Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leśni znów idą!

Redakcja
PAWEŁ GŁOWACKI: Dostawka

   Najbardziej wstrząsająca informacja ostatnich tygodni to wieść o opiekunach egzotycznych zwierząt w chorzowskim ogrodzie zoologicznym, którzy swym podopiecznym kradną pokarm. Tego u nas dawno nie było. Jeśli się nie mylę, tego u nas nigdy nie było. O co tutaj chodzi? Jaki jest prawdziwy sens tych dziewiczych wydarzeń? W jakiej sprawie kradną? Czy idzie im o dopłaty bezpośrednie do drugiego śniadania? Jak wygląda proceder? I ilu jest tych do cna zdesperowanych? Powiedzmy, że pięcioro. I by złapać zasadę ich mentalności, dodajmy, że są niechybnie wyznawcami niedawnej fuzji gazety "Fakt" z pieśniarzem Wiśniewskim, oraz fanami posłanki, na której listach wyborczych podpisało się paru nieboszczyków.
   Myślę, że spotykają się zawsze pod inną sosną. Nie może być inaczej, bo święte zasady konspiracji wyssali ze szkolnych gawęd o dzielnych łączniczkach za okupacji. Zawsze pod inną sosną i zawsze o innej godzinie, choć niezmiennie o świcie, gdy wróg, który nigdy nie śpi - chyba jednak śpi. Gumiaki podbili filcem - w ciszy brzasku są bezszelestni. Na kufajkach i portkach błockiem zapaćkali wszelkie jaskrawości - nic w ich wyglądzie nie rozpruwa monotonnej szarości poranka. Filcowe berety zsunęli na uszy. Żeby zmylić psy gończe - nie myją się. Czy proceder ich rzeczywiście jest niecny? A może jest on procederem pełnym zacnego, na głowie postawionego patriotyzmu? Może tutaj ułomnie zmartwychwstaje duch partyzantki? Może w tych pięciu niepoczytalnych sercach leśnych duch konspiracji na powrót stał się Królem-Duchem? Może oni są upiornie przekonani, że walczą za Boga, Honor i Ojczyznę, za mnie, za ciebie, za nas? Nie chce być inaczej. Bez takich kontekstów groteska chorzowskich wydarzeń jest nie do ogarnięcia dla normalnego obywatela.
   Idą więc leśni. Idą świt w świt. Żadnego szelestu, nawet cienia jaskrawości. Nic, tylko cichy ruch filcowych antenek beretów wśród szarych pni. Pełen profesjonalizm. Ruch antenek i wzruszająco szeptany stary hymn konspiratora. Idą, idą leśni, kompas mają z gwiazd. Nikt__nie słyszy pieśni, tylko jeden las. _Antek, opiekun fok, dźwiga wiadra pełne śledzi, Stefan zaś, ten od papug, wlecze wory orzeszków ziemnych. _Nie ma nikt na świecie domu, jak my mamy. Jest zielony w lecie, w zimie śnieżnobiały. _Dalej, z udźcami krowimi w garściach, człapie Janek od lwów i sunie objuczona kiśćmi bananów Terenia, przyjaciółka szympansów. _Mamy dach z gałęzi, z mchu miękkiego łóżko. Lampą jest nam księżyc, ponad leśną dróżką. _Oddział niezmiennie zamyka Hela, zwana królową grzechotników. Wspaniała dama! Jest pamięcią drużyny. Lubi konfabulować o tym, że jej praprapradziadek stracił oko pod Olszynką Grochowską, a prapradziadek - nogę w listopadzie, we wrotach Arsenału. Oraz że babka była szarą eminencją Hubala, zaś matka - tą, co Wałęsie kupiła ów mityczny długopis, którym wódz podpisał wolność.
   Hela zawsze jest ariergardą kuriozalnej konspiracyjnej marszruty i zawsze wlecze za sobą na smyczy stado białych myszek, co nigdy się nie podobało grzechotnikowi. Właśnie, nie podobało się - ale to już przeszłość. Zwierzęta pojęły leśnych. Zwierzęta wybaczyły złodziejstwo. Widząc, w jak mocarną groteskę wpadają leśni w chorzowskim zoo, zwierzęta stanęły po stronie groteski. Dziś więc, tuż za leśnymi, pod patriotyczne drzewo przybywa również fauna. Antek mówi: Hasło. Foka mówi: My. Antek kończy: Tu som. I pięknie jest. Pod sosną nie tylko europejski, ale i globalny ekumenizm kwitnie. Szympans stawia flaszkę, co bardzo cieszy leśnych. Antek zaś serwuje śledzia. I jadą z koksem! Ale cicho... Po cichutku, po maleńku, na paluszkach...
   Gdy idą bajania o śniegach powstania styczniowego - foka brawo wymlaskuje przednimi płetwami. Krew krowich udźców cieknie po brodzie Janka. Na wspomnienie o listopadowym - lew za Wyspiańskim wyrykuje pieśń Wysockiego: _Hej, do mnie, do mnie, do mnie, zwycięskie duchy - w orli lot. _Orzechy nikną w gardle Stefana. Gdy Hela bez żadnego zrozumienia klepie frazy z "Konrada Wallenroda" - małpa udaje człowieka, a grzechotnik gra na swym instrumencie tak, jakby to była lira Wernyhory. Gdy drżące wargi wzruszonej Teresy, okutane białymi resztkami mysiej sierści, wyszeptują słowo: Stocznia - dziób papugi przybiera kształt złotego rogu chama, pióra jej - kształt pióra na czapce, grzechotnik zaś jest sznurem. Po czym zostaje to, co zawsze. Mysie ogonki, łupiny, skórki, kości, rybie oczka i żałosny sen leśnych w objęciach spitych eksponatów.
   Czyż to nie piękne? Mój Boże, jeśli sąd mówi do posłanki, że na popierających jej kandydaturę listach podpisało się paru nieboszczyków, a ona ripostuje, że to spisek - to dlaczego szympans ma się z fanami tejże posłanki w trupa nie urżnąć w cieniu sosny? Jest tak pięknie, że warto zanucić: _Idą, idą leśni - drogę leśnym daj. Tam, gdzie my jesteśmy - tam jest wolny kraj!
? Warto, a nawet należy to zanucić! W imię wcale przecież nie żenującej formy wolności a` la leśni - trzeba zgłosić akces! Trzeba leśnym drogę dać! Hasło: Oni. Odzew: Niech Pan Bóg broni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski