Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lepiej być nałogowym alkoholikiem niż zdrową kobietą po czterdziestce

Sylwia Nowosińska
Przez ostatni rok do zabiegu in vitro zakwalifikowano 8685 par
Przez ostatni rok do zabiegu in vitro zakwalifikowano 8685 par Lucyna Nenow
Zdrowie. Część lekarzy i prawników oraz organizacje kobiece uważają, że reguły przyjęte przez rząd są niekonstytucyjne i dyskryminują panie. Niektórzy wręcz namawiają je do czynnego oporu w postaci wytaczania procesów rządowi, który przejawia typowo męski "punkt widzenia".

Program refundacji in vitro wyklucza z finansowania zabiegów kobiety po 40. roku życia. Nie ma natomiast przeszkód dla finansowania zabiegu starszym mężczyznom, a nawet osobom uzależnionym od alkoholu i nałogowym palaczom.

- Odbieranie możliwości finansowania in vitro kobietom, które później decydują się na macierzyństwo, to skrajna dyskryminacja. Znamy wiele przypadków, kiedy kobiety rodziły nawet po 50. roku życia i były szczęśliwymi matkami - podkreśla Urszula Nowakowska, dyrektorka Centrum Praw Kobiet w Warszawie.

Jej zdaniem rządowy program dyskryminuje nie tylko ze względu na wiek, ale także na płeć, ponieważ nie ma żadnych ograniczeń wiekowych w finansowaniu zabiegów dla mężczyzn. - Osoby, którym na tej podstawie zabiera się prawo do posiadania dziecka, powinny wytoczyć proces odpowiednim instytucjom - dodaje.

Zdaniem doktora Jarosława Janeczko z Kliniki Leczenia Niepłodności "Parens", podczas kwalifikacji powinno się także brać pod uwagę, czy kandydaci do otrzymania refundacji są palaczami, jaką stosują dietę, czy nie nadużywają alkoholu lub narkotyków itd.

Część lekarzy rozumie jednak stanowisko ministerstwa, które realizując program dotowania in vitro, chce pozwolić na zabiegi tylko u tych kobiet, u których istnieje największe prawdopodobieństwo zajścia w ciążę.

- Podstawowym kryterium jest skuteczność wykonanego zabiegu. Badania pokazują, że u kobiet po 40. roku życia prawdopodobieństwo zajścia w ciążę gwałtownie spada. Mężczyźni są płodni dłużej niż kobiety. U nich szansa na zapłodnienie spada dopiero ok. 50. - 60. roku życia - tłumaczy dr Sławomir Sobkiewicz, prezes Związku Polskich Ośrodków Leczenia Niepłodności i Wspomaganego Rozrodu. Ministerstwo Zdrowia nie narzuciło jednak w ogóle granicy wiekowej dla mężczyzn.

- Mężczyźni w średnim wieku, którzy chcą starać się o refundację in vitro, to naprawdę rzadkie przypadki - twierdzi dr Sławomir Sobkiewicz. Nie zmienia to faktu, że podeszły wiek ojca zwiększa u dziecka ryzyko poważnych mutacji genetycznych, a także zachorowań na autyzm, schizofrenię i innego rodzaju zaburzenia psychiczne.

Na forach internetowych znajdziemy wiele historii dojrzałych kobiet, które marzą o potomstwie. - Mąż bardzo chciałby mieć jeszcze jedno dziecko, a ja chcę tego jeszcze bardziej niż on. To nie żaden kaprys pani w średnim wieku, ale ogromna naturalna potrzeba - pisze użytkowniczka jednego z forów.

Dr Jarosław Janeczko rozumie, że kobiety po 40-tce mogą czuć się pokrzywdzone przez rząd. - Choć jest udowodnione, że skuteczność zabiegu po 40. roku życia znacznie spada, warto zauważyć, że każdy, kto płaci podatki, ma prawo liczyć na pomoc rządu - twierdzi ekspert.

Podobnego zdania jest dr Mateusz Klinowski, prawnik z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Metoda in vitro jest traktowana jako sposób leczenia bezpłodności. Każdy ma konstytucyjne prawo do opieki medycznej. Mamy także prawo moralne i etyczne do potomstwa, ponieważ posiadanie dzieci związane jest z poczuciem naszej tożsamości biologicznej - podkreśla.

Osoby starające się o dziecko, które czują się potraktowane niesprawiedliwie przez rząd, mogą mieć jednak problem z dochodzeniem swoich praw, ponieważ program nie jest ujęty w żadnym akcie prawa powszechnie obowiązującego, a funkcjonuje jedynie jako element polityki Ministerstwa Zdrowia. - Nawet jeżeli dostrzegamy w tym programie dyskryminację pewnych osób, to skuteczne dochodzenie ochrony ich praw będzie trudne - twierdzi dr Michał Krok, radca prawny.
Para, która pragnie zostać rodzicami po czterdziestce, nie ma też szans na adopcję noworodka. Joanna Gabańska z Ośrodka Adopcyjnego Towarzystwo Przyjaciół Dzieci w Krakowie przyznaje, że ludzie po czterdziestce dostają zgodę najwyżej na adopcję dzieci sześcio- i siedmioletnich. Jej zdaniem młodsi rodzice są lepiej przygotowani na wychowanie małego dziecka, bo nie mają jeszcze ukształtowanych pewnych sztywnych psychologicznych nawyków i przyzwyczajeń, które są widoczne u osób starszych i zarazem trudne do pokonania.

Dyrektorzy placówek adopcyjnych twierdzą, że odmawiają parom po czterdziestce prawa do adopcji noworodka na podstawie przepisów kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Ustawa jednak nie określa wprost różnicy wieku, jaka powinna dzielić rodziców, którzy przysposabiają dziecko.

Prawnicy podkreślają nawet, że wskazane jest, aby opiekę nad dzieckiem sprawowali ludzie doświadczeni i odpowiedzialni. - W obliczu postępującego starzenia się społeczeństw wiek rodziców adopcyjnych powinien być kwestią otwartą do uzgodnienia - przyznaje dr Klinowski z UJ.

Do udziału w rządowym programie leczenia bezpłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego w ciągu ostatnich 12 miesięcy zakwalifikowano 8685 par. Na finansowanie in vitro przeznaczono do tej pory 72,4 mln zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski