Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Licytacje komórek rozrodczych

Agnieszka Kamińska
Andrzej Szozda
Kontrowersje. Bezpłodne, zdesperowane kobiety szukają dawczyń w internecie. Są w stanie zapłacić im każdą cenę. Nielegalny handel kwitnie.

„Jestem zdrową, wysportowaną brunetką o ciemnych oczach. Mam 178 cm wzrostu i 28 lat. Sprzedam komórki jajowe potrzebującej parze. Cena 13 tys. złotych”.

To tylko jedno z ogłoszeń internetowych. Sprzedaż komórek rozrodczych jest nielegalna. Ale w sieci handel kwitnie. Dawczynie dyktują ceny. Im sprzedająca jest młodsza i lepiej wykształcona, tym więcej trzeba jej zapłacić. Kasjerka ze Starogardu Gdańskiego zażądała 8 tys. zł. Sprzedaje komórki czwarty raz. „Mam silne geny, biorczynie zaszły w ciążę już za pierwszym razem” - chwali się.

23-letnia studentka psychologii z Sopotu chce 29 tys. zł. Ceni się, bo - jak czytamy w ofercie - ma oryginalną urodę. Na życzenie zainteresowanych przesyła swoje zdjęcia. 18-letnia internautka z Poznania pisze, że nie pije i nie pali, chodzi do zawodówki i „pilnie sprzeda jajeczka za każde pieniądze”.

W internecie ogłaszają się też bezdzietne pary: „Cena nie gra roli, zapewnimy dojazd z każdego miejsca i pobyt w luksusowym hotelu na czas badań”. Inga procedurze in vitro poddawała się dziewięć razy. Bezskutecznie. Lekarz orzekł, że konieczne będzie skorzystanie z usług dawczyni.

- Klinika nie dysponowała odpowiednim materiałem. Odpowiedziałam więc na ogłoszenie. Byłam jedną z kilkunastu zainteresowanych kobiet! Musiałyśmy się licytować, kto zapłaci więcej. Udało mi się kupić komórki za 22 tys. zł. Zadłużyłam się. Przyprowadziłam dawczynię do kliniki i powiedziałam, że to siostra. Nikt nie wnikał w szczegóły - opowiada.

Dawczynie w klinikach leczenia niepłodności otrzymują kilka tysięcy złotych. Są to pieniądze rekompensujące np. koszty dojazdu lub wynajęcia hotelu. Kontaktując się bezpośrednio z parą, zarobią kilkakrotnie więcej. - Pary o nie konkurują. Dawczyń jest dużo mniej niż chętnych - przyznaje Henryk Zażycki, ginekolog.

- Handel komórkami, tak jak organami, jest ścigany - mówi dr Dobrawa Biadun, ekspertka ds. ochrony zdrowia z Konfederacji „Lewiatan”. W praktyce jednak policja nie ściga handlarzy. - Nie przypominam sobie takiej sprawy - potwierdza Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. Prawnicy o tym handlu mówią: wolnoamerykanka.

- Na nieszczęściu bezpłodnych par przestępcy zarabiają ogromne pieniądze. Komórki z Polski trafiają też za granicę. Niemieckie małżeństwa płacą minimum 10 tys. euro. Na ten proceder wszyscy od lat przymykali oczy. A sprawa jest skomplikowana. Do tej pory nie wiadomo było, czy dawczyni może mieć prawa do dziecka, które urodzi się z jej komórek - mówi Tomasz Jachnicki, adwokat z kancelarii Jachnicki i Żyto.

1 listopada wchodzą w życie przepisy, które mają uporządkować przekazywanie komórek. Za rozpowszechnianie ogłoszeń dotyczących ich sprzedaży grozić będzie kara do roku więzienia. Handel zagrożony będzie sankcją do trzech lat pozbawienia wolności. Kara wzrośnie do pięciu lat więzienia, jeśli sprzedaż uznana zostanie za stałe źródło zarobku.

- Za pobrany materiał nie będzie można żądać zapłaty. Zapłatą taką nie jest zwrot kosztów np. pobrania, przechowywania, przetwarzania, badań, kwalifikacji kandydata, transportu - wyjaśnia Krzysztof Bąk, rzecznik ministra zdrowia.

Wprowadzony zostanie rejestr dawców komórek rozrodczych i zarodków. Dawczyni nie dowie się, komu jej materiał genetyczny zostanie przekazany. Nie będzie też mogła starać się o prawa do dziecka. Będzie natomiast mogła otrzymać pewne informacje po uzyskaniu przez dziecko 18 lat. Również dziecko po osiągnięciu pełnoletności będzie mogło zasięgnąć informacji o dawczyni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski