Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liczę na drugą szansę

Redakcja
Krystian Dziubiński nie ucieka od odpowiedzialności za swoje czyny Fot. Maciej Zubek
Krystian Dziubiński nie ucieka od odpowiedzialności za swoje czyny Fot. Maciej Zubek
Rozmowa z nowotarskim hokeistą Krystianem Dziubińskim zdyskwalifikowanym na 12 miesięcy za ekscesy po zakończeniu mistrzostw świata w Toruniu

Krystian Dziubiński nie ucieka od odpowiedzialności za swoje czyny Fot. Maciej Zubek

Co tak naprawdę wydarzyło się w nocy z 17 na 18 kwietnia w Toruniu po ostatnim meczu reprezentacji Polski na mistrzostwach świata?

- Wersji było wiele, ale przeważnie były one nie do końca zgodne z prawdą. Dużo rzeczy zostało przesadzonych i ubarwionych. Nie znaczy to jednak, że wszystkiemu zaprzeczam. Zgadza się to, że na zaproszenie m.in. Krzysztofa Oliwy po kolacji wraz z całą drużyną poszliśmy do jednego z tamtejszych klubów. W trakcie imprezy doszło pomiędzy mną a jednym z klientów lokalu do drobnej sprzeczki, podczas której zostałem m.in. opluty. Skończyło się na szarpaninie, po czym zostałem wyproszony przez ochroniarzy na zewnątrz. Wyszedłem spokojnie bez żadnej awantury. Próbowałem wprawdzie wrócić do środka, bo zostawiłem swoje prywatne rzeczy, ale ochroniarz stanowczo odmówił. Chwilę po tym przed klubem pojawił się pan Oliwa. Zaczął mi ubliżać, nie dopuszczając mnie w ogóle do zdania. Następnie bez powodu podszedł do mnie i uderzył mnie dwa razy w twarz. Do dzisiaj nie wiem dlaczego. Upadając zraniłem sobie rękę, ale nie złamałem kciuka, co także pojawiło się mediach.
Głośno było o tym, że był Pan mocno "wstawiony"...
- Skłamałbym, gdybym powiedział, że tego wieczoru nie piłem alkoholu. Owszem wypiłem trzy drinki, ale nie zgodzę się z opinią, że byłem w stanie upojenia alkoholowego.
Dalszy ciąg tych wydarzeń miał miejsce już w hotelu. Tam doszło do kolejnych spięć z Pana udziałem...
- Wróciłem do hotelu i tam opowiedziałem kolegom co wydarzyło się w klubie. Ci doradzili abym powiedział o wszystkim trenerowi Ekrothowi. Chciałem też opatrzyć zranioną dłoń. Zszedłem więc do pokoju trenera, ale ponownie zastałem tam Oliwę, który nie zezwolił nam na rozmowę z trenerem. Nieprawdą jest co mówił pan Oliwa w mediach, że zachowywaliśmy się w sposób skandaliczny wobec selekcjonera. Pan Oliwa sam wyszedł przed pokój i znów doszło z jego strony do przemocy fizycznej, tym razem nie tylko wobec mnie, ale także wobec mojego kolegi. Potem jeszcze kilka razy wdawał się z nami w awanturę, grożąc nam m.in. butelkami i oblewając kolegę po twarzy whisky.
Pan sobie nie ma nic do zarzucenia?
- Bez winy oczywiście nie jestem. Na pewno mam żal do siebie o tę przepychankę w klubie, ponieważ od tego wszystko się zaczęło. Z kolei w stosunku do osoby pana Oliwy nie mam sobie nic do zarzucenia. Gdybym mógł cofnąć czas, to po ostatnim meczu na mistrzostwach pojechałbym do domu z moimi rodzicami, którzy po mnie przyjechali. Nie chciałem się jednak wyłamać z imprezy, na którą poszła cała drużyna.
Kibice zarzucają wam przede wszystkim, że poszliście świętować, mimo iż powodu zbytnio nie było.
- Nie wiem jak inni, ale ja osobiście nie traktowałem tego jako świętowanie. Po prostu jak każdy normalny człowiek, po ciężkiej pracy chciałem się zrelaksować.
Czy po tych wydarzeniach miał Pan kontakt z Krzysztofem Oliwą?
- Podczas przesłuchania na komisji w Krakowie minęliśmy się na drodze. Ja słowem się do niego nie odezwałem, a on wskazał na mnie palcem i powiedział, że nie będzie ze mną rozmawiał, tylko z komisją i prasą.
Komisja WGiD działająca przy PZHL była wobec Pana bardzo surowa. 12 miesięcy dyskwalifikacji i 8 tysięcy złotych kary to Pana zdaniem kara adekwatna do Pana występku?
- Bezsprzecznie na jakąś karę zasłużyłem, ale moim zdaniem nie na aż tak wysoką. Kara pieniężna to 80 procent mojego dochodu z zeszłego roku. A 12 miesięcy dyskwalifikacji to praktycznie koniec mojej kariery. Żaden klub nie będzie na mnie czekał cały rok. Dlatego też złożyłem odwołanie o skrócenie mi kary przynajmniej do 7 miesięcy. Wiem, że źle postąpiłem, ale myślę, że zasługuję na drugą szansę. Nigdy wcześniej nie było ze mną problemów, dlatego liczę na przychylność ze strony komisji.
Ta afera na pewno pozytywnie na Pana karierę nie wpłynie...
- Zdaję sobie sprawę, że będzie się to za mną ciągnęło jeszcze długie lata. Trudno. Za błędy trzeba płacić. Będę się mocno starał aby dobrą grą wymazać z pamięci te niefortunne wydarzenia.
Szkoda tym bardziej, że ma Pan za sobą bardzo udany sezon, nie tylko w barwach Wojasa Podhale...
- Dokładnie. Gdyby nie te feralne wydarzenia to naprawdę byłbym niesłychanie zadowolony z tego sezonu. Udało mi się przebić do składu "Szarotek", strzeliłem kilka ważnych bramek a w dodatku dostałem powołanie na mistrzostwa świata. No i trzeba do tego dorzucić mistrzostwo Polski z juniorami MMKS Podhale. Naprawdę szło mi lepiej niż sam po sobie oczekiwałem. Nie chciałbym aby jeden występek przekreślił cały ten dorobek.
Rozmawiał Maciej Zubek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski