Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liczy się najbliższy mecz i trzy punkty do zdobycia

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Trener Proszowianki Łukasz Gorszkow
Trener Proszowianki Łukasz Gorszkow Fot. Aleksander Gąciarz
Rozmowa. Trener Proszowianki Łukasz Gorszkow mówi o swoich nadziejach i obawach.

- Wyjątkowo spokojne były przygotowania do rundy rewanżowej, a jednocześnie chyba komfortowe. Klub zapewnił odpowiednie warunki do pracy.

- Zgadza się. Jak na tę ligę mieliśmy wszelkie możliwości, aby się dobrze przygotować. Trenowaliśmy dwa razy w tygodniu na sztucznym boisku. Nawet w czasie, gdy boiska w Krakowie były zaśnieżone, my zagraliśmy w Myślenicach z rezerwami GKS Katowice na dobrze przygotowanym obiekcie.

- Jedyne, o czym można byłoby jeszcze marzyć to wyjazd na obóz przygotowawczy.

- Oczywiście można było o tym pomyśleć, ale to są spore koszty i uznaliśmy, że na miejscu też można się odpowiednio przygotować.

- Była może jakaś nerwowość związana z niską pozycją zespołu po rundzie jesiennej?

- Nerwowość nie, ale zdajemy sobie sprawę, że czeka nas walka o utrzymanie. Wiemy, że przy tej ilości spadających drużyn, musimy do samego początku walczyć, żeby gromadzić punkty.

- Kadra zespołu jest praktycznie ta sama co jesienią. Nie sugerował Pan prezesowi żeby jednym czy dwoma zawodnikami drużynę wzmocnić?

- Oczywiście rozmawialiśmy na ten temat. Niektóre zespoły z naszej ligi powzmacniały się piłkarzami o znanych nazwiskach. My gramy tym, co mamy. Uznaliśmy, że płynność finansowa jest sprawą pierwszorzędną. Klub jest stabilny i tak powinno pozostać. A ta drużyna powinna sobie poradzić. Każdy trener chciałby mieć w swojej kadrze jak najwięcej jak najlepszych graczy, ale ci, których mamy, też potrafią grać w piłkę. Trzeba to tylko przełożyć na boisko.

- Z młodzieżowcami nie ma problemów?

- Na początku okresu przygotowawczego pewne kłopoty zdrowotne miał Sebastian Prochwicz, ale jest już w porządku. Mamy Andrzeja Filipka, jest Michał Bździuła. W sparingach kilka bramek strzelił Dawid Porębski Uważam, że nie jest źle pod tym względem.

- Omijały was też kontuzje.

- Na szczęście tak. Poza jakimiś drobnymi urazami pomeczowymi wszystko jest w porządku. W środę na treningu wszyscy normalnie ćwiczyli i na mecz z Kalwarianką powinienem mieć wszystkich do dyspozycji.

- Jakieś wnioski po meczach sparingowych? Ich wyniki były obiecujące.

- Każdy sparing czegoś uczy. Z Sokołem Borzęcin przegraliśmy 3:1, ale graliśmy w innym ustawieniu, trójką obrońców. Od pewnego momentu nie wyglądało to jednak źle. Po to są sparingi, żeby próbować różnych rozwiązań w razie kontuzji, kartek. A nie jest tajemnicą, że my tych kartek mamy po jesieni sporo i wielu zawodników jest zagrożonych pauzami.

- A jakieś inne obawy poza kartkami Pan ma?

- Staraliśmy się wszystko dobrze poukładać, ale zawsze przed inauguracją jest niepewność, czy wszystko wypali. Nie ma ludzi nieomylnych i pewnie każdy trener ma takie obawy. Ale to nie jest strach. Strachu przed meczem nie może być. Trzeba wyjść na boisku, dać z siebie wszystko, włożyć w to serce i będzie dobrze.

- Poprzednio miał Pan okazję pracować z Puszczą Niepołomice. Duża jest różnica w pracy między druga ligą a czwartą?

- Duża. Dotyczy to głównie natężenia treningów. Większość chłopaków, jakich mamy, pracuje zawodowo, często fizycznie. Dlatego nie można przesadzić z intensywnością zajęć. Regeneracja takich piłkarzy jest o wiele dłuższa. To jest rzecz naturalna. Piłkarze drugoligowi z reguły nie pracują, są wypoczęci i cały czas pozostają do dyspozycji klubu.

- Postawił Pan sobie jakiś cel minimum na wiosnę?

- Ja nie podchodzę do tego w ten sposób, że z góry zakładam jakieś cele. Pewnie przed sezonem wszyscy pompowali tu balon, była mowa o awansie i wiadomo, co z tego wyszło. Dla mnie najważniejszy jest zawsze najbliższy mecz. Każdy powinien być świętem dla chłopaków, dla kibiców. I w każdym trzeba walczyć o 3 punkty. Wybieganie w przyszłość to są tylko słowa. Mecz się liczy i trzy punkty do zdobycia.

Rozmawiał Aleksander Gąciarz

Jubilatce degradacja nie przystoi

Jutro o godzinie 15 meczem z Kalwarianką piłkarze czwartoligowej Proszowianki rozpoczną rundę rewanżową. Pozycja na półmetku jest trudna, bo po niespodziewanie słabej pierwszej części sezonu drużyna zajmuje dopiero dziesiąte miejsce i nie może być pewna utrzymania się w lidze.

Nowy trener Łukasz Gorszkow będzie miał do dyspozycji kadrę bardzo podobną do tej, która grała jesienią. Najważniejszym ubytkiem jest brak Piotra Wtorka. Doświadczony pomocnik uznał jednak, że dłużej nie jest w stanie godzić życia zawodowego i rodzinnego z grą w piłkę i zakończył długą karierę. Wolną rękę od zarządu otrzymał też Krzysztof Barczuk, który prawdopodobnie zostanie wypożyczony do innego klubu. Do drużyny wrócili natomiast Łukasz Krówczyński oraz wychowankowie Mateusz Grzegorczyk i Maksymilian Kozerski. Ta ekipa będzie miała za zadanie zaprezentować się jak najlepiej w roku jubileuszu stulecia Proszowianki. Przy takiej okazji degradacja byłaby przyjęta z podwójnym smutkiem. Zwłaszcza, że klub wydaje się w na tyle dobrej sytuacji organizacyjnej i finansowej, że gra w IV lidze na pewno nie przerasta jego możliwości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski