Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz z darem Bożym i wyrok za łapówki [WIDEO]

Marcin Banasik
Marcin Banasik
Lekarz Jan S. podczas wczorajszej rozprawy w sądzie
Lekarz Jan S. podczas wczorajszej rozprawy w sądzie Fot. Marcin Banasik
Proces. Dziś prawdopodobnie zapadnie prawomocny wyrok w sprawie Jana S. Znany chirurg ze szpitala w Prokocimiu oskarżony jest o przyjmowanie łapówek od rodziców chorych dzieci.

Trzech krakowskich adwokatów nie kryło wczoraj oburzenia w sprawie wyroku sądu pierwszej instancji dotyczącego znanego lekarza Jana S.

29 marca tego roku Sąd Rejonowy dla Krakowa-Podgórza skazał na cztery lata bezwzględnego więzienia lekarza oskarżonego o branie łapówek. Do tej pory krakowski sąd lekarzy łapówkarzy traktował łagodniej. Dostawali najwyżej kary w zawieszeniu.

Jan S. odwołał się od wyroku. Wczoraj przed Sądem Okręgowym w Krakowie miało zapaść prawomocne orzeczenie. Sąd odroczył jednak podjęcie ostatecznej decyzji do dziś.

Obrońcy byłego pracownika szpitala w Prokocimiu podczas wczorajszych mów zgodnie twierdzili, że tak surowy wyrok jest rażąco niesprawiedliwy. Podkreślili również, że w tej sprawie wiele miejsca poświęca się łapówkom, zapominając o tym, że Jan S. to wybitna postać medycyny, który ma dar Boży.

Autor: Marcin Banasik

- W wyroku nie ma umiaru, rozsądku czy śladu empatii. Oskarżony nie jest przecież komputerowym pokemonem, który ma wiele żyć. To 71-letni człowiek, dla którego wyrok 4 lat więzienia oznacza dożywocie - bronił wczoraj przed krakowskim sądem lekarza Jana S. mec. Andrzej Kubas.

Z kolei mec. Michał Warcholik przekonywał sąd, że oskarżenia o przyjmowanie łapówek przez 11 lat nie można w tym przypadku rozpatrywać jako czynu, który trwał ciągle przez cały ten okres. Adwokat tłumaczył, że przestępstwa o charakterze ciągłym są planowane.

- Tutaj nie ma żadnych logicznych dowodów, aby rodzice małych pacjentów podczas pierwszych wizyt u lekarza przewidywali, że będą regularnie wręczali mu korzyści majątkowe - wyjaśniał mec. Warcholik.

Trzeci obrońca Jana S. mec. Jan Kuklewicz zwrócił uwagę na tę część oskarżenia, w której mowa jest o żądaniu przez lekarza pieniędzy od rodziców chorych dzieci.

- Żądanie jest kategoryczne i nie pozostawia wątpliwości. Nie można więc mówić o żądaniu, kiedy mamy do czynienia ze stwierdzeniem „dobry koniaczek może” - przekonywał mecenas Kuklewicz.

Prokurator Sławomir Zięba w odpowiedzi przyznał, że lekarz nie używał słowa „żądam”. - Jak inaczej jednak rozumieć jego stwierdzenia, że coś należy się dla niego, np. za przełożenie daty terminu zabiegu - dociekał śledczy.

Prokurator podkreślił także, że oskarżony przyjmował łapówki w postaci pieniędzy od ludzi biednych. - Wśród nich byli tacy, którzy musieli na to przeznaczać pieniądze uzyskane z pomocy społecznej lub zaciągać pożyczki. Wszystko to robili dla dobra swoich dzieci - podkreślał prokurator Zięba.

Na koniec rozprawy głos zabrał oskarżony. Jan S., który w emocjonalnym przemówieniu był bliski płaczu. - Nigdy, nigdy nie żądałem korzyści majątkowej od moich pacjentów - zapewniał lekarz.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski