Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz rodzinny poszukiwany. Nawet taki, który rozpoczyna naukę

Dorota Stec-Fus
Do lekarza rodzinnego będzie się coraz trudniej dostać
Do lekarza rodzinnego będzie się coraz trudniej dostać FOT. TOMASZ HOŁOD
Zdrowie. W Małopolsce brakuje lekarzy wszystkich specjalności. Ale w zakresie medycyny rodzinnej sytuacja jest już dramatyczna.

Mamy zaledwie 11 tys. lekarzy rodzinnych! A to co najmniej o połowę za mało w porównaniu do potrzeb! – alarmuje dr Tomasz Sobalski, prezes Małopolskiego Kolegium Lekarzy Rodzinnych.

Przychodnie w naszym województwie, jak wynika ze stron internetowych Okręgowej Izby Lekarskiej, najczęściej poszukują lekarzy rodzinnych, internistów oraz pediatrów, czyli specjalistów potrzebnych w podstawowej opiece zdrowotnej (POZ).

Zarówno w dziennej, jak nocnej i świątecznej i to od zaraz. Oferujące pracę placówki są gotowe zatrudnić medyków na długo przed zdaniem egzaminu specjalizacyjnego, także tych, którzy naukę tego fachu dopiero rozpoczęli...

– Prawie codziennie słyszę pytania, czy nie znam ,,niezagospodarowanego” lekarza rodzinnego. Odpowiedź wciąż jest taka sama: negatywna – ubolewa dr Sobalski.

Pomimo ponawianych od lat monitów resort zdrowia przyznaje zbyt małą liczbę rezydentur dla tych absolwentów studiów lekarskich, którzy chcieliby kształcić się na lekarzy rodzinnych. Potwierdził to ogłoszony kilka dni temu rozdział miejsc specjalizacyjnych na ten rok.

Małopolska otrzymała w sumie 192 rezydentury, z czego dla kandydatów medycyny rodzinnej przypadło tylko 11. A to stanowczo za mało, by po ukończeniu 4-letniego kształcenia mogli zastąpić tych, którzy w tym czasie przejdą na emeryturę. Średnia wieku specjalistów tej branży jest bardzo wysoka i wynosi aż 55 lat.

– Już dzisiaj dochodzi do nieporozumień pomiędzy zniecierpliwionymi chorymi a przemęczonymi, coraz starszymi lekarzami, których nie ma kto zastąpić. Na oszczędnościowej polityce rządu ucierpi pacjent, bo jego dostęp do lekarza pierwszego kontaktu będzie musiał zostać ograniczony – podsumowuje Sobański.

Lekarza rodzinnego mogą zastąpić internista i pediatra. Ale ich także jest za mało. Wkrótce w małopolskich placówkach kształcenie w zakresie chorób wewnętrznych rozpocznie zaledwie dziewięciu medyków. – Interniści nie muszą pracować w przychodniach podstawowej opieki zdrowotnej (POZ), bo brakuje ich w szpitalach i poradniach specjalistycznych.

I będą tam przechodzić. Niedawno z pracy w jednej z naszych placówek zrezygnowała lekarka z tą specjalnością. Powód? Spór, jaki w grudniu toczył minister Bartosz Arłukowicz z lekarzami rodzinnymi i jak lekceważąco ich traktował – ocenia dr Jerzy Radziszowski z Kolegium Zakładów Lecznictwa Otwartego w Krakowie.

Natomiast zgodnie z wcześniejszymi obietnicami, resort nieco lepiej potraktował pediatrię i dla kandydatów tej specjalności przeznaczył w Małopolsce aż 15 miejsc. Zważywszy jednak na olbrzymie braki kadrowe także w tej branży medycznej, to nadal kropla w morzu potrzeb.

Dr Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego, sytuację w niektórych rejonach kraju już dziś ocenia jako krytyczną. Np. w województwie lubuskim jeden lekarz przypada aż na 2,5 tys osób! – Z perspektywy wielkich miast, np. Warszawy czy Krakowa problem nie jest jeszcze tak nabrzmiały. Ale na niektórych obszarach Polski, szczególnie w rejonach górskich i podgórskich, gdzie praca jest najcięższa i chętnych do niej znaleźć najtrudniej, już dzisiaj dotępność chorego do POZ jest fatalna – mówi Krajewski.

Coraz więcej zastrzeżeń budzi także system kształcenia. Brak medyków niemal wszystkich branż sprawia, że kandydaci na lekarzy rodzinnych w ramach rezydentur coraz częściej pełnią dyżury w szpitalach. A to, zdaniem naszych rozmówców, jest niedopuszczalne. Jak podkreślają, oczywistym miejscem nauki rezydentów tej specjalności jest gabinet POZ oraz dom chorego.

WOLĄ BYĆ GINEKOLOGAMI LUB DERMATOLOGAMI
Absolwenci studiów medycznych w umiarkowanym stopniu interesują się kształceniem na lekarza rodzinnego. Po ukończeniu takiej rezydentury z reguły pracują jedynie w oparciu o kontrakt z NFZ.

Tymczasem ich koledzy, którzy wybrali inną specjalność – np. ginekolodzy, dermatolodzy czy stomatolodzy – oprócz zapłaty otrzymywanej z funduszu, najczęściej zarabiają także w ramach praktyk prywatnych. Do wyboru specjalizacji z medycyny rodzinnej młodych medyków zniechęca także to, że w ich ocenie zamyka im ona drogę do awansu zawodowego. Są bowiem ,,skazani” na gabinet POZ oraz dom chorego.

Lekarzy rodzinnych brakuje w całej Europie. Coraz częściej nasi rezydenci tej specjalności jeszcze przed zdaniem egzaminu specjalizacyjnego otrzymują propozycje atrakcyjnej pracy natychmiast po jego złożeniu. Oferty pochodzą z Norwegii, Szwecji, Dani czy Anglii.

Lekarz rodzinny w Polsce zarabia średnio kilka tysięcy zł miesięcznie. Tymczasem w Wielkiej Brytanii za tę samą pracę otrzymuje 10 tysięcy funtów. W Polsce, według danych OECD, na 1000 mieszkańców przypada zaledwie 2,2 lekarza. W Europie wskaźnik ten wynosi 4.

(DSF)

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski