Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leżę sobie przez godzinę i słucham muzyczki. Wiem, że to mi pomaga.

Redakcja
10 lutego 2013 roku, Nove Mesto. Tak Krystyna Pałka cieszyła się ze "srebra" MŚ w biegu na dochodzenie. FOT. SZYMON SIKORA/PZBIATH
10 lutego 2013 roku, Nove Mesto. Tak Krystyna Pałka cieszyła się ze "srebra" MŚ w biegu na dochodzenie. FOT. SZYMON SIKORA/PZBIATH
- Stoch, Kowalczyk, Pałka - czołówka Asów Małopolski to lista mocnych kandydatów do medali igrzysk w Soczi. Na skrawku Polski wyrosło pokolenie, które zaprzecza tezie, że jesteśmy krajem łamag, dzieci wychowywanych z dala od sportu.

10 lutego 2013 roku, Nove Mesto. Tak Krystyna Pałka cieszyła się ze "srebra" MŚ w biegu na dochodzenie. FOT. SZYMON SIKORA/PZBIATH

Rozmowa z biathlonistką KRYSTYNĄ PAŁKĄ, tegoroczną wicemistrzynią świata, zdobywczynią 5. miejsca w plebiscycie 10 Asów Małopolski

- Wcale tak nie jest. Owszem, problemem są często nie najlepsze zajęcia wychowania fizycznego w szkołach, sama pamiętam, jak wyglądały u mnie w podstawówce, ale trzeba też zaznaczyć, że dużą rolę odgrywają rodzice zwalniający swoje dzieciaki z wuefu. Ja uważam, że dzieci powinny uprawiać jak najwięcej dyscyplin sportowych. Nie wyczynowo, dla zdrowia. Zdolnej młodzieży jest sporo, ale by wyrastali kolejni reprezentanci Polski, trzeba stworzyć odpowiednie warunki do przygotowań. To zrobiono na przykład w Kościelisku, gdzie ostatnio miałam okazję biegać na nartach.

- I jakie wrażenia?

- Podziwiam tę gminę. Ludzie w Kościelisku wykonali kawał dobrej roboty - z jednej strony jest tam trasa na pięć, z drugiej na trzy kilometry. Można biegać, biegać i biegać. A trasa jest tak dobrze przygotowana, że mogłam używać nart przeznaczonych do startów, nie bojąc się, że je zniszczę. Fajne jest też to, że spotkałam wiele osób. Widać, że ten sport zaczyna się rozwijać.

- Pani jest już rozpoznawalna? Ludzie wskazują na Panią palcem czy wręcz podbiegają, zagadują?

- Tak, właśnie miałam parę takich sytuacji, musiałam się zatrzymywać na fotki (śmiech). Naprawdę to bardzo miłe.Ludzie biegają, więc wiedzą, ile pracy, wysiłku, poświęcenia trzeba włożyć w to, żeby móc biegać na wysokim poziomie.

- Teraz proszę wyjaśnić, dlaczego była Pani nieobecna podczas gali 10 Asów Małopolski. Innymi słowy: co robiła Pani w ubiegłym tygodniu w Austrii?

- Po ostatnim Pucharze Świata miałam badania w klinice Red Bulla, musiałam zostać na pięć dni w Salzburgu. Poza tym chciałam zrobić sobie regenerację z tym moim neurocoachingiem. Korzystam z niego od dwóch lat i wiem, że mi pomaga.

- Na czym polegają sesje neurocoachingu?

- Przez godzinę, czasem godzinę dwadzieścia, leżę sobie wygodnie w fotelu i słucham muzyczki. Są różne programy - zależne od tego, jak się w danym dniu czuję, czy jestem przed zawodami, czy po. Czy ma mnie to pobudzić, czy zregenerować. Relaksuję się, a muzyka pozytywnie wpływa też na mój układ nerwowy, poprawia koncentrację.

- Jak często z tego Pani korzysta?

- Kiedy tylko się da. W grudniu, przed zawodami w Hochfilzen, miałam siedem seansów. Mamy sporo wyjazdów, co oczywiście utrudnia częste wizyty w Austrii. Ale mam też iPoda z tą muzyczką, dzięki czemu mogę jej słuchać np. podczas podróży albo przed startem. Muzyka z głównego aparatu ma jednak mocniejsze oddziaływanie, dlatego staram się jeździć do Salzburga, kiedy to tylko możliwe.

- Neurocoaching zastępuje Pani współpracę z psychologiem?

- Można tak powiedzieć, ale to nie ma nic wspólnego z pracą, jaką wykonuje psycholog. To działanie na układ nerwowy i przyspieszanie regeneracji organizmu. Także poprawianie pracy serca. Raz na jakiś czas jeżdżę do Niemiec, gdzie przechodzę badania. Jestem podłączana do różnych aparatów, które wykazują, jakie są efekty tych sesji z muzyką dla organizmu, że wiek biologiczny serca obniża się. Po wysiłku potrzebujemy minimum 48 godzin, żeby się zregenerować, a dzięki neurocoachingowi mój organizm regeneruje się nieco szybciej.
- Zna Pani innych sportowców korzystających z metody neurocoachingu?

- Korzysta z niego wielu zawodników z narciarstwa alpejskiego - Austriaków, Niemców. Wśród skoczków Gregor Schlierenzauer. W biathlonie neurocoaching pomógł m.in. Magdalenie Neuner (dwukrotna mistrzyni olimpijska z Vancouver, zakończyła już karierę - przyp.). Miała duży problem ze strzelaniem, jej koncentrację poprawiło m.in. słuchanie Mozarta przed zawodami. Wiem, że teraz z neurocoachingu korzysta m.in. Szwajcarka Selina Gasparin. W tym sezonie zaczęła wygrywać zawody Pucharu Świata. Naprawdę, metoda jest sprawdzona, jej efekty udowodnione przez Niemców. Dla mnie jest bardzo dobra także dlatego, że jestem bardzo ruchliwą osobą i często nie potrafię znaleźć godziny, by spokojnie usiąść i odpocząć. A teraz wiem, ze muszę poświęcić godzinę dziennie na to, by poleżeć i posłuchać muzyki, zrelaksować się. Neurocoaching zmusza mnie do odpoczynku, którego wcześniej właściwie w ogóle nie było.

- Podczas sesji z muzyką nie może Pani pewnie wykonywać innych czynności?

- Właśnie, że mogę - pracować na komputerze, pisać coś. Ja przeważnie czytam książkę. Czasem łapię się na tym, że słuchając tej muzyki, czytam coraz szybciej.

- Kończy się najlepszy rok w Pani karierze. O ile szybciej doszłaby Pani do tego pułapu formy, gdyby nie problemy zdrowotne? Swoje zrobiły też pewnie lata ciężkich treningów, gdy głównym trenerem kadry był Roman Bondaruk...

- Myślę, że mogłam wcześniej dojść do dobrych wyników. Z drugiej strony te kontuzje, które stawały mi na drodze, też traktuję jako coś, co pomogło mi się znaleźć w tym miejscu, w którym jestem. Myślę, że bez tego mój charakter nie wzmocniłby się na tyle, abym mogła przezwyciężyć każdy gorszy moment. A jeśli chodzi o trenerów, Romana i Nadię (Biłową, prowadziła kadrę kobiet za czasów Bondaruka - przyp.), to z Nadią wykonałam kawał dobrej roboty. Nauczyła mnie, na czym polega strzelanie. Poza tym wykonałam bardzo dużą pracę treningową, to wtedy zbudowałam bazę, na której mogę się teraz opierać. Potem praca treningowa została zmieniona - doszło więcej dynamiki, szybkości. I zaczęłam szybciej biegać nie tylko ja, ale i pozostałe dziewczyny.

- Pani dużym atutem jest odporność na stres. Bo zakładam, że w biathlonie to, czy ktoś sobie radzi z presją, ujawnia się przede wszystkim na strzelnicy.

- Ja zawsze uważałam, że nie mam się czym stresować, czym denerwować. Podczas startów nie wykonuję nowych czynności - robię to, co robię codziennie na treningach. Bardzo się cieszę, gdy pojawia się u mnie stres, bo organizm wymusza wtedy większą koncentrację. Wtedy potrafię znacznie szybciej biegać i lepiej strzelać. Ale nie mam też poczucia, że skoro zdobyłam medal na mistrzostwach świata, to teraz cały czas muszę kręcić się koło podium. Biathlon jest dyscypliną loteryjną, tutaj naprawdę nie wiadomo, kto wygra.
- Myśli o igrzyskach przychodzą często?

- Jeszcze nie. Mam świadomość, że to główne zawody sezonu, ale cały czas koncentruję się na tym, by poprawić moją formę biegową.

- Przed igrzyskami, w styczniu, odbędą się trzy rundy Pucharu Świata. Wystąpi Pani we wszystkich?

- Chciałabym. Zależy mi na tym, żeby poprzez starty nabrać szybkości. Jestem typem zawodnika, któremu trudno dojść do optymalnej formy samymi treningami. Potrzebuję iskierki rywalizacji.

Rozmawiał TOMASZ BOCHENEK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski