestrowanych lobbingiem zajmuje się na co dzień tylko garstka, przynajmniej oficjalnie. Zainteresowanie pracami w Sejmie zgłosiło 28 osób reprezentujących 15 firm. Dla porównania: w Europarlamencie pracuje 20 tys. lobbystów, a w amerykańskim Kongresie ponad 32 tys. System tworzenia prawa jest tam podobny: ktoś sporządza projekty ustaw, nad którymi pracują parlamentarne komisje i podkomisje, potem jest głosowanie na sesji plenarnej. W Polsce, oficjalnie, odbywa się to niemal bez udziału lobbystów.

Według protokołów Sejmu, w zeszłym roku lobbyści uczestniczyli jedynie w 39 z ponad 1,4 tys. posiedzeń komisji. W sprawozdaniu Senatu można wyczytać, że w całym roku 95 procent ustaw nie wzbudziło ich zainteresowania, a w przypadku pozostałych 5 proc. nie mieli żadnego wpływu na treść przepisów. Identycznie wygląda sprawozdanie Kancelarii Premiera: przez rok kontaktowały się z nią... dwie firmy lobbingowe.

Moje dobro dobrem RP

Lobbyści są z definicji rzecznikami interesów firm, stowarzyszeń i branż, organizacji społecznych, czy samorządów - słowem wszystkich jednostek i grup, które chcą wpływać na tworzone prawo. Przeciętnemu Polakowi zapala się tu zaraz czerwona lampka: jak to wpływać?! Pokutuje u nas mit, że polityk ma sam, niezależnie od grup interesów, podejmować decyzje "w interesie publicznym". W praktyce jednak każda ustawa narusza interesy jednych, dając jakieś korzyści innym. Niezależnie od tego, czy dotyczy mediów (w tym czasopism), nasiennictwa czy szkolnictwa wyższego.
Problem w tym, że gdy ktoś zmienia przecinek lub słowo w ustawie medialnej i komuś innemu bardzo to nie pasuje, to wybucha afera warta komisji śledczej: "lobbyści wymogli zmianę przepisów, żeby ich mocodawcy mogli się nachapać". Ale kiedy zmiana tłumaczenia jednego wyrazu w ustawie akcyzowej pogrąża importerów tanich cygar, dając zarobić importerom tytoniu luzem, afery nie ma - wystarczy wyjaśnienie urzędnika, że "to korzystne dla budżetu państwa". Nikogo nie oburza też np., że ustawę o szkolnictwie wyższym napisali profesorowie z korzyścią dla profesorów, uznawszy najwyraźniej, że to, co dobre dla nich, jest dobre dla szkolnictwa. Przypomina to myślenie prezesów General Motors (GM), że "To, co dobre dla GM, jest dobre dla Ameryki". Żeby nie było wątpliwości: i prezesi, i profesorowie,nie mieli na myśli "partykularnego interesu", lecz "dobro wspólne".

Lobbyści pojawili się w Polsce 23 lata temu, wraz z zagranicznymi firmami. Wywodzą się z grona byłych dziennikarzy, PR-owców, a przede wszystkim polityków - obok wiedzy i komunikatywności liczą się w tym fachu osobiste kontakty w kręgach władzy.

W postkomunistycznej rzeczywistości dochodziło do patologii. Przyjęta w 2005 roku Ustawa o działalności lobbingowej powstawała w aferalnej atmosferze. Okazało się np., że społecznym asystentem posła SLD Jerzego Jaskierni jest Maciej Skórka, szef firmy hazardowej. W 2004 roku do aresztu trafił Marek Dochnal, który korumpował innego posła. Polacy zaczęli kojarzyć obce pojęcie lobbingu z łapówkarstwem. - Między innymi przez tę sprawę kojarzą lobbing z szemranymi działaniami. On nie ma z tym nic wspólnego! Polega na legalnym przekonywaniu do argumentów - podkreśla Anna Garwolińska.

- Każdy z nas musi nosić widoczną z dala czerwoną plakietkę, 85 na 55 mm -mówi jeden z najstarszych lobbystów. - Na starcie zostaliśmy napiętnowani, niczym Żydzi w III Rzeszy.

- Bez przesady - oponuje Tomasz Zapalski, szef firmy CENTRAS Public&Government Affairs (nr 00263 w rejestrze zawodowych lobbystów). -Plakietka oznacza, że przestrzegamy przepisów i wierzymy, że jawna działalność lobbingowa zwiększa zaufanie do osób wykonujących ten zawód. Niestety, psują to duże organizacje lobbingowe, które w Sejmie działają jako ciała eksperckie lub przedstawiciele branż.

Wszystkie ruchy lobbysty w parlamencie czy ministerstwach muszą być odnotowane. Urzędnicy i posłowie mają obowiązek sporządzenia notatek ze spotkań i upublicznienia ich w internecie. To kłopotliwe. Mimo to istnieje grupa posłów, zwłaszcza starszych stażem, którzy rozumieją potrzebę prowadzenia działań lobbingowych i nie unikają lobbystów. Inni boją się lobbingu jak ognia i z lobbystami się nie spotykają z zasady. Ale ekspertów, czy przedstawicieli branż słuchają chętnie.

"Nie mam pytań"

Na widok Anny Garwolińskiej politycy nie uciekają. - Jestem miłą i ciepłą blondynką - śmieje się. - A tak poważnie, to po dwudziestu latach pracy stałam się osobą powszechnie rozpoznawaną. Politycy wiedzą, że mogę być pożytecznym partnerem do dyskusji. Pożytecznym z punktu widzenia systemu stanowienia dobrego prawa.
Nim została lobbystką, ukończyła m.in. łódzką Filmówkę, kręciła dla TVP materiały o prywatyzacji, potem była doradcą i rzecznikiem Ministerstwa Przekształceń Własnościowych. W 1994 założyła firmę. Specjalizuje się w komunikacji społecznej i zarządzaniu kryzysowym, którego częścią jest lobbing. Sztuki wywierania wpływu uczyła się m.in. u Neda Kennana, doradcy w kampaniach prezydenckich w USA.

Pytam, ilu jest w Polsce lobbystów, z którymi politycy, przynajmniej ci poważniejsi, jako tako się oswoili. - Sześcioro, może ośmioro - odpowiada. Czemu nie tysiące, jak w USA, UE czy Wielkiej Brytanii? - Oni mają demokrację od wielu pokoleń, my od 20 lat - tłumaczy.

Tomasz Zapalski jest politologiem, ukończył Uniwersytet Warszawski i Szkołę Główną Handlową. Pracował w firmach doradczych, pomagał przy trudnych politycznie i społecznie projektach energetycznych, sprzedaży spółek skarbu państwa i firm komunalnych, prowadził lobbing dla przemysłu. Dziś działa m.in. na rzecz zmiany przepisów o komercjalizacji i przedsiębiorczości. - Dziennikarze wpływają na rzeczywistość, duchowni chcą wpływać na nasze dusze, my wpływamy na kształt prawa. Wymaga to wczesnego przewidywania, jakie skutki dla danego sektora przemysłu może przynieść tworzone prawo. W razie potrzeby podejmuje się stosowne działania - tłumaczy Zapalski, przyznając, że z wpływaniem był u nas zawsze kłopot.

Kiedyś legalny lobbysta zatelefonował do posłanki PiS, by się dowiedzieć, jakie stanowisko zajmie w sprawie ustawy ważnej dla jego klienta. Rozdygotana posłanka wbiegła na trybunę sejmową i krzyczała oburzona: "Proszę sobie wyobrazić, że bezczelni lobbyści dzwonią do mnie i pytają, co się dzieje z ustawą!". A taka jest przecież rola jawnego lobbysty. W dojrzałych demokracjach wszyscy również zdają sobie sprawę, że polityk nie może znać się na wszystkim, więc musi korzystać z informacji i opinii z zewnątrz. Ważne, by proces owego korzystania był przejrzysty. - Niechże on się oficjalnie spotka z wszystkimi zainteresowanymi daną regulacją i wyrobi sobie opinię. Ale w polskim parlamencie osób chcących to robić jest niewiele. Nasi deputowani są słabi intelektualnie, mało wiedzą - i nie chcą wiedzieć - opisuje Garwolińska. Jej zdaniem, mamy na Wiejskiej, we wszystkich partiach, "potężną kolonię lemingów robiących dokładnie to, co każe poseł sprawozdawca lub reprezentant ich klubu w komisji pracującej nad ustawą".

- To raj dla załatwiaczy, którzy nie dostarczają informacji i ekspertyz, bo są im do niczego niepotrzebne. U nich "lobbing" polega na tym, że Józek pójdzie na rękę Zdzichowi, a Zdzichu się odwdzięczy. Czy w takim układzie możemy liczyć na dobre prawo? - pyta Garwolińska. W jej opinii, gdyby projekty wszystkich ustaw (a nie 5 proc. jak teraz) "przechodziły" przez zawodowych lobbystów, jakość prawa w Polsce byłaby lepsza: - Wszystkie akty prawne konsultujemy - płacąc za to ciężkie pieniądze - z najlepszymi prawnikami, by mieć pewność, że będą to przepisy zgodne z konstytucją, innymi ustawami oraz prawem unijnym. Na tym tle radosna twórczość posłów, reklamowana przez nich z dumą jako "pozbawiona wpływu lobbystów", często przeraża - mówi lobbystka. Niektóre "obiektywne" ustawy trzeba nowelizować... zanim wejdą w życie.
W Brukseli jest 10 lobbystów na metr kwadratowy. Ale decydenci potrafią z nimi rozmawiać, są znakomicie przygotowani, przez co trudniej o manipulację. - Lobbysta jeszcze dobrze nie wejdzie do pokoju, a już musi odpowiedzieć na dziesięć pytań. A w Polsce? Poseł na dzień dobry wypije trzy herbaty. I nie ma pytań! - opowiada znawca tematu.

Tajemnice podkomisji

Zawodowym lobbystom nie wolno w Polsce uczestniczyć w pracach parlamentarnych podkomisji. Ato tam wykuwa się prawo, powstaje trzy czwarte projektów ustaw. W komisjach i podczas obrad plenarnych działają maszynki do głosowania.-W tej sytuacji praca podkomisji powinna być jawna i przejrzysta. A nie jest -uważa Tomasz Zapalski. Zawodowi lobbyści nie mogą tam przedstawić swoich informacji, opinii i stanowisk, ale robią to przedstawiciele różnych organizacji i stowarzyszeń, którzy de facto są lobbystami, tyle że niezarejestrowanymi. Myślenie posłów próbują też kształtować "obiektywni eksperci", którzy nawet w sile 50 osób chodzą na spotkania podkomisji; a nie zawsze wiadomo, kto za nimi stoi. Np. ekspert organizacji pracodawców w komisji zdrowia okazał się doradcą zarządu koncernu tytoniowego; komisja pracowała akurat nad ustawą antynikotynową. Ekspertem organizacji handlowców forsującym przepisy korzystne dla wielkich sieci w komisji Palikota był dyrektor z Tesco.

Zapalski zwraca uwagę, że o ile obrady parlamentarnych komisji są nagrywane i sporządza się z nich stenogramy, to obrady podkomisji rejestruje się dopiero od niedawna i to nie wszystkie. Poza tym z przechowywanych w archiwum Sejmu taśm nie zawsze da się wywnioskować, kto co powiedział i proponował. Nie ma także protokołów, więc inicjatorzy wielu istotnych poprawek mogą być anonimowi, niczym pomysłodawca słynnej poprawki do ustawy hazardowej.

Tomasz Zapalski dodaje, że wszystkie afery związane z machlojkami przy tworzeniu ustaw wybuchły za sprawą załatwiaczy lub przedstawicieli firm czy branż. Odium każdorazowo spadało na zarejestrowanych zawodowców.

- Widać wyraźnie, że głównym problemem w Polsce nie są naciski grup interesu - te są niiknione i występują wszędzie - tylko brak przejrzystości i jawności podczas stanowienia prawa - kwituje lobbysta z plakietką.

Zbigniew Bartuś

[email protected]

TYLKO FAKTY

278 osób i firm wpisało się do rejestru zawodowych lobbystów prowadzonego przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji. Są to głównie kancelarie prawne, firmy PR-owskie i doradcze, ale też stowarzyszenia, fundacje i inne organizacje

28 osób reprezentujących 15 firm zgłosiło zainteresowanie pracami w polskim Sejmie i Senacie.

20 tys. lobbystów pracuje w Parlamencie Europejskim

Ponad 32 tys. lobbystów pracuje w amerykańskim Kongresie

Polscy lobbyści oficjalnie uczestniczyli w 2012 roku tylko w 39 z 1,4 tys. posiedzeń sejmowych komisji. Na Zachodzie lobbyści uczestniczą w 100 proc. posiedzeń
95 procent ustaw nie wzbudziło w polskim Senacie zainteresowania lobbystów, a w przypadku pozostałych 5 proc. lobbyści nie mieli formalnie żadnego wpływu na treść przepisów

Tylko dwie firmy lobbingowe kontaktowały się w 2012 roku z Kancelarią Premiera

2 tysiące stron liczył 20 lat temu Dziennik Ustaw. Pięc lat później był już trzy razy grubszy, a po kolejnych pięciu - rozrósł się do 15 tys. stron. Wszystkie te ustawy powstały oficjalnie bez udziału lobbystów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski