Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekkoatletyka. Natalia Kaczmarek: ślubu na razie nie będzie, modelką nie zostanę

Paweł Wiśniewski
Paweł Wiśniewski
Natalia Kaczmarek - piękna i mądra
Natalia Kaczmarek - piękna i mądra Adam Guz
Natalia Kaczmarek po raz drugi w karierze została mistrzynią Polski. Zaraz po zakończeniu zawodów w Suwałkach, złota medalistka olimpijska w sztafecie mieszanej 4x400 metrów i srebrna w kobiecej sztafecie 4x400 metrów, chętnie zgodziła się na rozmowę, odkrywając wiele ciekawych tajemnic...

Czy wierzy pani w miłość?

Chyba tak…

Zapewne wie pani, do czego - a właściwie do kogo - zmierzam…

Nie, nie wiem…

Potwierdza pani, że jest w związku z Konradem Bukowieckim, multirekordzistą świata juniorów w pchnięciu kulą?

Tak, oczywiście. I nie jest to żadna tajemnica.

Podobno mężczyzna bez kobiety to tylko połowa mężczyzny… Kibicujecie sobie wzajemnie?

Naturalnie. Akurat podczas mistrzostw Polski w Suwałkach, Konrad przegrał z Michałem Haratykiem, ale taki jest sport.

Jak zaczęła się Wasza życiowa przygoda?

Ze sportowcami jest tak, że generalnie dużo czasu spędzają razem. Taka jest specyfika naszej profesji. Wspólne zgrupowania, wspólne treningi i jakoś tak wyszło…

Jak długo jesteście „po słowie”?

To już cztery lata.

Czy związki sportowców to trudne relacje?

Nie wiem, czy trudne. Na pewno jest mi łatwiej w porównaniu z innymi dziewczynami. Mamy ten komfort, że możemy więcej czasu spędzać ze sobą. Kiedy mamy obóz, koleżanki zostawiają swoich partnerów w domu. My z Konradem na pewno mamy łatwiej.

Myślicie o ślubie?

Nie wiem, nie wiem, co powiedzieć…

To co pani czuje?

Na razie nie planujemy ślubu.

Nie myślała pani o zawodzie modelki?

Nie.

Dlaczego?

Chyba nie bardzo nadaję się do tej roli. Zdecydowanie lepiej czuję się w świecie sportu.

Tegoroczny sezon zaczynała pani z rekordem życiowym 50.70. Na mityng „Zlata Tretra” w Ostrawie, „urwała” pani z tego wyniku ponad pół sekundy… 50.16 to drugi czas w historii polskiej lekkoatletyki na dystansie 400 metrów. Szybciej biegała tylko legendarna Irena Szewińska. Gdzie jest granica możliwości Natalii Kaczmarek?

Zwyczajnie nie wiem. Na razie nie stawiam sobie żadnych granic. Cieszę się bieganiem, cieszę się tym co robię. Sprawia mi to dużą przyjemność i frajdę. I na tym etapie kariery sportowej to jest dla mnie najważniejsze. A wracając do Ostrawy to jestem bardzo szczęśliwa i... zdziwiona. Nie spodziewałam się, że wygram i o tyle poprawię rekord życiowy.

Dzisiaj mamy w Polsce bardzo mocną grupę pań specjalizujących się w bieganiu jednego okrążenia stadionu. Mówią o Was „Aniołki Matusińskiego”. Podobno świat zmienia się z dnia na dzień, kobieta z minuty na minutę…

To jest rywalizacja stricte sportowa – wygrywa najlepszy. Poza bieżnia jesteśmy koleżankami, lubimy się, szanujemy. Nikt nikomu nie ma za złe, że wygrywa. Mamy zdrową rywalizację.

I nie ma żadnej zawiści?

Oczywiście, że nie ma. Przecież razem biegamy sztafetę, mamy wspólne cele. Raczej trudno byłoby nam wspólnie trenować, gdyby były niezdrowe układy...

Czy w finale mistrzostw Polski chciałyście panie coś sobie udowodnić?

Nikt nikomu nie musi niczego udowadniać. Każda z nas biega na swoje konto. Z pewnością to są trudne biegi, ale wygrywa najlepszy. Dzisiaj wygrywam ja, a w następnym starcie może to być inna dziewczyna.

Jak to jest, że tak wątła, wręcz filigranowa kobieta, biega tak szybko? I to - uważany za najtrudniejszy - dystans 400 metrów?

Nie, nie czuję się wątła. Ciężko trenuję i wydaje mi się, że wręcz jestem silna, jak na kobietę. Na pewno nie jestem wątła. Po to biegamy, chodzimy na siłownię, żeby były wyniki. I to się - przynajmniej na razie - udaje.

Przymierza się pani do 100 lub 200 metrów?

Te typowo sprinterskie dystanse biegam wyłącznie treningowo. Chodzi o kwestie szybkościowe. Jest to również trochę niebezpieczne - to są jednak naprawdę inne prędkości. Szczególnie 100 metrów to jest inne bieganie. Więc staram się unikać tej konkurencji.

Czy jest już pani gotowa zmierzyć się z legendą Ireny Szewińskiej?

Mam pełną świadomość, kim była pani Irena. To postać niezwykła w świecie sportu. Nie tylko polskiego, ale i światowego. Dzisiaj nie myślę o dorównaniu tak fenomenalnej zawodniczce. Na razie jest to przepaść. Cieszę, że z tych wyników, które osiągam. Nie myślę o tym, żeby ustanowić jakiś rekord czy uporać z barierą 50 sekund. Na takie bieganie musi się złożyć wiele czynników. Proszę mi wierzyć - to nie jest takie proste…

Stać panią dzisiaj na te 49 sekund?

Nie wiem.

Co musiałby się wydarzyć, by stało się realne?

Nie mam zielonego pojęcia. Bardzo zależy mi utrzymywać się na bardzo wysokim poziomie, szczególnie na tych najważniejszych imprezach, a przecież w tym roku ich nie brakuje - mistrzostwa świata i Europy i to w niespełna miesiąc. I wiem, że może być to bardzo trudne. Ale mam nadzieję, że to się uda.

Jakie najbliższe plany ?

Już 15 czerwca start w Marsylii, a trzy dni później w Diamentowej Lidze w Paryżu.

Na koniec, dla formalności… adres i trener…

Na co dzień mieszkam we Wrocławiu, i trenuję pod okiem Marka Rożeja, który wcześniej szkolił m.in. Martę Chrust-Rożej, Joannę Linkiewicz, Rafała Omelko czy Jakuba Krzewinę.

Dziękuję i wraz z naszymi czytelnikami, trzymamy kciuki.

Dziękuję i wszystkich Państwa pozdrawiam.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lekkoatletyka. Natalia Kaczmarek: ślubu na razie nie będzie, modelką nie zostanę - Sportowy24

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski