Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lichwiarz żąda 8 proc. odsetek... miesięcznie

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
(zdjęcie ilustracyjne)
(zdjęcie ilustracyjne) Fot. Piotr Krzyzanowski
Prawo. Ślązak, który pożyczył rodzinie z Bibic 30 tys. zł, chce z pomocą komornika odebrać jej wszystko: firmę, dom, mieszkanie, grunty. A dług został dawno spłacony.

PRZECZYTAJ KOMENTARZ AUTORA: Odwaga sędziów nie zastąpi naszej rozwagi

Rodzina Żądłowskich, wytwórców soków warzywnych z podkrakowskich Bibic, od 12 lat żyje w strachu przed panem B. Lichwiarz ze Śląska próbuje odebrać jej dorobek życia.

- Gdy sześć lat temu sąd w Krakowie wydał głośny na całą Polskę wyrok w naszej sprawie i pogonił lichwiarza, myślałem, że będziemy mieli spokój. Ale B. nadal nas nęka z pomocą krakowskiego komornika - alarmuje roztrzęsiony senior rodu Władysław.

Nieszczęście dopadło Żądłowskich wiosną 2003 r., gdy drastycznie wzrosły ceny warzyw do produkcji soków. Na domiar złego zepsuł się firmowy dostawczak. Potrzebowali szybko 10 tys. zł, a banki nie chciały tyle dać od ręki. Władysław zadzwonił do poleconego przez przyjaciela pana B., a ten zgodził się wyłożyć środki: minimum 30 tys. zł na co najmniej pół roku.

Z aktu notarialnego wynika, że 7 maja 2003 r. Władysław pożyczył od B. 45 tys. zł. Kwotę tę miał zwrócić po sześciu miesiącach - z odsetkami w wysokości 0,5 proc. miesięcznie. Po przekroczenu tego terminu odsetki wzrastały do 8 proc. miesięcznie.

Umowa okazała się sprytnie skonstruowaną pułapką: by szybko spłacić dług (faktyczna pożyczka wyniosła 30 tys. zł), Władysław chciał sprzedać jedną ze swych działek, okazało się jednak, że nie może tego zrobić bez zgody B. Ten zakazał sprzedaży i licznik długu przyspieszył. Wiosną 2009 r. działający w imieniu B. komornik próbował zlicytować cały dobytek Żądłowskich.

Krakowski Sąd Okręgowy prowadził w tej sprawie dwa postępowania: z powództwa lichwiarza (o zapłatę długu) i z powództwa Władysława (przeciwko egzekucji). W obu uznał umowne odsetki w wysokości 8 proc. miesięcznie za „lichwiarskie” i obniżył je do 20 proc. rocznie. Sąd Apelacyjny podzielił tę opinię. Sędziowie powołali się przy tym nie na literę prawa (przepisy o swobodzie zawierania umów), lecz na konstytucyjne „zasady współżycia społecznego”.

Szczęśliwy Władysław spłacił cały dług z odsetkami i myślał, że to koniec. Ku jego zdumieniu komornik znów zajął ostatnio cały jego majątek - w celu licytacji i „zaspokojenia roszczeń” lichwiarza. Okazuje się, że przed laty B. skierował do sądu jeszcze jeden pozew o zapłatę tego samego długu. - Komornik wie o korzystnych dla mnie wyrokach, a mimo to mnie licytuje, próbując na tym zarobić - oburza się Władysław, który zawiadomił o zdarzeniu prokuraturę. Ta - po przeanalizowaniu sytuacji - wszczęła właśnie postępowanie w sprawie niepokojących działań lichwiarza i komornika.

Podtrzymując wyrok niższej instancji, sąd orzekł, że lichwiarz, który pożyczył przedsiębiorcy 30 tys. zł, nie otrzyma żądanych 200 tys. zł odsetek, tylko 21 tys. Zdaniem sądu zysk drastycznie przewyższający pożyczoną kwotę byłby niezgodny z zasadami współżycia społecznego.

Co więcej, w pierwszej instancji sędzia Grzegorz Mazur z Sądu Okręgowego zdemaskował sztuczki stosowane przez działające pokątnie „biura pożyczkowe”. Ustalił m.in., że wbrew zapisom w akcie notarialnym lichwiarz nie pożyczył bibiczaninowi 45 tys. zł, a jedynie 30 tys. zł. W owych rzekomo przekazanych przedsiębiorcy 45 tys. zł były ukryte lichwiarskie odsetki od rzeczywistej pożyczki (30 tys.). „Skoro strony liczyły na znaczne zyski, to nie da się logicznie wytłumaczyć, dlaczego B. miałby pożyczyć całkiem obcej osobie 45 tys. zł na 0,5 proc. w skali miesiąca, czyli na poziomie ówczesnej inflacji i to na pół roku” - zauważył sędzia.

W obu procesach, jakie toczyły się w sprawie feralnego długu przed Sądem Okręgowym (jeden z powództwa lichwiarza, długi Żądłowskiego) sędziowie orzekli, że odsetki w wysokości 8 proc. to lichwa. Wprawdzie umowa pożyczki została zawarta przed wejściem w życie ustawy antylichwiarskiej, wyznaczającej maksymalny pułap odsetek, ale oba składy sędziowskie - opierając się na wyrokach Sądu Najwyższego - uznały, że nie oznacza to wcale, iż wcześniej można było zdzierać z dłużników, ile się chce. Sąd Apelacyjny podzielił to stanowisko. Bibiczanin oddał zasądzoną kwotę z nawiązką.

- Odzyskałem wiarę w sprawiedliwość - mówił nam wzruszony. I postanowił pomagać innym ofiarom lichwiarzy, powołując się w sądach w całym kraju na precedensowy wyrok w swojej sprawie. Często - skutecznie.

Teraz koszmar powrócił. Okazuje się, że B. skierował przed laty do sądu jeszcze jeden pozew w sprawie spłaty tej samej pożyczki. - Siedział cicho i teraz uzyskał na tej podstawie tytuł egzekucyjny, po czym nasłał na mnie znanego komornika. Ten na mój koszt oszacował wartość rodzinnego majątku i chce go licytować - za bezcen! - załamuje ręce pan Władysław.

Jak to możliwe? Żądłowscy myśleli, że prawomocne wyroki krakowskich sądów automatycznie „skasują” wszelkie aktualne, przeszłe i przyszłe postępowania dotyczące feralnej pożyczki. A tak nie jest. Jeden z sędziów tłumaczy nam, że sam dłużnik musi zadbać, by w każdej sprawie wszczętej przez lichwiarza sąd dowiedział się o wspomnianych wyrokach.

- Ależ ja niezwłocznie poinformowałem komornika, że są takie wyroki i powtórna licytacja mojego majątku jest bezprawna. A on to zignorował - mówi bibiczanin. Komornik zasłania się postanowieniem sądu, który nadał staremu orzeczeniu klauzulę wykonalności.

Prokurator postanowił zbadać, dlaczego tak się stało i czemu bibiczanie są nadal nękani.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski