Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legenda wielickiego kupiectwa

Redakcja
Był najstarszym czynnym zawodowo tutejszym handlowcem. Swoją przygodę z handlem zaczynał już pod koniec wojny, w roku 1945 od sprzedaży garnków ze słynnej Fabryki Schindlera. Za kilka dni od śmierci Mieczysława Śmigielskiego, bo o nim mowa, minie miesiąc. Odszedł człowiek, lecz pozostała Jego legenda.

Mieczysław Śmigielski

   Porzucony na stacji Kraków - Zabłocie wagon pełen garnków "wywęszył" ojciec Mieczysława, Michał Śmigielski, który postanowił ów wagon przetoczyć do Wieliczki, a tak deficytowy towar sprzedać mieszkańcom miasta i jego okolic. Garnki rozeszły się jak woda, niestety, spodziewany ze sprzedaży zysk zamienił się w poważną stratę. Spowodował go bardzo wysoki domiar, jakim obciążono tę operację handlową. Na szczęście to niepowodzenie nie zraziło Mieczysława, który przez kolejne trzy lata handlował maszynami rolniczymi, nawozami i innymi artykułami do uprawy roli.
   Swój talent odziedziczył zapewne po ojcu, który jeszcze w 1913 roku zaczął w Wieliczce prowadzić swoje interesy. Nie miał co prawda odpowiedniego wykształcenia, za to "smykałkę" do tego rodzaju przedsięwzięć. Nie bał się realizować swoich jakże często ryzykownych pomysłów: budował w Wieliczce kamienice, uruchomił prywatne linie autobusowe z placu św. Ducha w Krakowie do Krzywicy, Zakopanego i Kielc, otwierał restauracje.
   Właśnie w restauracji ojca pracował Mieczysław przez trzy lata, ucząc się pilnie i zdobywając potrzebną mu wiedzę. W 1948 roku PSS zajął pomieszczenia handlowe Śmigielskich. Mieczysław nie zamierzał jednak poddać się i zrezygnować z handlu. Nie zrażał się ogromnymi trudnościami, jakie w owym czasie napotykała "prywatna inicjatywa" i postanowił działać. Za zgodą wielickiego proboszcza urządził swój maleńki sklepik (2 m x 3 m) w murze oporowym wikarówki. Od 1949 roku ten sklepik i jego właściciela znał już każdy w mieście. Popularność zapewniła mu przede wszystkim sama postać właściciela, zawsze "pod krawatem" i w nieodłącznym kapeluszu.
   Uprzejmy dla wszystkich klientów, wysłuchiwał ich cierpliwie, doradzał, pokazywał towar. Każdy czuł się tutaj najważniejszy, a najdrobniejszy zakup traktowany był bardzo poważnie. Pan Mieczysław dokładał wszelkich starań, by klient wychodził z jego sklepiku usatysfakcjonowany, z poszukiwanym wyrobem w ręku. Był też jednym z nielicznych kupców, który potrafił odesłać swojego klienta do "konkurencji", gdy w danej chwili nie dysponował poszukiwanym towarem. By sprawniej szła sprzedaż, w godzinach dopołudniowych, kiedy w sklepie było najwięcej kupujących, panu Mieczysławowi pomagała małżonka, p. Teresa. Bardzo ważną i zawsze obecną w sklepie istotą był ukochany piesek państwa Śmigielskich, Amik, z pozoru zawsze śpiący, potrafił jednak zareagować gwałtownie na każde zbyt duże zbliżenie klienta do pana.
   Popularność sklepikowi pana Mieczysława zapewniał też niespotykanie szeroki asortyment towarów. Na tak małej powierzchni właściciel sklepu potrafił zgromadzić prawie wszystko, co chciał kupić klient. A więc były tu gwoździe, śruby, kołki, łańcuchy, farby, pędzle, lampy itp., itd. Sprzedawany towar był zawsze wysokiej jakości dzięki starannie dobranemu producentowi, chociaż w tamtych czasach wcale nie było to łatwe. Właścicielowi nie chodziło tylko o rutynowy handel: sprzedawał towar zawsze przydatny nabywcy, z którego ten będzie zadowolony.
   I tak przez 57 lat Mieczysław Śmigielski sprzedawał swoje towary mieszkańcom Wieliczki i okolic. Od 1990 roku tradycje dziadka Michała i ojca Mieczysława kontynuuje syn Bogdan Śmigielski, absolwent Akademii Medycznej w Krakowie.
   I chociaż już nie w maleńkim sklepiku, który popadł w kompletną ruinę, lecz w sklepie z mocno zmienionym i poszerzonym asortymentem, wychodzi naprzeciw klienta, traktując go wzorem ojca z cierpliwością i szacunkiem. RYSZARD RODZIK
Fot. z archiwum rodziny
pp. Śmigielskich

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski