Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liczenie na cud

Redakcja
Niepowodzeniem zakończyły się wszystkie dotychczasowe próby przycumowania do okrętu kapsuł ratowniczych. Wczoraj jedna z nich dotarła do okrętu, jednak nie udało się jej przycumować do luku rufowego z powodu wielkich zniszczeń w tej części jednostki.

Nikłe szanse na uratowanie załogi rosyjskiego okrętu

 Z każdą godziną maleją szanse na uratowanie 118 członków załogi rosyjskiego okrętu atomowego "Kursk", który od soboty leży na dnie Morza Barentsa.
 W rejonie katastrofy znajdują się 22 rosyjskie wojenne okręty.
 Z okrętów po kolei opuszczane są w wodę cztery batyskafy: "Priz" (dwie jednostki tego typu), "Kołokoł" i "Bester". Wszystkie próbują podpłynąć do zatopionego okrętu, by połączyć się z jej rufowym lukiem, dostać do środka i zabrać na powierzchnię po kilkunastu marynarzy.
 Jednakże okręt osiadł na głębokości 108 metrów w ilastym dnie. Przy podpływaniu batyskafów do "Kurska" z dna podnoszą się tumany pyłu ograniczając widoczność do 1-2 metrów. Okręt w dodatku jest przechylony pod kątem 25 stopni i powoli pogrąża się w ile.
 Były dowódca Floty Czarnomorskiej admirał Eduard Bałtin (który wcześniej dowodził okrętami podwodnymi Floty Północnej) powiedział w wywiadzie dla "Niezawisimej Gaziety", że wyznaczenie takiego płytkiego rejonu na ćwiczenia dla ogromnej oceanicznej jednostki podwodnej było "wielkim błędem" dowództwa Floty.
 Batyskafy odpychane są od łodzi silnymi prądami podwodnymi. Dlatego, mimo wielokrotnych prób (w czwartek - sześć, w nocy z czwartku na piątek - dziesięć) aparatom nie udało się osiąść na "Kursku".
 Admirał Eduard Bałtin sądzi, że w ciągu pierwszych minut katastrofy zginęło dwie trzecie załogi, w tym całe dowództwo. Oficerowie Floty z Siewieromorska sądzą, że zginęło już 80 proc. spośród 118-osobowej załogi. Z kolei były dowódca Floty Północnej, admirał Oleg Jerofiejew uważa, że spośród dowództwa żyją jeszcze młodsi dowódcy z rufowych komór okrętu. - W nich cała nadzieja - powiedział w wywiadzie dla "Niezawisimej Gaziety".
 Batyskafy połączone są kablami z okrętami nawodnymi, co dodatkowo uzależnia je od pogody na powierzchni - przy silniejszych wiatrach akcja jest przerywana. Należący do Floty Północnej podwodny okręt ratunkowy BS-257, z którego można było pod wodą wypuszczać dwa batyskafy, został spisany na złom jeszcze w 1995 roku, nowych nie ma.
 Rosyjscy obserwatorzy coraz częściej wyrażają pogląd, że dowództwo Floty zrezygnowało już z ratowania marynarzy, a obecnie stara się jedynie ocalić cenną atomową łódź podwodną.
 Wicepremier Rosji Ilja Klebanow powiedział po obejrzeniu filmu o okręcie, że w prawej burcie "Kurska" jest "przerażająca dziura".
 Mimo iż szanse na uratowanie załogi są coraz mniejsze, władze Rosji nie tracą nadziei. Liczą na pomoc brytyjskiej miniaturowej podwodnej łodzi ratunkowej LR-5, płynącej w rejon katastrofy na norweskim statku "Norman Pioneer" oraz brytyjskich i norweskich ratowników.
 Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że ich pomoc może przybyć za późno, bowiem LR-5 dotrze na miejsce najwcześniej w sobotę po południu, zaś ratownicy nawet w niedzielę.
 Nie wiadomo na jak długo starczy tam tlenu. Wicepremier Klebanow oraz dowódca rosyjskiej marynarki wojennej Władimir Kurojedow utrzymywali, że powietrze we wnętrzu "Kurska" skończyć miało się w piątek. Inni wysocy rangą oficerowie marynarki twierdzą, że tlenu starczy na dłużej.

(PAP)

 Wojciech Nalazek, Telewizja Polska: - Załoga jest zamknięta w niewielkich, żelaznych klatkach. Jeżeli w trakcie manewru były przestrzegane procedury, które w ich trakcie obowiązują, to grodzie między poszczególnymi przedziałami okrętu były zamknięte. Marynarze teoretycznie mogą się ze sobą kontaktować, natomiast nie mają możliwości udzielić pomocy kolegom, którzy są obok. Nie mamy informacji, jak duże są uszkodzenia, a od tego wiele zależy. Są tam aparaty do odnawiania powietrza, do odświeżania, właściwie do odzyskiwania tlenu, z tym, że one mają wymienny wkład. Jeżeli marynarze mają możliwość dojścia do tych wkładów, to będą mogli przetrwać może jeszcze tydzień leżąc nieruchomo.
 Słuchacz audycji "Puls Trójki": - Chciałbym zabrać głos z tej racji, że kiedyś byłem nurkiem i teraz również zajmuję się nurkowaniem. Była mowa o wypłynięciu marynarzy z okrętu. Jest tam ciśnienie 120 atmosfer. Wynurzenie się z takiej głębokości to rzecz prawie bardzo trudna. Po pierwsze nie możemy wyjść używając tlenu, korzystamy zawsze z mieszanki trymiks. Nie wiadomo, czy na pokładzie taka mieszanka jest. Załóżmy nawet, że jest. Wyjście z takiej głębokości nie może odbyć się bez dekompresji. Nie wiemy, czy wszyscy marynarze są w stanie posługiwać się akwalungiem. Przy takiej głębokości zużycie trimiksu jest po prostu gigantyczne. To nie jest kwestia godziny, a 10-15 minut. Więc jeżeli nie ma zapasowych butli, jeżeli ktoś nie potrafi przełączyć zaworu, a nie każdy to potrafi, to jego szanse są minimalne. Wyjście na powierzchnię to rzecz bardzo skomplikowana. Marynarze muszą przejść dekompresję, inaczej grozi im choroba dekompresyjna, czyli zgromadzony azot w naczyniach krwionośnych spowoduje ich rozerwanie w miarę wynurzenia się na powierzchnię. Przypominam, że ostatni przystanek bezpieczeństwa musi się odbyć na 5 metrach i musi trwać odpowiednio długo.
 Andrzej Kiński, redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej": - Dla mnie największą zagadką jest, dlaczego Rosjanie nie pokazują zdjęć, które by świadczyły o tym, jak wielkie są te uszkodzenia. Można domniemywać, że jeśli te uszkodzenia są tak duże, to znaczy, że nie ma najmniejszych szans na to, żeby załoga przeżyła. Na początku próbowano różnych sztuczek, m.in. pokazywano zdjęcia pojazdów podwodnych robione na wraku "Komsomolca", leżącego koło Wyspy Niedźwiedziej.
 Wojciech Łuczak, redaktor naczelny miesięcznika "Raport": - Nie ma jak utylizować reaktorów atomowych tych okrętów, które stoją w pobliżu baz rosyjskich. Jest to naprawdę bardzo droga operacja. Na co Rosja nie ma pieniędzy. Do niedawna - były na to dowody - kadłuby i reaktory zatapiano m.in. w Morzu Barentsa. Wszyscy się niepokoją, co stanie się z plutonem z reaktora atomowego "Kurska", jeśli on nie zostanie wyłowiony. Natomiast o wiele poważniejszym problemem są siłownie nuklearne, które gdzieś tam zostały zatopione i trudno jest je zlokalizować.

Wypowiedzi dla Programu III Polskiego Radia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski