- Znamy losy naszych absolwentów i wiemy, że mają pracę, czyli uczymy pod prawdziwe potrzeby rynku - mówi Bolesław Bielak, dyrektor szkoły Cechu Rzemiosł Różnych w Nowym Sączu. Szkolą tu w ok. 20 zawodach. Uczniowie mają praktyki nie w szkolnych warsztatach, ale u pracodawców. Zyskują staż pracy i wynagrodzenie. - A jeśli się dobrze zaprezentują, to mają też pewne pierwsze miejsce pracy - zapewnia dyrektor.
Wypełniają lukę
- W zeszłym roku planowaliśmy nabór na cztery oddziały, a utworzyliśmy pięć - wylicza Lesław Tarasek, dyrektor Zespołu Szkół Zawodowych w Grybowie. A Krzysztof Ślipek, dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Nawojowej, dorzuca: - Mieliśmy dwie klasy pierwsze, teraz mamy trzy i kwalifikacyjny kurs zawodowy, na którym ponad 20 dorosłych chce się przekwalifikować na kucharza. Planujemy jeszcze kurs kelnerski, bo wiele osób chce kelnerować, choćby w Krynicy.
W Grybowie duże wzięcie mają kierunki związane z gastronomią, mechaniką samochodową i stolarstwem. - Uczniowie uznają, że fachowiec zawsze znajdzie pracę. Kusi ich zagranica, ale wielu zostaje i zakładają firmy. Bo jest zawodowa luka na rynku - mówi Tarasek.
Dobrych fachowców jest wciąż niewielu. Sporo wyjechało do pracy na Zachód. Młodzi mogą wypełnić tę lukę, jeśli nie pójdą w ślady poprzedników.
Kraj czy zagranica?
Kierunek technik żywienia w Nawojowej jest popularny, ale nie tylko z tego powodu, że placówka otrzymała prestiżowy certyfikat "Kuźni talentów kulinarnych" (Stowarzyszenie Kucharzy Polskich nadało go tylko pięciu szkołom w Polsce). Nie bez znaczenia jest również to, iż uczniowie jeżdżą na praktyki za granicę. Było na nich już 114 uczniów. Przed feriami wróciła grupa z Londynu. Dostali świetne referencje. - Czterem z nas zaproponowano: "Macie u nas pewną pracę, przyjedźcie choćby na wakacje do naszych restauracji" - mówi Halina Owsianka z kl III d Technikum Żywienia w Nawojowej.
Dyrektor wierzy, że młodzi nie uczą się po to, żeby wyjechać. A polscy pracodawcy czekają na kolejnych kucharzy z Nawojowej, bo poprzedni są już zajęci.
Pracodawca sam szkoli
Brak fachowców jest tak duży, że pracodawcy sami zaczęli ich szkolić. W Zespole Szkół nr 4 w Nowym Sączu, dawnym Technikum Kolejowym, wrócili do tradycji dzięki porozumieniu z PKP. Na ich zamówienie utworzono klasę o profilu kolejowym.
Uczeń podpisuje umowę, dzięki której otrzymuje stypendium (od 350 do 500 zł miesięcznie), a w zamian zobowiązuje się 3 lata odpracować w PKP. Pierwsza kolejarska klasa liczy 16 osób. - Ale będzie więcej - mówi Zenon Ćwik, dyrektor ZS nr 4.
Firma "Wiśniowski" prowadzi "Szkołę praktyk" na bazie gimnazjum w Wielogłowach.
- Potrzebujemy dobrze przygotowanych spawaczy, czy osób obsługujących wózki i suwnice - wylicza Stanisław Orlecki z "Wiśniowskiego". - Najlepszym uczniom proponujemy zatrudnienie, zostaje od 20 do 40 proc. z nich - dodaje.
Około 15 - 20 proc. kierowców zostaje natomiast w "Litwińskim" po kursie, który ta firma przewozowa sama organizuje. - Mam swoją szkołę nauki jazdy na tirach, ponieważ bardzo brakuje zawodowych kierowców - uzasadnia Piotr Litwiński. Kurs kosztuje ponad 7 tys. zł. - Można nie płacić, ale w zamian za trzyletni kontrakt w mojej firmie. Mimo to koledzy z branży podkupują wyszkolonych przez nas kierowców, bo też mają olbrzymie braki kadrowe - ubolewa.
Na praktyczną naukę zawodu FAKRO postawiło już w 1999 roku. - Również podręczniki przedmiotów zawodowych nie nadążają za rozwojem w branży budowlanej - mówi Paweł Kołbon, kierownik Działu Szkoleń Produktowych. Szkolą uczniów średnich szkół budowlanych, nauczycieli zawodu oraz studentów uczelni technicznych (budownictwa i architektury). Od tego roku zaczną współpracę ze szkołami m.in. w Czechach, Słowacji i we Włoszech.
Praktykanci uczą się również w Newagu i prezes Zbigniew Konieczek nie ma wątpliwości, że fachu najlepiej nauczą ich pracodawcy: - Kiedyś były szkoły przyzakładowe, dziś zadbajmy choć o to, by uczniowie mieli tyle nauki, ile praktyki. Wróćmy do zawodówek. Nie każdy musi być magistrem, tym bardziej że to coraz częściej oznacza bezrobocie.
OPINIA
Jan First, prezes Cechu Rzemiosł Różnych i Przedsiębiorczości w Nowym Sączu:
- Duża część młodzieży wybiera naukę zawodu. Cieszymy się, że wracają do łask zawody budowlane, takie jak murarz, monter wykończenia wnętrz, elektryk. Jest też zainteresowanie fachem mechanika samochodowego. W naszych szkołach cechowych w Nowym Sączu i w Złockiem mamy ponad 300 uczniów. Co prawda był taki czas, że mieliśmy ich ponad 600, ale od tego czasu w Nowym Sączu powstało wiele innych szkół zawodowych prywatnych, a i publiczne też się ożywiły. Dzisiaj rodzice i młodzież dostrzegają, że fachowcy też są potrzebni. I jeśli będą w swym zawodzie dobrze wykształceni, to mają nawet większe możliwości i szanse na znalezienie dobrej pracy niż ich koledzy po studiach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?