Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liczą, że wróci do domu na święta

Małgorzata Więcek-Cebula
Jak doszło do wypadku? Katarzyna nic nie pamięta
Jak doszło do wypadku? Katarzyna nic nie pamięta FOT. ARCHIWUM PRYWATNE
Społeczeństwo. 25-latka, która cudem uniknęła śmierci po zejściu lawiny w górach, nadal jest w szpitalu. Teraz czeka ją długa rehabilitacja.

Tylu gości nie ma chyba żaden pacjent Szpitala Jana Pawła II w Krakowie. 25-letnią Katarzynę Węgrzyn z Bochni odwiedzają rodzina, przyjaciele i znajomi.

– Kasia jest osobą bardzo otwartą, ma wielu przyjaciół, wcale mnie to nie dziwi – mówi jej siostra Urszula. Ona też w szpitalu bywa bardzo często, cieszy się, że Kasia z dnia na dzień wygląda coraz lepiej i, co najważniejsze, czuje się coraz silniejsza. Te postępy są widoczne. Już wstaje z łóżka, stara się chodzić z pomocą innych i cały czas rehabilituje się.

– Wszyscy widzimy, że bardzo zależy jej na tym, aby jak najszybciej wrócić do formy – dodaje Ula.

Bochnianka poprosiła o przyniesienie książek i MP3 z ulubioną muzyką, chętnie przegląda też czasopisma specjalistyczne związane z jej wielką pasją, jaką są góry. Rodzina opowiedziała jej o tym, co wydarzyło się podczas wyprawy do jaskini pod koniec lutego. Kasia wie także, że jedna z dziewczyn, które były z nią, nie przeżyła.

– Sama z tego wypadku jednak nic nie pamięta. Ma lukę w pamięci, jeśli chodzi o to wydarzenie, może to i dobrze – uważa jej siostra.

Kilka dni temu Katarzyna przyznała w wywiadzie radiowym, że dobrze pamięta wszystko, co było wcześniej, i wszystko, co wydarzyło się w szpitalu, tylko samego dnia wypadku nie pamięta w ogóle.

– Poszliśmy prawdopodobnie do jaskini, bo zajmuję się taternictwem jaskiniowym, i pra­wdopodobnie dotarliśmy do jej wejścia. Nie mogę sobie nawet przypomnieć, jaka to była dokładnie jaskinia – tłumaczyła reporterowi RMF FM. Do wypadku, w którym uczestniczyła, doszło 21 lutego. Bochnianka razem z grupą znajomych wybrała się w Tatry. Zamierzali obejrzeć wnętrze Jaskini Komin w Ratuszu Litworowym w Dolinie Miętusiej.

Podczas wyprawy zeszła na nich lawina. Jedna osoba zginęła na miejscu, dwie wy­szły z tego bez szwanku. Kasia, która przez blisko godzinę przebywała pod metrową warstwą śniegu, w stanie głębokiej hipotermii trafiła do szpitala. Przez kilka dni lekarze utrzymywali ją w śpiączce, jej stan był bardzo poważny. Po wybudzeniu okazało się, że nie ma żadnych niebezpiecznych zmian, że wyszła z tego wypadku cudem.

Od trzech tygodni dochodzi do siebie. Nadal przebywa na oddziale intensywnej terapii krakowskiego szpitala. Są spore szanse, że wkrótce opuści szpital. Będzie się musiała przenieść do ośrodka rehabilitacji. To konieczność, aby mogła wrócić do dawnej formy.

W udzielonym wywiadzie przyznała, że nadal chce chodzić po górach. – Na razie muszę dojść do pełnej sprawności, tak żeby swobodnie się poruszać. Może będę trochę mniej się udzielać, przynajmniej na razie przystopuję troszkę – mówi.

Rodzina ma nadzieję, że najbliższe święta Kasia spędzi razem z nią w domu w Bochni. – Wszyscy tu na nią czekamy, mama, tata, ja i jej ulubiony kot Stefan – mówi Urszula Węgrzyn.

TRAGEDIA W TATRACH
21 lutego rejonie Wielkiej Świstówki w Tatrach zeszła lawina. Przysypała cztery osoby. Akcję TOPR utrudniał bardzo silny wiatr. Ratownicy nie mogli skorzystać ze śmigłowca. Mimo podjętej reanimacji jedna kobieta zmarła. 25-letnia Katarzyna Węgrzyn w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Dwie kolejne osoby wyszły z wypadku bez szwanku. (MAK)

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski