Lektor z internetu

Gdy musi sięgnąć po fachową literaturę, też mu obojętne, czy naukowe rozważania prowadzone będą po polsku, czy po angielsku. A dodać trzeba, że angielskiego uczył się wyłącznie w szkole – ściślej mówiąc – w różnych szkołach, poczynając jednak od przedszkola. Wiem, że nie wypada, ale mu zazdroszczę…

Jedynym językiem, w którym mogłabym jeszcze teraz się dogadać, jest rosyjski. Mojemu pokoleniu wpajano go od piątej klasy podstawówki, a zakończono na drugim roku studiów. Języki zachodnie traktowane były w szkole po macoszemu. No, bo na co mogły się przydać? Gdy jednak dorosłemu zamarzyło się poznanie obcego języka, mógł próbować swoich sił na kursach w instytutach albo klubach MPiK.

Teraz nauka języków w szkołach stawiana jest na piedestale – angielskiego uczą się już maluchy, a przykład, jakie owoce to daje – mam właśnie w domu. Ale istnieje też wiele innych możliwości – kursy przeróżnych języków na wszystkich poziomach, dokształcanie we władaniu obcą mową w różnych specjalnościach itp. To jednak spory wydatek i obowiązek, nie mówiąc o tym, że można się nabawić kompleksów, gdy trafi się między zdolniejszych i bardziej elokwentnych od siebie. Ale zostają jeszcze kursy do samodzielnego zaliczenia. Wystarczy włożyć do komputera odpowiednią płytkę i już…Oczywiście, o ile ma się na tyle silnej woli, żeby systematycznie uczyć się samemu.

Wyjściem pośrednim są internetowe kursy językowe, które kosztują niepomiernie mniej, niż tradycyjne, a poza tym nie wymagają nawet wychodzenia z domu. Gdy wpisze się odpowiedni adres, pokazuje się "mój” język, kurs i lekcja. Można rozsiąść się wygodnie, o obojętnej porze, a lekcja trwa tak długo, jak chcemy. Jeśli czegoś nie uda się zapamiętać, powtarzać można tak długo, aż zapadnie w pamięć. Bez ryzyka, że lektor posadzi nas w oślej ławce. Za to ile satysfakcji, kiedy uda się zrozumieć, o czym rozmawiają na ulicy Włosi, Anglicy albo Niemcy…