Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legendy Hollywoodu

BK
Czy kino mogłoby w ogóle zaistnieć, gdyby nie było Hollywoodu? Ależ tak, na pewno przemysł kinematograficzny rozwinąłby się i bez niego, zwłaszcza w Europie, bo to w niej przecież kino narodziło się w 1895 r. (to kwestia sporna, Amerykanie przypisują sobie wynalezienie kina, tego samego zdania są Niemcy, choć to Francuzi, bracia Lumière, pierwsi wystąpili z publicznym pokazem użyteczności swego patentu), ale nie tak szybko, nie z takim rozmachem, jaki zapewniło mu kalifornijskie centrum producenckie, bez Hollywoodu nigdy nie trafiłyby na ekrany wspaniałe filmy, zaliczane dziś do klasyki, to on był głównym ośrodkiem przemysłu filmowego, miejscem, w którym niemożliwe stawało się możliwe, a marzenia oblekały się w rzeczywistość.

Historia w znaczki wpisana

Powstał na ugorach

To wręcz nieprawdopodobne, jak szybko powstała ta kolebka nowoczesnej kinematografii. Bo wpierw tam, gdzie dziś kręci się filmy było tylko ściernisko, gorzej nawet – pusta, nieurodzajna przestrzeń, którą bardzo powoli zagospodarowywali farmerzy, kowboje, poszukiwacze złota, bandyci. Ale Kalifornia przyciągała także coraz więcej ludzi ze wschodu USA swym łagodnym klimatem i dostatkiem słońca. Kupowali ziemię i budowali się. Już w końcu XIX w. przeobrazili leżące odłogiem ziemie, w całkiem spore miasteczko. Jeszcze bez nazwy, ale to zmieniło się w 1887 r., kiedy żona jednego z najaktywniejszych jego mieszkańców, pani Wilcox, nawiązała w pociągu rozmowę z panią, która przyjechała z Florydy i przedstawiając się powiedziała, iż mieszka tam w mieście zwącym się Hollywood. Pani Wilcox ta nazwa bardzo się spodobała, co przekazała mężowi, ten zaś uznał, iż jemu także pasuje, i tak również w Kalifornii pojawił się Hollywood, ściślej – Hollywoodland. Na razie był jednak miasteczkiem jak wiele innych.

Nowy rozdział w jego historii otwarł rok 1907 r., kiedy pewna firma, produkująca filmy w Chicago, z powodu złej pogody nad jeziorem Michigan, wysłała ekipę do Kalifornii, by tu nakręcić brakujące sceny plenerowe. Wypadły znakomicie, co zachęciło do przeprowadzki – już na stałe – innych producentów.

Pierwsze studio założyła tu firma Nestor Film Company, w 1912 r. było ich już 15, bo Amerykę ogarnęła kinomania, w 1920 r. co tydzień sale kinowe wypełniało 40 milionów widzów, domagających się, rzecz jasna, wprowadzania na ekrany wciąż nowych obrazów. Trzeba było więc je produkować, zatrudniać coraz więcej ludzi. Musieli gdzieś mieszkać, powstawało zatem coraz więcej domów, a w ślad za nimi – sklepów, restauracji, nocnych klubów itd. Filmy kreowały gwiazdy, te zaś, nieźle opłacane, fundowały sobie rezydencje przy najokazalszych ulicach i bulwarach. Podobnie reżyserzy i producenci. Rodziła siłę filmowa arystokracja.

W 1923 r. miejscowy magnat prasowy zafundował miastu jego ikonę – wielki billboard, tablicę z jego nazwą, mającą 13 liter, rozłożonych na płaszczyźnie rusztowania o wymiarach 9 x 15 metrów, które ustawiono na zboczu góry. Miała przyciągnąć nowych inwestorów, ale ustalono, że będzie reklamową wizytówką tylko przez półtora roku. Tymczasem stoi do dziś, okrojona teraz do słowa Hollywood sławi filmową metropolię. Niedawno wydawało się, że jej dni są policzone, bo jakiś deweloper chciał przeznaczyć zajmowane przez nią miejsce na nowe budownictwo. Podniosła się fala protestów: jak to, symbol stolicy kina, będący tym, czy dla Egiptu są piramidy, dla Paryża Wieża Eiffla, a dla Londynu Big Ben, miałby zniknąć? Dała pożądany efekt: zebrano fundusze przeznaczone na wykup ziemi zajmowanej przez billboard (razem 138 akrów) i tym samym zapewniono, że tablica będzie zawsze głosić chwałę amerykańskiego świata filmu.

Wróćmy jednak do studiów filmowych. Jako że było ich coraz więcej, musiały także ze sobą konkurować. To spowodowało, że niektóre upadły, a inne połączyły się w wielkie przedsiębiorstwa, grające teraz pierwszoplanowe role na kinematograficznym rynku (są to, przykładowo, Paramount, Universal, 20th  Century Fox, Sony/Columbia, Warner Bros). Tu wtrąćmy, że niebagatelny udział w tym interesie mieli także żydowscy imigranci z Polski. Tu przede wszystkim należy wymienić urodzonego w Warszawie Samuela Goldwyna (wcześniej Szmula Gelbfisza), który po uczestnictwie w rożnych spółkach założył w 1923 r. własną wytwórnię (Samuel Goldwyn Studio), ta zaś zapisała się w historii Hollywoodu długą listą wybitnych filmów i wylansowaniem wielu znakomitych gwiazd ekranu. Podobną rolę odegrali także bracia Warner z Krasnosielca, którzy w 1918 r. założyli wytwórnię filmów Warner Bros. Ona również  wsławiła się w następnych latach, zwłaszcza po udźwiękowieniu filmów, licznymi produkcjami do dziś uznawanymi za arcydzieła sztuki filmowej.

Oczywiście, filmy tworzą wielkie zespoły ludzi (amerykański przemysł filmowy liczy dziś około 2,5 miliona pracowników), to scenarzyści, reżyserzy, kamerzyści itd., ale obejrzawszy je, zapamiętujemy przede wszystkim aktorów. Ich plejada jest ogromna, w niej zaś wybijają się na czoło aktorki i aktorzy, którzy zostali uhonorowani najwyższą nagrodą filmową, prestiżowym Oscarem Akademii Filmowej, a także ci, którzy choćby byli do niej nominowani. Wielu z nich, choć już nie stają przed kamerami lub pożegnali się z tym światem, nadal ma swoich zaprzysiężonych fanów, wielu doczekało się biografii. Są więc legendą. I to właśnie sprawiło, że poczta USA zainicjowała w 1995 r. cykliczną emisję, którą nazwała „Legendy Hollywoodu”.
Corocznie jeden znaczek

Od tego czasu corocznie ukazuje się jeden znaczek z portretem sławy srebrnego ekranu (zawsze jest to osoba już nieżyjąca). Gratka dla filatelistów interesujących się kinem. Przedstawiamy wszystkie dotąd wydane, a jest ich już szesnaście, w kolejności ich ukazania się.


1995. Marilyn Monroe**(1926-1962). Uchodząca za seksbombę aktorka, zmarła w okolicznościach dotąd niewyjaśnionych. Jej filmografia liczy ponad 30 tytułów, wymieńmy kilka: „Mężczyźni wolą blondynki”, „Pół żartem, pół serio”, „Słomiany wdowiec”, „Jak poślubić milionera”.


1996. James Dean**(1931-1955).**Aktor, który wprowadził na ekrany problemy, nurtujące młodzież jego czasów. Najważniejsze filmy: „Na wschód od Edenu”, „Buntownik bez powodu”, „Olbrzym”. Był ikoną popkultury. Zginął w wypadku samochodowym.


1997. Humphrey Bogart**(1907-1957). Pamiętamy go zwłaszcza z filmów: „Sokół maltański”, „Casablanca”, „Afrykańska królowa”. Otwiera przygotowaną przez Amerykański Instytut Filmowy listę „Największych aktorów wszech czasów”.


1998. Alfred Hitchcock**(1899-1980). Nie był aktorem, lecz reżyserem, najwybitniejszym twórcą filmów sensacyjnych i kryminalnych, legendą w tym fachu. W większości swych licznych filmów sam się na chwilę, czasem na kilka sekund, pojawiał. Przypomnijmy kilka tytułów: „Rebeka”, „Okno na podwórze”, „Ptaki”.


1999. James Cagney (1899-1986). Jego specjalnością były role gangsterów. Filmy: „Wróg publiczny”, „Aniołowie o brudnych twarzach”, „Yankee Doodle Dandy” (to musical).


2000. Edward G. Robinson**(1893-1973). On także był najlepszy w rolach gangsterskich i policyjnych. Kilka tytułów: „Podwójne ubezpieczenie”, „Intruz”, „Key Largo”.


2001. Lucille Ball**(1911-1989). Wystąpiła w wielu filmach (np. „Poradnik żonatego mężczyzny”, „Smutny Jones”, „Radość życia”), ale wielką popularność przyniosły jej role w serialach TV.


2002. Cary Grant (1904-1986). Aktor dobrze pamiętany, był bowiem bardzo przystojny i występował w filmach mających ogromne wzięcie, przygodowych i kryminalnych. Z wielu wymieniamy: „Osławiona”, „Arszenik i stare koronki”, „Złodziej w hotelu”. Zajmuje drugie miejsce na liście „Najwięksi aktorzy wszech czasów”.

2003. Audrey Hepburn (1929-1993). Kinomani w niej się kochali, była bowiem wspaniała w wielu filmach, jak choćby „Rzymskie wakacje”, „Zabawna buzia”, „My fair lady”, „Śniadanie u Tiffany’ego” czy „Wojna i pokój”.


2004. John Wayne**(1907-1979). Wiadomo, jeśli western, to przede wszystkim on był ich bohaterem: „Dyliżans”,  „Rio Grande”, „Rio Bravo”, „Jesień Cheyennów”…


2005. Henry Fonda**(1905-1982). On również brylował w westernach: „Miasto bezprawia”, „Gwiazda szeryfa”, ale także w licznych dramatach, tu przede wszystkim w „Bitwie o Midway”.


2006. Judy Garland**(1922-1969). Była znakomitą aktorką, a także piosenkarką. Oto jej najbardziej znane filmy: „Czarodziej z Oz”, „Kulisy wielkiej  rewii”, „Zwariowana dziewczyna”, „Pirat”, „Narodziny gwiazdy”.


2007. James Stewart**(1908-1997). Aktor wielostronny, spisywał się świetnie zarówno w filmach sensacyjnych, kryminalnych i komediowych, a także w westernach. Wymieniamy kilka: „Mr. Smith jedzie do Waszyngtonu”, „Okno na podwórze”, „Anatomia morderstwa”, „Człowiek, który zabił Liberty Valence’a”.


2008.**Bette Davis**(1908-1989). Była związana z wytwórnią Warner Bros, jej najwybitniejsze filmy: „Kusicielka”, „Jezebel”, „Co się zdarzyło Baby Jane?”.


2009. Gary Cooper**(1901-1961). Wybitny aktor, dostał Oscara za całokształt dokonań przed kamerami. Słynne filmy: „Pożegnanie z bronią”, „Komu bije dzwon”, „Vera Cruz”, „W samo południe”.


2010. Katharine Hepburn**(1907-2003), laureatka aż czterech Oscarów. Jej partnerem, także prywatnie, był Spencer Tracy, z którym zagrała aż w dziewięciu filmach. Jej wybitne kreacje (z wielu): „Poranna chwała”, „Zgadnij, kto przyjdzie na obiad”, „Nad złotym stawem”, „Afrykańska królowa”. Zajmuje pierwsze miejsce na liście legendarnych aktorek Amerykańskiego Instytutu Filmowego. Znaczek z jej podobizną pochodzi z filmu „Kobieta roku” z 1942 r.

Znaczki drukowane są w arkuszach, zawierających 20 walorów, ozdobionych na marginesie fotosem z filmu z udziałem  aktorki czy aktora. Tu przykładowo arkusz ze znaczkiem portretującym Audrey Hepburn. Obok znaczków – aktorka w filmie „Śniadanie u Tiffany’ego”.

Filateliści amerykańscy wypatrują kolejnych znaczków z tego cyklu, typują aktorów, którzy ich zdaniem powinni w następnych latach trafić do serii. Wymieniani są m. in.: Marlene Dietrich, Gloria Swanson, Fred Astaire, Gene Kelly „PF” nr 2/2010), Spencer Tracy. Kto pojawi się na znaczku w 2011 r.? Poczekamy, zobaczymy…
Amanci i potwory

To, oczywiście, nie zamyka rozdziału „Kino na znaczkach amerykańskich”. Poczta USA wydała także znaczki z podobiznami znanych aktorów poza cyklem „Legendy Hollywoodu”, pokazała już, np., Grace Kelly, Gretę Garbo, Walta Disneya. W 1990 r. ukazała się czwórka dokumentująca klasyczne filmy z 1939 r. Ich tytuły: „Czarodziej z Oz” (aktorka: Judy Garland), „Przeminęło z wiatrem” (aktorzy: Clark Gable i Vivien Leigh), „Legia Cudzoziemska” (aktor: Gary Cooper) i „Dyliżans” (aktor: John Wayne).

W 1994 r. wszedł do obiegu arkusz z 10 znaczkami, prezentującymi – w karykaturach – gwiazdy filmu niemego, m.in.: Rudolfa Valentino, Charlesa Chaplina, Zasu Pitts, Harolda Lloyda i Bustera Keatona. Zamknijmy nasze spotkanie z kinematografią amerykańską serią z 1997 r., przedstawiającą potwory z filmów grozy. Tu ich bohaterami są: Lon Chaney („Upiór w operze”), Bela Lugosi („Drakula”), Boris Karloff („Frankenstein” oraz „Mumia”) i Lon Chaney junior („Wilkołak”).

Tadeusz Kurlus

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski