Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz, który operował uprzedzał, żeby przygotować się na śmierć

Paweł Szeliga
Mama była piękną, pełną życia kobietą – mówią Witold Ciągło (z lewej) i jego brat Radosław. – Chcemy wiedzieć, czy musiała odejść
Mama była piękną, pełną życia kobietą – mówią Witold Ciągło (z lewej) i jego brat Radosław. – Chcemy wiedzieć, czy musiała odejść FOT. PRZEMYSŁAW MALISZ
Nowy Sącz. U ciężko chorej 51-latki zdiagnozowano padaczkę alkoholową i odesłano ją do domu. Okazało się, że miała tętniaka. Chora zmarła. – Nie zbadano jej jak trzeba – żalą się bliscy kobiety. – Personel działał prawidłowo – uważa szpital

51-letnia Ewa Ciągło z Ju­raszowej nigdy nie uskarżała się na zdrowie, lekarzy odwiedzała rzadko. Gdy kilka dni temu karetka dwukrotnie wiozła ją na sygnale do sądeckiego szpitala, rodzina nie przypuszczała, że do domu żywa już nie wróci.

Kobieta poczuła przenikliwy ból głowy. Zaczęła wymiotować, drętwiała jej ręka, ciało prężyło się jak napięta struna.

– Lekarz w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym rozpoznał padaczkę alkoholową, choć badanie krwi wykazało zero promila – opowiada syn 51-latki Witold Ciągło. – Mamie podano kroplówkę i po kilkugodzinnej obserwacji odesłano ją do domu.

Tam jednak kobieta znowu źle się poczuła. Ból głowy był tak mocny, że wepchnęła do ust całe dłonie, by nie krzyczeć. W końcu zaczęła wyć z bólu, nad którym nie umiała zapanować. Gdy karetka dotarła na miejsce, lekarz próbował wkłuć się w żyłę, żeby umieścić tam wenflon. Trysnęła na niego krew. Wtedy rzucił zdenerwowany, że jest potężne ciśnienie i to pewnie musi być wylew.

Przerażony Witold Ciągło pojechał za karetką na SOR. Jego wyczerpaną matkę przyjmował ten sam lekarz, który kilka godzin wcześniej wypisał ją do domu.

– Był zdziwiony – opowiada pan Witold. – Zauważył głośno, że przecież mama wyszła ze szpitala na własnych nogach.

Prawie nieprzytomną z bólu kobietę zaintubowano. Wezwany na SOR neurolog polecił wykonać tomografię głowy pacjentki. Wykazała, że pękł tętniak w środkowej części mózgu. Karetką przewieziono ją do szpitala św. Łukasza w Tarnowie. Przeszła tam czterogodzinną operację, po której nie odzyskała przytomności. Zmarła 19 maja.

– Lekarz, który operował, od razu zasugerował, żebyśmy przygotowali się na śmierć – wspomina drugi syn pani Ewy Radosław Ciągło.

Zrozpaczona rodzina zmarłej złożyła w sądeckiej prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Uważa, że 51-latka zmarła wskutek błędu lekarskiego.

– Nie skonsultowano od razu jej przypadku z neurologiem, zrobiono tylko podstawowe badania, do szpitala w Tarnowie wieziono ją karetką, a można było wezwać śmigłowiec – wylicza rodzina pani Ewy. Jej bliscy w ostatniej chwili wstrzymali szpitalną sekcję zwłok. Obawiali się, że wykaże jedynie przyczynę śmierci, która przecież jest znana, a nie wyjaśni, czy szybsza diagnoza mogłaby ocalić jej życie.

Sądecka prokuratura wyłączyła się z badania tej sprawy. Śledztwo powierzono prokuraturze w Zakopanem. Jej szef Zbigniew Lis kazał zabezpieczyć dokumentację medyczną i zlecił sekcję zwłok Zakładowi Medycyny Sądowej UJ.

– Przeprowadzą ją niezależni biegli – podkreśla prokurator Lis. – Kolejni ocenią czy personel SOR działał prawidłowo.

Kierujący tym oddziałem Dariusz Cichostępski przekonuje, że tak było. Podkreśla, że nieprawdą jest, iż pacjentka po pierwszym przyjęciu na SOR miała objawy neurologiczne.

– Przy wywiadzie padaczkowym brak jest wskazań do tomografii głowy po każdym napadzie drgawek – podkreśla ordynator Cichostępski. – Wykonano badania podstawowe, które nie wykazały istotnych odchyleń. Podczas blisko czterogodzinnej obserwacji chora nie zgłaszała żadnych dolegliwości, co potwierdza raport pielęgniarski.

Ordynator dodaje, że lekarz badający 51-latkę ma blisko 10-letnie doświadczenie zawodowe. Sześć lat pracował na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii. Feralnego dnia pełnił 24-godzinny dyżur, co jest zgodne z przepisami.

Rodzina zmarłej nie kryje, że ma wątpliwości, czy dokumentacja medyczna zawiera prawdziwe informacje. Prof. Andrzej Szczudlik, wojewódzki konsultant ds. neurologii uważa, że jeśli w dokumentacji nie będzie wzmianki o objawach neurologicznych przy pierwszym przyjęciu, to szpitalowi trudno będzie udowodnić winę. – W klinice przy ulicy Botanicznej w Krakowie, gdzie pracuję, konsultujemy neuro­logicznie każdego pacjenta z padaczką – przyznaje prof. Szczudlik. – Na SOR-ach nie jest to jednak praktykowane, a wręcz niemożliwe, ze względu na koszty.

Neurolog potwierdza, że torsje powinny być wskazówką do konsultacji neurologicznych. Pytanie, czy wpisano ten objaw do dokumentacji.

– Tego nie mogę ujawnić na tym etapie postępowania – zastrzega prokurator Zbigniew Lis.

TĘTNIAK ZABIŁ 41-LATKA

Podobne, równie tragiczne w skutkach zdarzenie, miało miejsce w kwietniu 2013 r. w Limanowej. Tamtejszy SOR dwa razy odsyłał do domu 41-latka z Laskowej, który uskarżał się na potworny ból w klatce piersiowej.

Mężczyznę dowoziła na SOR karetka pogotowia. Za pierwszym razem odesłano go do domu z sugestią, żeby wziął tabletki przeciwbólowe. Za drugim zrobiono badanie krwi i EKG, które jednak nie wykazały odchyleń od normy. 41-latek z bólem w klatce piersiowej wrócił więc do domu. Dwa dni później sam pojechał do ośrodka zdrowia w Laskowej. Zmarł przed wejściem do gabinetu lekarskiego. Sekcja zwłok wykazała, że miał tętniaka rozwarstwiającego aorty. Mogłoby go wykryć echo serca, ale tego badania nie zrobiono. Sprawę bada prokuratura.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski