Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legenda Domu Literatów. Mieszkało w nim stu wieszczów

Paweł Stachnik
Kamienica przy ul. Krupniczej 22 w Krakowie, wieloletnia siedziba krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich
Kamienica przy ul. Krupniczej 22 w Krakowie, wieloletnia siedziba krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich fotopolska
Przez cztery dekady kamienica przy Krupniczej 22 była siedzibą krakowskiego oddziału związku literatów polskich. Była też domem licznych pisarzy, poetów, dramaturgów. Mieszkało w niej wielu wybitnych ludzi pióra, m.in. Gałczyński, Mrożek, Różewicz, Szymborska. Dzięki nim miejsce przeszło do legendy.

Dom Literatów przy Krupniczej 22 to jedno z legendarnych krakowskich miejsc. Przez prawie 40 lat służył pisarzom, poetom, tłumaczom i artystom. Mieszkali lub bywali w nim najwięksi i najważniejsi polscy twórcy. Powstawały tam wybitne powieści, wiersze, dramaty, które weszły do historii literatury polskiej. Kwitło życie towarzyskie i uczuciowe. Związywały się znajomości, przyjaźnie i małżeństwa, dochodziło do kłótni, zdrad i rozstań. Budynek - dziś nieco zapomniany i zaniedbany - był kiedyś centrum krakowskiego życia literackiego. A wszystko zaczęło się tak…

Fortel Ważyka

W styczniu 1945 r. do uwolnionego od Niemców Krakowa przyjechał z Lublina ubrany w mundur kapitana WP Adam Ważyk. Jego zadaniem było zorganizowanie pod Wawelem oddziału Związku Zawodowego Literatów Polskich. W pracy tej spontanicznie wsparli go krytyk Kazimierz Czachowski i młody literat Tadeusz Kwiatkowski. Na początek najważniejszą sprawą było znalezienie odpowiedniego lokum dla Związku i skupionych wokół niego twórców.

Kwiatkowski zaproponował kamienicę przy ul. Krupniczej 22, do której jako gimnazjalista chodził na kremówki. Podczas okupacji ten spory budynek w centrum miasta zajęli Niemcy i urządzili w nim dom dla swoich urzędników naftowych. Teraz zaś kwaterował tam oddział Armii Czerwonej. Któregoś dnia w pierwszej połowie lutego Czachowski, Kwiatkowski i Ważyk udali się na Krupniczą, by obejrzeć kamienicę i sprawdzić, czy nadaje się na potrzeby siedziby Związku.

Przed wejściem stał sowiecki wartownik, który za żadne skarby nie chciał wpuścić przybyszów do środka. Na nic zdały się tłumaczenia umundurowanego Ważyka i wymachiwanie pismem opatrzonym stosownymi pieczęciami. Widząc, że w ten sposób nic się nie wskóra, poeta uciekł się do fortelu. Podszedł do bawiących się nieopodal dzieci, wręczył monetę jednemu z chłopców, kazał mu się skryć w sąsiedniej bramie i głośno krzyczeć. Tak też się stało. Zaniepokojony wrzaskiem sowiecki wartownik najpierw zaczął się rozglądać, potem zdjął karabin z ramienia, a wreszcie ruszył do bramy sprawdzić, co się dzieje.

Na to właśnie czekali krakowscy literaci: spokojnie weszli do kamienicy pod numerem 22. Według relacji Kwiatkowskiego obecni w środku sowieccy oficerowie przyjęli ich całkiem gościnnie i ze zrozumieniem. Mieli nawet stwierdzić: „Chcecie - ładujcie się do domu. My pojutrze na Berlin!”.

- To jedna z wersji objęcia kamienicy przy Krupniczej. Są też inne, przypisujące tę zasługę innym osobom i mówiące o innych okolicznościach. Tak już jest z historią Domu Literatów: każda z zaangażowanych w nią osób nosi w pamięci trochę inną jej wersję - mówi Anna Grochowska z Wydziału Polonistyki UJ, autorka wydanej właśnie przez Księgarnię Akademicką książki „Wszystkie drogi prowadzą na Krupniczą”, opowiadającej o dziejach słynnego budynku.

Sławomir Mrożek i Leszek Herdegen
Sławomir Mrożek i Leszek Herdegen ze zbiorów Anny Grochowskiej

Niewiele prywatności...

Jak było naprawdę, trudno dziś dokładnie stwierdzić, faktem natomiast jest, że 14 lutego 1945 r. dom przy Krupniczej 22 został przydzielony ZZLP przez pełnomocnika Rządu Tymczasowego na województwo krakowskie.

Władze Związku dużą salę na parterze przeznaczyły na stołówkę oraz miejsce zebrań i odczytów. Połowę I piętra zajęły biura, gabinet prezesa, biblioteka i pokój gościnny dla przyjezdnych. Natomiast w kilkudziesięciu mieszkaniach w trzech oficynach umieszczono pisarzy.

Kraków tuż po wojnie pełen był uciekinierów - w tym także literatów - z innych części Polski, przede wszystkim ze zniszczonej Warszawy, ale też ze Lwowa, Galicji Wschodniej czy Poznańskiego. Wszyscy oni gnieździli się kątem w rozmaitych mieszkaniach, do których ich dokwaterowano; nota bene nie zawsze za zgodą gospodarzy. Dlatego możliwość przeniesienia się do własnego mieszkania była niczym złapanie Pana Boga za nogi.

Mieszkania w kamienicy przy Krupniczej szybko poprzydzielano członkom Związku. Tyle że ze względu na ogólnie trudną sytuację lokalową pod jednym numerem umieszczano dwie, a czasem i trzy rodziny.

- Zdarzało się, że w dużym mieszkaniu w pierwszej frontowej oficynie mieszkało razem kilkanaście osób - opowiada Anna Grochowska.

Tak np. w lokalu nr 3 zajmowanym przez Janinę Mortkowiczową, jej córkę Hannę Mortkowicz-Olczakową oraz wnuczkę Joannę (dziś: Olczak-Ronikier), jako współlokatorzy mieszkali w różnych okresach także: znany krytyk Tadeusz Peiper, prozaik Michał Rusinek, pisarz Jerzy Korczak, poeta Jerzy Pleśnarowicz, córka Stanisława Brzozowskiego Anna Brzozowska, tłumaczka Janina Brzostowska z synem, młody poeta Tadeusz Różewicz i młoda poetka Halina Poświatowska…

- Prywatności nie było za wiele, ale wszyscy cieszyli się, że w ogóle mają dach nad głową - mówi autorka.

Stanisław Czycz w swoim mieszkaniu w Domu Literatów, kadr z filmu Pani Lola
Stanisław Czycz w swoim mieszkaniu w Domu Literatów, kadr z filmu Pani Lola ze zbiorów Anny Grochowskiej

Kuchnia w łazience

Wspólnie mieszkano, pracowano, korzystano z łazienki. „Warunki panujące w kuchnio-łazience Kisielewskich [rodziny dziennikarza, pisarza i kompozytora Stefana Kisielewskiego - przyp. PS] nie były dobre. Po jednej stronie stała wanna, po drugiej zaś kuchenka gazowa. Gdy ktoś się mył, po prostu zaciągał zasłonę” - czytamy w książce.

W kamienicy nie było centralnego ogrzewania, palono w piecach, a węgiel trzeba było przynosić z piwnicy. Instalacje miały swoje lata, więc awarie wodociągów czy kanalizacji zdarzały się dość często. Na poddaszach przeciekały dachy.

Jadano na dole w stołówce, którą początkowo prowadziły Zofia Brezowa, Maria Brandysowa i Ewa Otwinowska. Panie wydawały obiady kolegom swoich mężów na kredyt, ufając że ci wyrównają rachunki z najbliższych honorariów. Były to jednak płonne nadzieje, bo literaci uznali, że płacenie długów jest poniżej ich godności. Po jakimś więc czasie panie ogłosiły bankructwo. Po nich kierowanie stołówką przejęły siły bardziej fachowe.

Kto mieszkał przy Krupniczej 22? - Gałczyński nazwał w „Przekroju” w 1947 r. kamienicę literatów „Domem 40 wieszczów”. Ja natomiast naliczyłam tam grubo ponad setkę nazwisk osób związanych z polską literaturą i kulturą - mówi Anna Grochowska. Właściwa odpowiedź na postawione wyżej pytanie brzmi więc: mieszkali tam „wszyscy”. Ze względu jednak na ograniczone miejsce wymienimy tu tylko niektórych.

Drzwi Domu Literatów, fotografia  z 1979 r.
Drzwi Domu Literatów, fotografia z 1979 r. PKZ- Kraków

Pod nr. 6 rezydował z rodziną przybyły z Warszawy Jerzy Andrzejewski, młody, ale już uznany pisarz, przez rok pełniący funkcję prezesa Krakowskiego Oddziału ZLP. W tym samym lokalu zameldowana była poetka Anna Świrszczyńska i jej mąż Jan Adamski, aktor teatralny i filmowy, późnej bez pamięci zakochany w Halinie Poświatowskiej (pod koniec zaś życia odwiedzający redakcję „Dziennika Polskiego”).

Pod siódemką mieszkał Leon Kruczkowski, pisarz i dramaturg, zwolennik nowej władzy, poseł na Sejm, prezes ZLP w latach stalinowskich. Pod dziesiątką ulokował się Antoni Podraza, wówczas asystent UJ i działacz opozycyjnego PSL, potem zasłużony profesor Instytutu Historii UJ, zmarły w 2008 r. w wieku 88 lat.

Piętnastkę zajmował Stefan Otwinowski, wieloletni prezes Krakowskiego Oddziału ZLP.

- Otwinowski nie należał do najodważniejszych i starał się nie narażać władzom. Z drugiej zaś strony roztaczał nad pisarzami parasol ochronny i dzięki niemu wiele nieprawomyślnych zachowań uchodziło im płazem - mówi Anna Grochowska.

Pod szesnastką mieszkała Wisława Szymborska z mężem Adamem Włodkiem (wtedy wymieniano ich w odwrotnej kolejności…). - Mieszkanie na Krupniczej po latach kojarzyło się poetce zdecydowanie źle. Wspominała z niechęcią wilgoć i zapach stęchlizny, jaki tam panował - opowiada autorka.

Pod nr. 17 zameldowany był krótko pisarz Kazimierz Brandys, a po nim Sławomir Mrożek. Jego sąsiadem był prozaik Stanisław Czycz, a po wyprowadzeniu się Mrożka zamieszkał tam plastyk Adam Macedoński, wyróżniający się wówczas imprezowym stylem życia.

Pod osiemnastką mieszkała wspomniana już rodzina Kisielewskich, a potem tłumacz i powieściopisarz Maciej Słomczyński. Pod dziewiętnastką rezydował z rodziną Adam Polewka, publicysta, pisarz i lewicowy działacz polityczny. Do dziś pod tym numerem mieszka jego syn Jan Polewka, scenograf i reżyser teatralny.

W latach 50. do mieszkania pod nr. 24 wprowadził się dziennikarz Bruno Miecugow, przez wiele dekad związany z „Dziennikiem Polskim”. Mieszkał tam także jego syn, zmarły w tym roku Grzegorz Miecugow. Dwudziestkę czwórkę zamieszkiwał też najsłynniejszy chyba lokator Krupniczej - Konstanty Ildefons Gałczyński.

Pisarz, dziennikarz i kompozytor Stefan Kisielewski
Pisarz, dziennikarz i kompozytor Stefan Kisielewski ze zbiorów Anny Grochowskiej

Seria zgonów...

Lokale na Krupniczej były większe i mniejsze, lepiej i gorzej położone. Te najlepsze, we frontowej oficynie, otrzymywali znani i zasłużeni pisarze. Młodzi i początkujący trafiali na poddasza lub partery tylnych oficyn. Anna Grochowska przytacza opinię mieszkańca Domu Literatów, krytyka i poety dr. Bronisława Maja: „dom przy Krupniczej był jak Akademia Francuska: trzy oficyny wyznaczały hierarchię. Po serii korzystnych zgonów zająłem mieszkanie, które dzielił Mrożek ze Stanisławem Czyczem”…

Jak widać upływ czasu i umieranie starszych pisarzy powodowały zwalnianie się lokali dla młodszych. Młodsze pokolenia mieszkańców Krupniczej reprezentują m.in. Janusz Anderman, Stanisław Balbus, Ewa Lipska, Krzysztof Lisowski, Marek Lubaś-Harny, Tadeusz Śliwiak i Adam Ziemianin.

Nagromadzenie w jednym miejscu tak wielu wybitnych, wyjątkowych i oryginalnych postaci musiało skutkować licznymi zabawnymi zdarzeniami i sytuacjami. Całe ich mnóstwo opisuje w swojej książce Anna Grochowska. Przytoczmy niektóre.

Mieszkający na Krupniczej Sławomir Mrożek przyjaźnił się wtedy blisko z aktorem Leszkiem Herdegenem. Zdarzało się często, że pijany Herdegen przychodził nocą na podwórko Domu Literatów i krzyczał „Słaaweek!”. Mrożek początkowo nie reagował, dopiero gdy Herdegen obudził połowę kamienicy wysuwał głowę przez okno i mówił szeptem „Ciii”.

Na Krupniczej mieszkała też wdowa po Witkacym, Jadwiga Witkiewiczowa. Wyróżniała się urodą i eleganckimi strojami. Złośliwe panie mówiły o niej, że „do południa się ubiera, a po południu rozbiera”.

Któregoś dnia po wieczornej wędrówce po Krakowie do Domu Literatów dotarł poeta Tadeusz Kubiak. Powodowany silną chęcią porozmawiania z kimś na ważne tematy zapytał szatniarkę, legendarną Panią Lolę: „Niech mi pani powie, jaka droga wiedzie ku wielkiej literaturze?”. „Prosta” - odparła lapidarnie szatniarka.

Przywoływany tu już Sławomir Mrożek zachowywał się dość neurotycznie. Ze wszystkich sił na przykład unikał swojego sublokatora Stanisława Czycza. Gdy wiedział, że ten jest w mieszkaniu, w ogóle nie wychodził z pokoju. Pewnego razu dał się jednak zaskoczyć w piwnicy przy węglu. Nie wiedząc, kto nadchodzi, zgasił światło i padł plackiem na ziemię…

Wielkim oryginałem był poeta i publicysta Jerzy Hordyński. Przy Krupniczej zasłynął wieloma niecodziennymi zachowaniami. Śmieci wynosił na podwórze zawsze ubrany w piżamę. Któregoś razu, zauważywszy w oknie Lidię Kisielewską, żonę Stefana, zakrzyknął: „Kisielowa, idę do ciebie. Ażeby podkreślić intymność naszych stosunków, idę do ciebie w piżamie!”.

Tadeusz Nowak, Adam Włodek, Tadeusz Śliwiak, przed Domem Literatów, 1952 r.
Tadeusz Nowak, Adam Włodek, Tadeusz Śliwiak, przed Domem Literatów, 1952 r. ze zbiorów Anny Grochowskiej

Zmierzch legendy

Epopeja Domu Literatów skończyła się pod koniec lat 70. Budynek przy Krupniczej był w coraz gorszym stanie technicznym, a władze ZLP od dawna starły się znaleźć nową siedzibę. Wreszcie miasto zaproponowało kamienicę przy Kanoniczej 7.

Jej remont trwał w latach 1975--1979, a klucze do odnowionego budynku wręczył ówczesnemu prezesowi Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Janowi Pieszczachowiczowi sam Jarosław Iwaszkiewicz przebywający akurat z wizytą w Krakowie. Tam przeniosły się władze Oddziału.

To zapoczątkowało zmierzch Krupniczej, a gwoździem do trumny było rozwiązanie ZLP w stanie wojennym. Nieremontowany od lat budynek odstraszał. Coraz więcej jego lokatorów wyprowadzało się. W latach 90. administratorem został jeden ze spadkobierców. Ze względu na zły stan instalacji odcięto gaz, zdarzały się wyłączenia prądu. W latach 2000. pojawił się pomysł, by kamienicę wykupiło miasto i urządziło w niej Muzeum Literatury. Pomysł nie został jednak zrealizowany.

Dziś na parterze Krupniczej, tam gdzie była stołówka, mieści się bar wegetariański. Starych mieszkańców zastąpili młodzi, dla których tradycja tego miejsca jest ważna.

- Czy rzeczywiście powinno tam powstać muzeum? Najpierw budynek powinien zostać wyremontowany, bo jego stan jest fatalny. Co do muzeum, to nie wszyscy są do tego przekonani. Naśmiewał się z tego np. Sławomir Mrożek. W dzisiejszych czasach mamy inne możliwości muzealne. Można dużo zrobić na poziomie multimedialnym. Tak, by nie była to placówka z wyfroterowanymi podłogami i godzinami wstępu, z których kpił Mrożek. Mogłoby to być także miejsce z przestrzenią na żywą działalność kulturalną - mówi Anna Grochowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski