Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leopold Rene Nowak wdał się z bezpieką w ryzykowną grę. Nie wyszedł z niej bez szwanku

Maciej Makowski
Przez wiele lat krakowski aktor i reżyser Leopold Rene Nowak uchodził za rzecznika i wielkiego przyjaciela Romana Polańskiego. Zaskakująca informacja o współpracy Rene z bezpieką błyskawicznie zakończyła tę znajomość. Na zdjęciu od lewej: Roman Polański, Emmanuelle Seigner, Andrzej Kostenko i Leopold Rene Nowak
Przez wiele lat krakowski aktor i reżyser Leopold Rene Nowak uchodził za rzecznika i wielkiego przyjaciela Romana Polańskiego. Zaskakująca informacja o współpracy Rene z bezpieką błyskawicznie zakończyła tę znajomość. Na zdjęciu od lewej: Roman Polański, Emmanuelle Seigner, Andrzej Kostenko i Leopold Rene Nowak REPRODUKCJA URSZULA OLSZOWSKA
Przyjaciela Horowitza, Skrzyneckiego, Polańskiego historia dopadła po kilkudziesięciu latach. Znanemu krakowskiemu aktorowi i reżyserowi UB nadał pseudonim „Tomek”. Imię bohatera z jego filmowego debiutu.

8 marca 2014 r. Do Stowarzyszenia Filmowców Polskich dociera anonimowy list. W nim kilka zdjęć dokumentów z teczki personalnej informatora krakowskiej bezpieki o pseudonimie „Tomek”.

W tym zobowiązanie do współpracy podpisane w marcu 1954 r. przez Leopolda Rene Nowaka oraz spisana przez niego lista znajomych. Wśród 17 nazwisk m.in. Roman Polański, Piotr Skrzynecki, Ryszard Horowitz.

Zainteresowanie

Kraków, 27 stycznia 1954 r. Gmach Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego przy ulicy Pomorskiej 2. Na biurku majora Eugeniusza Pękały, naczelnika Wydziału I (kontr­wywiad), ląduje raport referenta Stanisława Cholewy „o zezwolenie na opracowanie kandydata do werbunku w charakterze informatora”.

Kandydat to 20 -letni, nieźle zapowiadający się aktor Leopold Rene Nowak. Pękała zatwierdza werbunek. Zadanie otrzymuje oficer operacyjny chorąży Piotr Marczyński.

Bezpośrednie zetknięcie

Niecały miesiąc później – 25 lutego chor. Marczyński idzie do mieszkania Leopolda Nowaka, przy ul. Na Groblach 6. Ma przygotowany plan B: „W razie zastania w mieszkaniu kandydata innych osób będę chciał zakupić od kandydata kilka piór wietrznych produkcji CSR, którymi to kandydat handluje” – czytamy w raporcie do naczelnika Wydziału I [pisownia oryginalna].

Marczyński dzwoni „pod ósemkę”. Po chwili Nowak otwiera drzwi i zaprasza gościa. Jest sam. W żargonie bezpieki takie spotkanie nazywano „bezpośrednim zetknięciem z kandydatem”. Uwagę Marczyńskiego przykuwają zachodnie gazety. Na stole w pokoju leżą numery m.in. brytyjskiego dziennika „Daily Worker” i niemieckiego „Berliner Zeitung”.

Początek rozmowy jest banalny. Panowie wymieniają uwagi na temat szkodliwości palenia papierosów. Następnie przechodzą na tematy związane z okupacją i obecną sytuacją materialną Nowaka. Ot, zwykła pogawędka. Marczyński notuje w raporcie, że kandydat sam zaczyna opowiadać o swoich filmowych rolach, pokazując przy tym zdjęcia znajomych aktorów.

Mówi, że w Niemczech, Holandii i Belgii poznał wiele osób. Nie podaje jednak nazwisk. Chwali się znajomością języków obcych. Ubek pyta Nowaka o kolejne spotkanie. „Kandydat odpowiedział, że bardzo chętnie udzieli nam każdej informacji i zawsze jest w domu po południu” – pisze w raporcie sporządzonym jeszcze tego samego dnia.

81-letni Leopold Rene Nowak siedzi dziś w fotelu w salonie swojego krakowskiego domu. Przegląda ubecki raport. – Młody, wysoki, przystojny i poważny. Nieźle– czyta i głośno się śmieje. – Pamięta pan spotkanie z Marczyńskim? – Nie – stwierdza bez wahania. – Przyszli rano. Było ich trzech. Wzięli mnie na Batorego (komenda milicji) i trzymali cały dzień. Jak wróciłem, to wszystko było skopane. Zrobili rewizję – opowiada. W dokumentach bezpieki nie ma słowa ani o przesłuchaniu na Batorego, ani o rewizji. Leopold Rene Nowak utrzymuje, że nie wiedział, z kim ma do czynienia. – Nie przedstawiali się – ucina.

To mało prawdopodobne. Po spotkaniu własnoręcznie podpisał zobowiązanie do zachowania tajemnicy z „przeprowadzonej rozmowy z funkcjonariuszem WUBP w dniu 25 lutego 1954 r.” Mógł nie znać jedynie prawdziwego nazwiska ubeka. Oficerowie operacyjni często posługiwali się fikcyjnymi danymi.

Werbunek

Dzień po rozmowie z Nowakiem Piotr Marczyński składa raport majorowi Lutosławowi Stypczyńskiemu, szefowi WUBP w Krakowie „o zezwolenie na dokonanie werbunku w charakterze informatora”.

Zamierza wykorzystać młodego aktora do rozpracowywania środowisk handlarzy obcą walutą, środowisk proamerykańskich oraz osób, które nieleganie zbiegły z kraju. „Wstępne opracowanie kandydata wykazało, że kandydat trudni się handlem zegarkami wyższej jakości, motocyklami i wszelkimi artykułami pochodzącymi z zagranicy” – pisze ubek. „Jego znajomi mogą być podatni do prowadzenia wrogiej działalności i wykorzystania ich przez agenturę obcych wywiadów” – uzasadnia.

Plan Marczyńskiego zakłada zwerbowanie „kandydata” przy wykorzystaniu tzw. kompromatów, czyli materiałów kompromitujących. Stypczyński daje Marczyńskiemu zielone światło, a Leopold Nowak już niedługo stanie się celem szantażu.

Zadanie rozpracowania i zdobycia „haków” na Nowaka, służby powierzają dwóm informatorom o pseudonimach „Sierp i Młot” oraz „Stary”. Na podstawie składanych przez nich donosów można wywnioskować, że byli jego bliskimi znajomymi. Doniesienie agencyjne z 23 lutego 1954 r.: „Pracuje dorywczo w Teatrze Młodego Widza (...) W teatrze handlował czeskimi piórami.(...) Często przynosi części motocyklowe. Nowe, zagraniczne. Sierp i Młot”.

Przed południem, 1 marca, Marczyński po raz kolejny odwiedza Nowaka w jego mieszkaniu. Proponuje spotkanie pod kinem „Wolność” (w tym samym budynku siedzibę ma WUBP), wieczorem, jeszcze tego samego dnia. Nowak przychodzi punktualnie. Ubek zaprasza go do gmachu urzędu „w celu spisania pewnych spraw odnośnie jego osoby”.

Leopold Nowak przystaje na propozycję. Marczyński przesłuchuje „kandydata” w charakterze podejrzanego. Ubek wypytuje go o dochody, od kogo otrzymywał i komu sprzedawał towary, którymi handlował. Pyta także o zagraniczne znajomości. Dzięki donosom dostarczonym przez „Sierpa i Młota” oraz „Starego” daje mu do zrozumienia, że bezpieka wie o nim wszystko i nie musi niczego ukrywać.

Ostatecznie Nowak przyznaje się do handlu częściami motocyklowymi, aparatami fotograficznymi i zegarkami. Grozi mu za to do 12 lat więzienia. „Począł się tremować i załamywać psychicznie” – napisze w raporcie z przesłuchania Marczyński. Młody aktor podaje nazwiska osób, z którymi zawierał transakcje handlowe i znajomych z zagranicy. Protokół przesłuchania działa jak straszak. – Przyznałeś się. Dopóki współpracujemy, to ten protokół leży u mnie w szufladzie, ale jak zaczniesz się migać, to ujrzy on światło dzienne – tłumaczy zasady Filip Musiał z Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie.

Ubek przekonuje 20-latka, że w ramach rehabilitacji powinien „wykazać swój stosunek do władzy przez udzielenie mu pomocy w wykrywaniu wrogów Polski Ludowej”. Po długim namyśle Rene własnoręcznie pisze zobowiązanie. Marczyński dyktuje. Udaje mu się wynegocjować z oficerem operacyjnym zapis o prawie do odmowy współpracy, jeśli zajdzie taka konieczność. Otrzymuje pseudonim „Tomek”. Od Tomka Spojdy, bohatera, w którego rolę wcielił się w swoim filmowym debiucie „Pierwszy start”. Na koniec Nowak spisuje listę znajomych. Wśród 17 nazwisk znaleźli się m.in. Roman Polański, Piotr Skrzynecki, Ryszard Horowitz.

Wyznanie

– Podpisał pan zobowiązanie do współpracy z bezpieką? ­– pytamy go dziś.

– Podpisałem. Posądzali mnie, że jestem amerykańskim szpiegiem. Ja sądziłem, że byli to milicjanci. Grozili więzieniem, deportacją. Po prostu się bałem. Zmusili mnie – odpowiada Leopold Rene Nowak. – Miałem wiele do stracenia – dodaje.

To prawda. W 1954 r., mimo młodego wieku, Nowak miał już za sobą wiele ról teatralnych i filmowych. Występował m.in. w Starym Teatrze, Teatrze Młodego Widza oraz w krakowskiej rozgłośni Polskiego Radia w audycji-teatrzyku Wesoła Gromadka. Tam poznał Romka Polańskiego. Zaprzyjaźnili się. Na srebrnym ekranie zadebiutował w 1950 r. Rok później zagrał w „Pierwszych dniach”, a w 1952 r. w pierwszym polskim filmie kolorowym „Przygoda na Mariensztacie”. Bezpieka zwerbowała go w momencie, kiedy kariera stała przed nim otworem.
Miesiąc po zarejestrowaniu Leopoda Nowaka jako informatora, ps. „Tomek”, Marczyński pisze w charakterystyce tajnego współpracownika „Obecnie w czasie współpracy z nim podaje dalsze informacje, jednak trzeba stwierdzić, że ograniczają się one do nazwisk, podając przy tym, by zainteresować się danymi osobami”.

Kim były te osoby? Trudno to ustalić. Donosy tajnych współpracowników znajdowały się w ich „teczkach pracy”. Po przemianach w 1989 r. rozpoczęto niszczenie akt byłego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a w szczególności właśnie „teczek pracy”.

Jeśli chodzi o zadania operacyjne wykonane przez Leopolda Nowaka, to z teczki personalnej informatora ps. „Tomek” zachowała się informacja o jednym. Dotyczyło nawiązania kontaktu z siostrą zbiega, „które wykonał pozytywnie”. Poszedł do niej pod pretekstem zaoferowania roli w filmie.

Leopold Nowak twierdzi, że nic takiego nie miało miejsca. – Pamiętam jedynie, że Walenty Titkow, I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Krakowie, poprosił mnie o sprawdzenie, czy pewna studentka, która mieszkała przy ul. Wybickiego obok kina „Wolność”, nie nadawałaby się do filmu – wspomina.

W zawieszeniu

Nadchodzi trudny czas dla komunistycznej agentury. 5 grudnia 1953 r. podczas podróży służbowej do Berlina Wschodniego ucieka na zachód ppłk Józef Światło, wicedyrektor Departamentu X Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Od jesieni 1954 r. Światło występuje w audycjach Radia Wolna Europa z cyklu „Za kulisami partii i bezpieki”.

W społeczeństwie pęka strach przed czarnymi wołgami i sypie się sieć agenturalna. Rada Państwa rozwiązuje MBP. Nadzór nad bezpieką przejmuje nowo utworzony Komitet do spraw Bezpieczeństwa Publicznego (KdsBP). WUBP zostają przekształcone na Wojewódzkie Urzędu ds. Bezpieczeństwa Publicznego (WKdsBP), a kontrwywiad przejmuje Wydział II.

Najprawdopodobniej w okresie reorganizacji aparatu bezpieczeństwa, inf. „Tomek” zostaje zawieszony. Bezpieka przypomina sobie o nim w lipcu 1955. „Obecnie biorąc pod uwagę to, że inf. jest młody i sprytny, posiada szerokie kontakty z artystami, gra on również role w filmach, może on być nadal wykorzystywany przez nasze org., gdyż do współpracy jest nadal chętny” – pisze w raporcie „o zarejestrowanie inf. ps. „Tomek”, ref. M. Ropek z Wydziału II.

Nie wiadomo, w jakich okolicznościach Leopoldem Nowakiem zainteresowała się sama góra. –W połowie lat 50. bezpieka zaczyna robić analizę źródeł. Okazuje się, że spora część agentury to werbunki puste, bez wartości operacyjnej – tłumaczy nam Filip Musiał z IPN.

W listopadzie 1955 r. praca inf. „Tomka” zostaje wzięta pod kontrolę Wydziału I Departamentu II (kontrwywiad) KdsBP w Warszawie. 29 października 1955 r. kier. Sek. II Wydz. I Dep. II KdsBP Marian Grudziński sporządza „Notatkę informacyjna dot. inf. Tomek”. Wynika z niej, że Leopold Rene Nowak przez cały okres współpracy złożył jedynie 8 doniesień niemających żadnej wartości operacyjnej. „Sam werbunek, a następnie praca z inf. „Tomek” jest dalece niedostateczna” – stwierdza Grudziński.

Nie szczędzi również krytyki Piotrowi Marczyńskiemu, który jego zdaniem przeprowadził werbunek „w sposób nieudolny”. Na koniec stwierdza, że „Tomek” to informator „perspektywny”. – Od połowy lat 50. rozpoczyna się proces – potęgujący się w kolejnych latach – odejścia od szantażu i przejścia na tzw. werbunek miękki. Żeby kandydat widział własny interes w przekazywaniu informacji – mówi Filip Musiał. Z tego założenia wyszli funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa, robiąc kolejne podejście do „Tomka”.

Wysoki oficer

24 listopada 1955 r. Leopold Nowak leci samolotem do Warszawy. Przed kinem „Polonia” spotyka się ze starszym referentem Stanisławem Iwanowem. O 13.30 na lotnisku dochodzi do kolejnego spotkania. – Wezwali mnie do stolicy. Spotkałem się tam z jakimś wysokim oficerem. Chciał, żebym po ukończeniu studiów został agentem wywiadu za granicą – mówi Nowak.

Oficerem, o którym wspomina, był sam naczelnik Wyd. I Dep. II, ppłk Henryk Żmijewski. „Podczas rozmowy stwierdzono, że nie jest on prawie wcale związany z pracą z naszymi organami. Funkcję swoją traktuje jako zło konieczne, nie jest przekonany o słuszności swojej współpracy” – pisze Iwanow w notatce służbowej sporządzonej dzień po spotkaniu z Nowakiem. Ostatecznie oficerowie bezpieki ustalają, że póki co nie nadaje się na informatora Departamentu II i przekazują go w ręce krakowskiego UB.

Leopold Rene Nowak dwukrotnie otrzymuje pieniądze od funkcjonariuszy bezpieki. 22 listopada 1955 r. na pokrycie kosztów podróży do Warszawy – 500 zł. 2o marca 1956 r. przyjmuje 300 zł od porucznika B. Macha „za wykonanie zadań zleconych”. Leopold Nowak twierdzi, że dostał je za skradziony wcześniej z teatru zegarek „Atlantic”. Nie tłumaczy jednak dlaczego bezpieka miała by to robić. Co więcej, w dokumentach nie ma nic o skradzionym zegarku ani czym były wspomniane „zadania zlecone”.

Ubecy jeszcze dwukrotnie – w listopadzie 1955 i październiku 1956 r. – podejmą próbę „włączenia” inf. Tomek. Bezskutecznie. 13 października 1956 r. inf. ps. Tomek zostaje wyeliminowany z czynnej sieci agenturalnej „z powodu odmowy dalszej współpracy z organami BP”. Jego teczka trafia do archiwum.

Od ostatniego spotkania Leopolda Rene Nowaka z oficerami bezpieki minęło ponad pół wieku. Dziś twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia, a wyciąganie trupów z szafy to zemsta. W 2012 r. dowiedział się, że jego dokument „Czarodzieje Honoratki” z udziałem m.in. Romana Polańskiego, Andrzeja Wajdy i Jerzego Hoffmana jest dostępny w internecie.

O sprawie poinformował prokuraturę. Stał się tym samym pierwszym polskim filmowcem, który zawiadomił organy ścigania o nielegalnym rozpowszechnianiu w internecie swojego dzieła. – Komuś się to nie spodobało. Pytanie komu? – mówi.

Jedno jest pewne. Po przyjaźni z Romanem Polańskim Rene Nowakowi pozostaną jedynie wspólne fotografie i wspomnienia. Dla Polańskiego informacja o współpracy z bezpieką oznaczała zerwanie długoletnich kontaktów.

***

Leopold Rene Nowak, znany reżyser, scenarzysta, aktor, producent filmowy, publicysta i działacz kultury.
Właściciel i szef studia produkcyjnego „Oficyna Filmowa Galicja”. Nowak urodził się w 1934 r. w Kolonii. Do Polski przyjechał w 1946 r.

Zamieszkał w Krakowie. Trzy lata później zadebiutował jako aktor w filmie „Pierwszy start” Leonarda Buczkowskiego. Studiował historię sztuki i psychologię. Występował m.in. w Starym Teatrze, Teatrze Młodego Widza (dziś Bagatela) i Grotesce.

Zagrał w ok. 80 filmach fabularnych. Jako reżyser i scenarzysta wziął udział w kilkudziesięciu produkcjach. Przez lata był także współpracownikiem Polskiego Radia w Krakowie. Prowadził również działalność publicystyczną. Swoje artykuły drukował m.in. w „Dzienniku Polskim”, „Przekroju”, „Życiu Literackim”, „Magazynie Filmowym”, „Przeglądzie Kulturalnym”. A także w niemieckich czasopismach „Bunte Illustrierte” i „Bild und Funk”, gdzie często opisywał Kraków. W 2002 roku został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski