Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lepiej jest wygrać...

MK
Sebastian Steblecki miał wielki wpływ na wygraną "Pasów" Fot. Wojciech matusik
Sebastian Steblecki miał wielki wpływ na wygraną "Pasów" Fot. Wojciech matusik
Rozmowa z SEBASTIANEM STEBLECKIM, pomocnikiem Cracovii

Sebastian Steblecki miał wielki wpływ na wygraną "Pasów" Fot. Wojciech matusik

-Pana wejście odmieniło losy meczu.

- Czy ja wiem? Cała drużyna pokazała charakter, każdy walczył na sto procent. Akurat tak się zdarzyło, że miałem jakiś tam udział przy bramce. Niektórym mogło się wydawać, że to ja byłem strzelcem gola, ale od razu byłem pewny, że należy zaliczyć ją Łukaszowi (Zejdlerowi - przyp. żuk), bo piłka odbiła mu się od pleców czy nogi, co zmyliło bramkarza, bo rzucił się on w przeciwnym kierunku. Najważniejsze jest to, że pokazaliśmy wolę walki jako drużyna.

- Jakie zadanie dostał Pan od trenera, gdy wchodził na boisko?

- Było 0:0, graliśmy o zwycięstwo, trener oczekiwał, bym ożywił grę. Jak to wyszło? To już jest kwestia oceny trenera.

- Kilka razy zagrał Pan też jako rasowy obrońca...

- Tak, niepotrzebnie wprowadziliśmy sporo nerwowości pod koniec spotkania, cofnęliśmy się do obrony. Teraz trzeba będzie na to spotkanie spojrzeć z boku, na chłodno i przemyśleć błędy, żeby ich więcej nie popełniać, żeby w następnym spotkaniu, gdy będziemy prowadzić, nie cofać się.

- Trener mówił, że musiał Pan czekać na swoją szansę, czy czuł Pan, że to jest ten moment, kiedy się można dobrze zapisać i być bliżej podstawowego składu?

- Rezerwowy zawodnik jak wychodzi na boisko, to zawsze chce pomóc drużynie, pokazać się jak najlepiej, by dać do zrozumienia trenerowi, że może on na niego liczyć. Czekałem na swoją szansę i starałem się ją wykorzystać jak najlepiej.

- Bardzo skromnie Pan mówi o swoim udziale przy bramce, niepotrzebnie umniejszając swoje zasługi...

- Graliśmy 90 minut, było w ciągu meczu kilka sytuacji bramkowych, każdy dołożył swoją cegiełkę, akurat padło na mnie, że byłem autorem tego strzału. Mieliśmy trochę szczęścia. Ale tego uderzenia też by nie było, gdyby wcześniej nie oddawał strzału Sławomir Szeliga itd. Jesteśmy drużyną, każdy miał swój wkład w wygraną.

- Zdobyte punkty z GKS-em Katowice były szczęśliwe, zgodzi się Pan z taką tezą?

- Niepotrzebnie się cofnęliśmy i goście mieli kilka dobrych sytuacji, powinniśmy mieć chłodniejsze głowy pod koniec tego spotkania, trochę pograć, przegonić rywali, wtedy nie byłoby takiej nerwówki. Ale gdybyśmy mieli zremisować mecz w pięknym stylu, albo wygrać po gorszym, grając poniżej naszego poziomu, to wiadomo, że lepiej jest wygrać. Szczęście było po naszej stronie, oby to trwało jak najdłużej. Choć oczywiście nie możemy liczyć tylko na szczęście.

- Gra wygląda jednak gorzej niż w rundzie jesiennej...

- Czy ja wiem? To już jest kwestia oceny trenera, ja staram się wykonywać swoją pracę. Powiem na koniec tak - szczęście sprzyja lepszym.

Rozmawiał Jacek Żukowski

ROK BEZ GOLA

W sobotę minął równo rok, odkąd Michał Zieliński zdobył ostatniego gola w rozgrywkach ligowych. 29-latek, który trafił do Cracovii w przerwie zimowej, po raz ostatni na listę strzelców w meczu ligowym wpisał się 23 marca 2012 roku jako gracz Górnika Zabrze w meczu... przeciwko "Pasom". Jego ówczesny zespół pokonał Cracovię przy ul. Kałuży 3:1, a "Zielu" zdobył dwie bramki, wbijając gwóźdź do spadkowej trumny krakowian. Na usprawiedliwienia jego indolencji strzeleckiej przemawia fakt, że w ciągu tych 12 miesięcy rozegrał raptem 671 minut w meczach ligowych (w tym 147 w barwach Cracovii).

(MK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski