Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legendy z ulicy Krupniczej

Andrzej Kozioł
Jan Kaczara, podobno pierwowzór zaczarowanego dorożkarza
Jan Kaczara, podobno pierwowzór zaczarowanego dorożkarza Fot. Archiwum
Czworaki Literackie * Gałczyński wędruje przez nocny Kraków * Rodzi się mit zaczarowanego fiakra * Kisielewski spiera się z Polewką uzbrojonym w pistolety

Kiedyś, na początku XX wieku, stał tu dom niewielki, jednopiętrowy. Z czasem stał się własnością Adolfa Liebeskinda, który założył w nim knajpę ulubioną przez krakowskich fiakrów. Dlaczego dryndziarze upodobali sobie ten lokal? Bo był po drodze, w pobliżu postoju dorożek na rogu Krupniczej i Szujskiego. Nawiasem mówiąc, jeszcze po ostatniej wojnie stały w tym miejscu fiakry, konie melancholijnie zanurzały pyski w workach z obrokiem, a woźnice drzemali. Knajpy Liebeskinda dawno już nie było, na jej miejscu wyrósł okazały budynek, ale o nim później...

Kiedyś w małym budyneczku szumiało, pieniło się piwo. Stanisław Broniewski, który w dzieciństwie w szynku Liebeskinda kupował słodycze, tak wspominał knajpianych bywalców:

Zwalisty klient już od progu dysponował: „Trzy rumy po pińć i halbę piwa!”.

Ustawiano więc na blaszanym szynkwasie trzy kielichy z grubego szkła, pełne brunatnego płynu o aromacie landrynek, oraz duże piwo z czapą. Po wymieszaniu tego szatańskiego koktajlu pan dorożkarz przytykał na dłuższą chwilę kufel do bokobrodów. Jedynym znakiem pomyślnego przebiegu reakcji było powolne podnoszenie się kufla i systematyczny ruch grdyki, po czym kufel wracał na ladę z umownym stuknięciem i zabieg zaczynał się od początku.

Po serii, zależnej od temperatury powietrza i temperamentu pana fiakra, zapalało się fajkę z porcelanową główką, na której w technice wielobarwnej odbijanki widniał Tyrolczyk lub głowa Najjaśniejszego Pana. Fajka napełniona była knastrem za cztery centy, którym można było wypędzić mole z najbliższej okolicy. Bardziej dbający o styl wiedeńskich kolegów palili, wzorem cysorza, cienkie cygara na słomce, zwane „wirdżynią”.

Kraków, dorożkarska knajpa, piwo – czy to wam czegoś nie przypomina? Ależ tak, to przecież „Zaczarowana dorożka”, arcypoemat Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego:

... w knajpie dorożkarskiej,
róg Kpiarskiej
i Kominiarskiej,
idzie walc „Zalany Słoń”;
ogórki w słojach się kiszą,
wąsy nad kuflami wiszą,
bo w tych kuflach miła woń.

W 1911 roku Liebeskind na miejscu niegdysiejszego dorożkarskiego szynku zbudował okazały dom, w którym mieściła się między innymi cukiernia pani Perzanowskiej. Już nie fiakrzy, ale gimnazjaliści, zwani w Krakowie studentami (studentów nazywano akademikami), stali się bywalcami lokalu przy ulicy Krupniczej 22. Jednak widocznie piwne miazmaty nie ulotniły się całkowicie, widocznie wokół krążyły duchy bokobrodowych fiakrów, skoro właśnie tutaj Gał- czyński napisał jeden z najpiękniejszych poematów o Krakowie.

A skoro mowa o Gałczyńskim i „Zaczarowanej dorożce”, musi paść to nazwisko – Jan Kaczara. Starsi krakowianie doskonale pamiętają tego najbardziej znanego krakowskiego fiakra, który był kiedyś fragmentem Rynku równie charakterystycznym jak ratuszowa wieża. Znali go w Krakowie wszyscy i wszyscy wiedzieli, że woził mistrza Ildefonsa. Czy tak było w rzeczywistości?

Noc 1946 roku, dzięki której powstała „Zaczarowana dorożka”, została szczegółowo opisana przez Jerzego Ronarda Bujańskiego, który zresztą – podobnie jak Artur Maria Swiniarski – występuje w poemacie:__

Z ulicy Wenecja do Sukiennic
Prowadził mnie Artur
i Ronard,
a to nie takie proste, gdy jest
tyle kamienic
i gdy noc zielono-szalona.
Bo trzeba, proszę państwa,
przez cały nocny Kraków.

Według Bujańskiego, owszem, trzech panów szło Wenecją, ale zielono-szalona noc zaczęła się wcześniej i w nieco – ale tylko nieco – innym miejscu, na rogu Wolskiej, czyli Piłsudskiego, czyli Manifestu Lipcowego, i Retoryka:

… pewnego wieczoru – był to rok 1946, data historyczna! – wracałem z jakiejś bibki z uroczym kumplem, chociaż złośliwym kpiarzem – Arturem Swiniarskim. Nagle u zbiegu ulic: Retoryka i Wolskiej (…) zobaczyłem Konstantego Ildefonsa. Ale w jakiej niezwykłej scenerii! To tło właśnie zasługuje na przypomnienie jako otoczka, w której miała rozegrać się niezapomniana historia. (…) Widzę to… Tak, teraz, gdy kreślę te słowa, owa scena rozgrywa się jeszcze raz, jakby z odtwarzanej powtórnie telewizyjnej taśmy: Konstanty rozanielony, dziwnie podniecony, serdecznie obejmuje dorożkarskiego konia. Tu trzeba wyjaśnić, że na styku wymienionych ulic znajdował się wonczas postój drynd krakowskich, czyli pospolicie zwanych fiakrów.
Relacja Bujańskiego dowodzi faktograficznej wierności poematu Gałczyńskiego. A może Jerzy Ronard Bujański po latach nagina swoje wspomnienia, wzoruje je na „Zaczarowanej dorożce”? Bóg jeden wie, ale we wspomnieniach pojawia się nawet czarodziejska broszka:

dosyć fiakrowi w oczy
błysnąć specjalną broszką
i jużeś zauroczył
dorożkarza z dorożką.

Według Bujańskiego „specjalną broszką” była góralska spinka, którą dostał od starego gazdy z Murzasichla:

… wtedy zdarzyła się rzecz niezwykła. Błyskawicznym ruchem wydarł mi broszkę góralską, którą zwykłem spinać koszulę – to moja maskotka – mignął nią magicznymi spiralami – on, czarnoksiężnik Krakowa – przed oczyma dorożkarza i konia, i w owej chwili stało się to wszystko…

Nie wiadomo, kim był dorożkarz wspominany przez Bujańkiego...

Nie tylko Bujański uważał, iż był świadkiem narodzin dorożkarskiego poematu. Wydarzenie to relacjonował także Tadeusz Kwiatkowski. Tym razem dorożka miała stać nieopodal restauracji Pollera, z której wyszli Gałczyński i Kwiatkowski. Dorożkarzem miał być niewątpliwie Kaczara, przemawiający 13-zgłoskowcem. Fiakier zawiózł obu panów pod Wawel, następnie na Skałkę, a po drodze z ust Gałczyńskiego padły słowa: „Zaczarowany koń, zaczarowana dorożka”…

Komu wierzyć? Bujańskiemu czy Kwiatkowskiemu? A może obu? Może było więcej nocnych, pijanych kursów po Krakowie? Więcej słów o zaczarowanej dorożce? Tak czy inaczej, Kaczara przeszedł do legendy, sam stał się legendą. Już w 1957 roku pisał o nim jako dorożkarzu Gałczyńskiego Jan Adamski, później ten mit utrwalał Leszek Mazan. A ponieważ nie polemizuje się z legendami, nie zwracajmy uwagi na tych, którzy stwierdzili, że Jan Kaczara zasiadł na dorożkarskim koźle już po wyjeździe Gałczyńskiego z Krakowa...

Gałczyński mieszkał przy Krupniczej 22 tuż po wojnie, kiedy Kraków na krótko stał się literacką stolicą Polski, a dom Liebeskinda, „literackie czworaki”, jak mówiono, Parnasem. Kto tu nie mieszkał, kto nie bywał! Nienaruszone miasto i dom, podstępem wydarty zajmującym go sowieckim żołnierzom, przyciągały pisarzy z całego kraju. Stołówka, drażniąca wystrojem bawarskiej bierstuby, przyciągała krakowskich pisarzy, a środy literackie – mieszkańców miasta, i to długo, chyba do lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia.

Przez dom przy Krupniczej przewinęli się: wspomniany już Gałczyński, Miłosz (mieszkał przy św. Tomasza, ale bywał w„czworakach”), Andrzejewski, Tadeusz Peiper, Tadeusz Różewicz, Leon Kruczkowski, Adam Ważyk, w oficerskim mundurze. Ten sam Ważyk, który wkrótce miał krzyczeć, że trzeba urwać łeb drobnomieszańskiemu kanarkowi śpiewającemu w wierszach Gałczyńskiego.Wisława Szymborska, Stanisław Dygat, Stefan Kisielewski, który wdawał się w długie spory z Adamem Polewką, zadeklarowanym komunistą, noszącym zawsze pistolet, ale jednocześnie autorem rzeczy przepięknej, widowiska „Igrce w gród walą”. Szaniawski, Broszkiewicz. Posępny Jan Wiktor. Jalu Kurek. Mrożek.Wystarczy? Wystarczy, bo to kawał polskiej literatury, a przecież można dorzucić jeszcze sporo na- zwisk – od znanych po zapomniane.

I znów legendy... Nawet przejęcie domu przez pisarzy znamy w dwóch wersjach, Kwiatkowskiego i Brezy, a anegdoty, zazwyczaj przepyszne i wielokrotnie powtarzane, też zmieniają się, i bohaterami opowieści za każdym razem bywają inni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski