– Pechowo rozpoczęła się Pana przygoda z Sandecją.
– To dla mnie ciężki temat. Zimą do Nowego Sącza przyszedłem, żeby coś udowodnić, pokazać, na co naprawdę mnie stać. Do tego nigdy nie byłem piłkarzem kontuzjogennym. Tym razem los wybrał jednak inaczej.
– Kłopoty zaczęły się jeszcze w trakcie lutowego sparingu z Puszczą Niepołomice.
– Rywal zachował się dosyć brutalnie, bo zaatakował mnie wślizgiem od tyłu w postawną nogę, w ścięgno Achillesa. Najgorsze, że uraz wynikał z brawury przeciwnika. Cóż, to już jednak historia.
– W kwietniu zdążył Pan jednak zagrać w Suwałkach i w Nowym Sączu z Bytovią. Trener był nawet zaskoczony, że z Wigrami wytrzymał Pan całe spotkanie.
– Szczerze powiedziawszy, to też byłem zaskoczony. Moja gra wyglądała nawet nieźle. Aczkolwiek zapłaciłem za to tydzień później, właśnie w meczu z Bytovią. Nie dawałem rady fizycznie, dwumiesięczna przerwa zrobiła jednak swoje. Musiałem zejść z boiska wcześniej. Generalnie wyglądało to tak, że wcześniejszą kontuzję wyleczyłem, ale w trakcie wspomnianego spotkania z Bytovią, znowu po zderzeniu z przeciwnikiem, nabawiłem się urazu stawu skokowego.
– Jakie myśli przychodzą do głowy sportowca w takim momencie?
– Pierwsza to taka: Znów to samo, szkoda. Każdy z nas, sportowców, zna swój organizm. Czasami tylko łudzimy się, że coś wyjdzie lepiej. Przez długi czas starałem się trenować, grać na tabletkach przeciwbólowych, ale one chyba tylko zakłamywały rzeczywistość, być może nawet pogarszały stan nogi. Lekarstw brałem sporo, jednak kiedy tylko przestawały działać, ból narastał. To wszystko wynikało z ambicji, ale jak widać, nie do końca było mądre.
– Co teraz?
– Przede wszystkim trzeba wrócić do zdrowia. Niestety, potwierdziły się gorsze przypuszczenia i wkrótce mam mieć zabieg.
– Na początek letnich przygotowań będzie Pan gotowy?
– Na tę chwilę wiem tylko, że rehabilitacja może potrwać jakieś dwa miesiące, ale, naprawdę, nie chcę wróżyć z fusów.
– Pana umowa w Nowym Sączu kończy się dopiero za rok.
– Zobaczymy, jak się wszystko ułoży, jakie po sezonie decyzje podejmą włodarze Sandecji. Z całą pewnością nie jestem tego typu człowiekiem, który lubi przyjść do klubu, zgarnąć pieniądze i odejść, nie pokazując niczego. Zawsze, wszędzie byłem zaangażowany na sto procent. Najważniejsze, to odzyskać dyspozycję i w końcu udowodnić, że potrafię grać w piłkę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?