Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lepszy fach niż studiowanie

Bernadeta Waszkielewicz, JEC
W wielu firmach  przy produkcji nie może pracować ktoś, kto nie jest fachowcem.  By być pewnym swoich ludzi, niektóre sądeckie firmy same szkolą pracowników
W wielu firmach przy produkcji nie może pracować ktoś, kto nie jest fachowcem. By być pewnym swoich ludzi, niektóre sądeckie firmy same szkolą pracowników Anna Oskierko
Nowy Sącz. Szkoły zawodowe mają dzisiaj spore powodzenie. Zamiast studiować, młodzi szukają dobrego fachu. Kiedy nauczą się wziętego zawodu, pracodawcy z kraju i zagranicy sami się do nich dobijają. Wiele firm uczy zawodu w zamian za odpracowanie w nich kilku lat

- Znamy losy naszych absolwentów i wiemy, że mają pracę, czyli uczymy pod prawdziwe potrzeby rynku - mówi Bolesław Bielak, dyrektor szkoły Cechu Rzemiosł Różnych w Nowym Sączu. Szkolą tu w ok. 20 zawodach. Uczniowie mają praktyki nie w szkolnych warsztatach, ale u pracodawców. Zyskują staż pracy i wynagrodzenie. - A jeśli się dobrze zaprezentują, to mają też pewne pierwsze miejsce pracy - zapewnia dyrektor.

Wypełniają lukę
- W zeszłym roku planowaliśmy nabór na cztery oddziały, a utworzyliśmy pięć - wylicza Lesław Tarasek, dyrektor Zespołu Szkół Zawodowych w Grybowie. A Krzysztof Ślipek, dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Nawojowej, dorzuca: - Mieliśmy dwie klasy pierwsze, teraz mamy trzy i kwalifikacyjny kurs zawodowy, na którym ponad 20 dorosłych chce się przekwalifikować na kucharza. Planujemy jeszcze kurs kelnerski, bo wiele osób chce kelnerować, choćby w Krynicy.

W Grybowie duże wzięcie mają kierunki związane z gastronomią, mechaniką samochodową i stolarstwem. - Uczniowie uznają, że fachowiec zawsze znajdzie pracę. Kusi ich zagranica, ale wielu zostaje i zakładają firmy. Bo jest zawodowa luka na rynku - mówi Tarasek.

Dobrych fachowców jest wciąż niewielu. Sporo wyjechało do pracy na Zachód. Młodzi mogą wypełnić tę lukę, jeśli nie pójdą w ślady poprzedników.

Kraj czy zagranica?
Kierunek technik żywienia w Nawojowej jest popularny, ale nie tylko z tego powodu, że placówka otrzymała prestiżowy certyfikat "Kuźni talentów kulinarnych" (Stowarzyszenie Kucharzy Polskich nadało go tylko pięciu szkołom w Polsce). Nie bez znaczenia jest również to, iż uczniowie jeżdżą na praktyki za granicę. Było na nich już 114 uczniów. Przed feriami wróciła grupa z Londynu. Dostali świetne referencje. - Czterem z nas zaproponowano: "Macie u nas pewną pracę, przyjedźcie choćby na wakacje do naszych restauracji" - mówi Halina Owsianka z kl III d Technikum Żywienia w Nawojowej.

Dyrektor wierzy, że młodzi nie uczą się po to, żeby wyjechać. A polscy pracodawcy czekają na kolejnych kucharzy z Nawojowej, bo poprzedni są już zajęci.

Pracodawca sam szkoli
Brak fachowców jest tak duży, że pracodawcy sami zaczęli ich szkolić. W Zespole Szkół nr 4 w Nowym Sączu, dawnym Technikum Kolejowym, wrócili do tradycji dzięki porozumieniu z PKP. Na ich zamówienie utworzono klasę o profilu kolejowym.
Uczeń podpisuje umowę, dzięki której otrzymuje stypendium (od 350 do 500 zł miesięcznie), a w zamian zobowiązuje się 3 lata odpracować w PKP. Pierwsza kolejarska klasa liczy 16 osób. - Ale będzie więcej - mówi Zenon Ćwik, dyrektor ZS nr 4.
Firma "Wiśniowski" prowadzi "Szkołę praktyk" na bazie gimnazjum w Wielogłowach.

- Potrzebujemy dobrze przygotowanych spawaczy, czy osób obsługujących wózki i suwnice - wylicza Stanisław Orlecki z "Wiśniowskiego". - Najlepszym uczniom proponujemy zatrudnienie, zostaje od 20 do 40 proc. z nich - dodaje.

Około 15 - 20 proc. kierowców zostaje natomiast w "Litwińskim" po kursie, który ta firma przewozowa sama organizuje. - Mam swoją szkołę nauki jazdy na tirach, ponieważ bardzo brakuje zawodowych kierowców - uzasadnia Piotr Litwiński. Kurs kosztuje ponad 7 tys. zł. - Można nie płacić, ale w zamian za trzyletni kontrakt w mojej firmie. Mimo to koledzy z branży podkupują wyszkolonych przez nas kierowców, bo też mają olbrzymie braki kadrowe - ubolewa.

Na praktyczną naukę zawodu FAKRO postawiło już w 1999 roku. - Również podręczniki przedmiotów zawodowych nie nadążają za rozwojem w branży budowlanej - mówi Paweł Kołbon, kierownik Działu Szkoleń Produktowych. Szkolą uczniów średnich szkół budowlanych, nauczycieli zawodu oraz studentów uczelni technicznych (budownictwa i architektury). Od tego roku zaczną współpracę ze szkołami m.in. w Czechach, Słowacji i we Włoszech.

Praktykanci uczą się również w Newagu i prezes Zbigniew Konieczek nie ma wątpliwości, że fachu najlepiej nauczą ich pracodawcy: - Kiedyś były szkoły przyzakładowe, dziś zadbajmy choć o to, by uczniowie mieli tyle nauki, ile praktyki. Wróćmy do zawodówek. Nie każdy musi być magistrem, tym bardziej że to coraz częściej oznacza bezrobocie.

OPINIA
Jan First, prezes Cechu Rzemiosł Różnych i Przedsiębiorczości w Nowym Sączu:
- Duża część młodzieży wybiera naukę zawodu. Cieszymy się, że wracają do łask zawody budowlane, takie jak murarz, monter wykończenia wnętrz, elektryk. Jest też zainteresowanie fachem mechanika samochodowego. W naszych szkołach cechowych w Nowym Sączu i w Złockiem mamy ponad 300 uczniów. Co prawda był taki czas, że mieliśmy ich ponad 600, ale od tego czasu w Nowym Sączu powstało wiele innych szkół zawodowych prywatnych, a i publiczne też się ożywiły. Dzisiaj rodzice i młodzież dostrzegają, że fachowcy też są potrzebni. I jeśli będą w swym zawodzie dobrze wykształceni, to mają nawet większe możliwości i szanse na znalezienie dobrej pracy niż ich koledzy po studiach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski