Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leon Chwistek - demon intelektu i... szabli, przyjaciel Witkacego

Marek Lubaś-Harny
Tak wyglądał Leon Chwistek według Witkacego. Za młodu Leon i Stanisław Ignacy Witkiewicz bardzo się ze sobą przyjaźnili
Tak wyglądał Leon Chwistek według Witkacego. Za młodu Leon i Stanisław Ignacy Witkiewicz bardzo się ze sobą przyjaźnili Fot. wikipedia
Podhale. Malarz, filozof, artysta, którego ukształtowało młodzieńcze życie z artystami w Zakopanem. To w jego rodzinnym domu Stanisław Ignacy Witkiewicz ulokował akcję swojej powieści „622 upadki Bunga, czyli demoniczna kobieta”.

W dzisiejszych czasach coraz większej specjalizacji trudno jest wyobrazić sobie wybitnego matematyka, który byłby równocześnie znaczącym malarzem awangardowym albo filozofa biorącego udział w prowokacjach artystycznych. A taki był właśnie Leon Chwistek. Czy to przypadkiem nie atmosfera Zakopanego, gdzie ten syn skromnego lekarza spędził dzieciństwo i wczesną młodość, uczyniła z niego człowieka-orkiestrę? Przełom stuleci XIX i XX zaowocował przecież pod Tatrami prawdziwym wysypem niezwykłych indywidualności. A Chwistek wśród nich dorastał.

Artyści i taternicy

Zakopiańskie dzieciństwo zawdzięczał swemu ojcu. Bronisław Chwistek, medyk i działacz społeczny, zapisał się chlubnie w zakopiańskich kronikach. Urodził się w Krakowie, tam uzyskał dyplom, jednak czuł wyraźny pociąg do gór. Zaczął od Krynicy, gdzie był przez kilka lat lekarzem sanatoryjnym, by następnie, na przełomie wieków XIX i XX, tę samą funkcję pełnić w Zakopanem.

Posada musiała być nieźle płatna, bo wkrótce postanowił swe usługi medyczne sprywatyzować. Zbudował przy Krupówkach okazały drewniany dom, w którym prowadził zakład wodoleczniczy Hygea, przekształcony następnie na sanatorium przeciwgruźlicze. Interes nie szedł jednak zbyt dobrze. Hygea padła, a budynek został później przekształcony na hotel Kasprowy Wierch, działający w tym miejscu do dnia dzisiejszego.

Drugą zakopiańską siedzibą Chwistków była kupiona pod koniec XIX wieku Adasiówka przy drodze do Kuźnic, obecnej ulicy Przewodników Górskich. Tam z kolei urządził doktor Chwistek zakład dla nerwowo chorych. Ale i tu chętnych do leczenia się nie było chyba zbyt wielu, bo po czterech latach zrezygnował z tej działalności i założył Adasiówce pensjonat, który przez kilka następnych lat prowadziła jego żona.

W owym czasie Adasiówka stała jednym z nieformalnych salonów artystycznych Zakopanego. Kto tam wówczas nie bywał! Kompozytorzy z Mieczysławem Karłowiczem i Karolem Szymanowskim. Pisarze z Henrykiem Sienkiewiczem. Malarze z Adamem Chmielowskim, późniejszym świętym bratem Albertem. A nawet, o czym dziś wspomina się mniej chętnie, Feliks Dzierżyński.

Dorastając w takim towarzystwie, Leon Chwistek wcale nie stał się typem mola książkowego. Przeciwnie. Na przykład nauczył się doskonale władać szablą, co miało mu się przydać w późniejszym wieku. Także wiele chodził po Tatrach, czym zaraził go ojciec, organizujący górskie wyprawy w starym stylu doktora Chałubińskiego, z przewodnikami i kapelą góralską. Pierwszymi opublikowanymi w prasie tekstami późniejszego matematyka, filozofa, logika i teoretyka sztuki, były opisy tatrzańskich wycieczek.

Przewrotny chłopczyk

Przede wszystkim jednak nasiąkał atmosferą artystyczno-intelektualną. Już w dzieciństwie w jego życiu pojawił się młodszy od niego o rok Staś Witkiewicz, późniejszy Witkacy. Wspólnie też upłynęła im wczesna młodość. Witkacy musiał z domu Chwistków wynieść niejedno wspomnienie, skoro umieścił tu akcję swej pierwszej powieści „622 upadki Bunga czyli demoniczna kobieta”. Utwór był jak na swe czasy skandalizujący, tym bardziej że zawierał aż nadto czytelne aluzje do znanych wówczas w Zakopanem postaci, a zwłaszcza do romansu młodego autora ze starszą od niego o osiem lat wybitną aktorką Ireną, żoną Ludwika Solskiego. Nic dziwnego, że prozatorski debiut Stanisława Ignacego Witkiewicza ukazał się drukiem dopiero w roku 1972. Leon Chwistek został w tej powieści sportretowany jako baron Brummel w sposób następujący:

„Był to ogromny, doskonale zbudowany mężczyzna. Miał okrągłą, kształtną czaszkę, pokrytą gładko zaczesanymi włosami. Typowo krótkowzroczne, zielone oczy wychodziły mu z orbit przy lada sposobności, przy czym wargi wydymały mu się pogardą i robił wtedy wrażenie kogoś niezmiernie starego, trwającego od wieków już bez żadnej zmiany. Czasem, gdy się uśmiechał, twarz jego ogolona zupełnie przybierała prawie dziecięcy wyraz i wtedy wyglądał na nienormalnie rozrosłego, przewrotnego chłopczyka.”

„Przewrotny chłopczyk” także jako student dał się poznać jako indywidualność nieprzeciętna. Studiował długo, najpierw w Krakowie na UJ i ASP, później w Getyndze, Wiedniu i Paryżu. I jak to określił historyk sztuki Karol Estreicher: „w żadnych ramach się nie mieścił, rozsadzał wszystkie, wszędzie chciał być pierwszy i bezwzględnie twórczy”. Sam Chwistek twierdził: „Człowiek, który nie tworzy w każdej chwili życia jest nad brzegiem przepaści. Przynajmniej ja, o ile nie tworzę”.

Oczywiście, te cechy nie czyniły z niego człowieka łatwego. Filozof Kazimierz Błeszyński zauważył: „Chwistek zda się należeć do tzw. natur problematycznych. A są to, jak wiadomo, takie, które się w żadnych ramach pomieścić nie mogą, wszelkie przerastają i do wszelkich zarazem jakby nie dorastają, duchy niespokojne, złożone, bogate, pociągające i sympatyczne właśnie tym brakiem ram i granic”.

W obronie czci kobiecej

O temperamencie Chwistka niech zaświadczy fakt, że jako mężczyzna trzydziestoletni wziął udział w pojedynku, o którym rozpisywały się zagraniczne i polskie gazety. A zdarzyło się to w Paryżu, gdzie studiował rysunek. W tym samym czasie przebywała nad Sekwaną panna Olga Steinhaus, rodem z Jasła, siostra wybitnego matematyka Hugona, współtwórcy słynnej lwowskiej szkoły matematycznej. Wzajemny afekt zaowocował zaręczynami. Nie wszystkim znajomym narzeczona się spodobała. Kolega jeszcze z Krakowa, malarz Władysław Dunin--Borkowski, popełnił nieostrożność, że publicznie się o niej wyraził lekceważąco czy wręcz obraźliwie. O co poszło, na dobrą sprawę nie wiadomo, jednak z aluzji można się domyślać, że głównie o to, iż narzeczona była z pochodzenia Żydówką.

Dość, że Chwistek wyzwał impertynenta na pojedynek na szable, co w roku 1914 w Paryżu było na tyle niezwykłe, że zainteresowało prasę. Walka nie była bynajmniej pozorowana, Chwistek o mało nie rozpłatał Dunin-Borkowskiemu głowy, a ten ostatni zawdzięczał życie tylko temu, że się w ostatniej chwili uchylił i stracił tylko ucho.

Małżeństwo Chwistka z Olgą Steinhaus okazało się szczęśliwe, co można wyczytać także z jej portretów jego autorstwa. Mówiono wprawdzie, że nie utracił zainteresowania innymi kobietami, wydaje się jednak, że jeśli chodzi o jego fizyczne aspekty, to sprowadzały się one głównie do wyczynów na parkiecie tanecznym.

W późniejszych latach zresztą bardzo zestateczniał, na co niemały wpływ miały coraz bardziej dręczące go choroby. Bardzo przytył, a od pewnego czasu nie rozstawał się z laską, bo coraz bardziej dokuczała mu noga, nadwerężona podczas służby w I Brygadzie Legionów.

Słabości wielkości

Głowa jednak wciąż pracowała na najwyższych obrotach. Jak to określił Witkacy: „Jeśli do czyjegoś intelektu można zastosować epitet »demoniczny«, to chyba do intelektu jednego Leona Chwistka”. Wszechstronność jego umysłu jeszcze dziś musi budzić respekt. Doktoryzował się z filozofii, habilitował z logiki, jego prace z zakresu teorii sztuki stały się już klasyczne. Był m.in. głównym teoretykiem kierunku w malarstwie zwanego formizmem. Jako malarz też znalazł trwałe miejsce w historii sztuki.

Wydaje się jednak, że po swoim ojcu odziedziczył pewną życiową niezaradność. Nie umiał swych talentów przełożyć na pieniądze i zaszczyty, przez dwadzieścia lat wykładał więc matematykę w gimnazjum im. Sobieskiego w Krakowie. Dopiero później z rekomendacji Bertranda Russella objął katedrę logiki matematycznej na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Tam dał się poznać jako wykładowca oryginalny, o czym wspominał Karol Estreicher: „Wykładał po trosze tak, jak się dyskutuje w kawiarni, w gronie przyjaciół. (…) Przemawiał w sposób kapitalny, zawsze z pamięci, przy akompaniamencie rozkosznych min i gestów. Nie lękał się pewnych ekstrawagancji, które u innych jego kolegów wywoływały uśmieszki”.

Leon Chwistek próbował swoich sił także w prozie. W okresie międzywojennym napisał powieść „Pałace Boga” (również zawierającą akcenty tatrzańsko-zakopiańskie), jednak nie zdołał jej wydać za życia, gdyż wydawcy bali się przebijającego z tekstu radykalizmu społecznego. W czasie wojny rękopis zaginął, zachowały się tylko fragmenty.

Wydaje się, że właśnie w sferze ideologii moce intelektualne nieco Chwistka zawiodły, przynajmniej z dzisiejszego punktu widzenia. Zaraził się bowiem socjalizmem, być może właśnie od Dzierżyńskiego, którego spotykał zarówno w pensjonacie swej matki w Zakopanem, gdzie późniejszy „żelazny Feliks” wzmacniał swe nadwątlone zsyłkami zdrowie, jak i później w Krakowie, kiedy przez krótki czas mieszkali w tej samej kamienicy. W każdym razie, marksistowsko-leninowskiego wirusa nie pozbył się najwyraźniej do końca życia. W czerwcu 1941 roku ewakuował się ze Lwowa razem z Armią Czerwoną, a później został w Moskwie członkiem Związku Patriotów Polskich.

Przejrzeć na oczy i zrehabilitować się nie zdążył, zmarł bowiem jako schorowany 60-latek w Barwisze pod Moskwą 20 sierpnia 1944 roku...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski