Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liczy się tylko wygrana

Rozmawiał Artur Gac
Andrzej Sołdra ma na koncie 12 zwycięskich walk zawodowych
Andrzej Sołdra ma na koncie 12 zwycięskich walk zawodowych Fot. Andrzej Banaś
Rozmowa z ANDRZEJEM SOŁDRĄ, pięściarzem z Nowego Sącza, który w sobotę zmierzy się z Jordanem Kulińskim na gali boksu zawodowego Underground Boxing Show w Wieliczce

- Nie ukrywajmy, pojedynek z Kuliński ma dla Pana ogromny ciężar gatunkowy.

- Na pewno tak. Jestem w takim miejscu kariery, że walka musi pójść na moją korzyść. Zobaczymy, w jakiej wersji zaprezentuję się w ringu już za kilka dni.

- A jeśli Pan przegra?

- Będzie szkoda, ale nie zacznę ubolewać. Mam co robić w życiu, więc nie wydarzy się tragedia. Oczywiście chciałbym boksować, ale jeśli nie wygram, to po co rozmieniać się na drobne? Ta walka zweryfikuje, czy moja forma jest w stanie jeszcze pójść w górę, czy w pewnym momencie podziało się coś, przez co nie jestem w stanie bardziej się rozwinąć… Wówczas nie będzie sensu tracić zdrowia.

- To znaczy, że w przypadku porażki definitywnie pożegna się Pan z boksem?

- Decyzję jeszcze przemyślę, ale wszystko będzie za tym przemawiało. Nie ma sensu się rozbijać i dawać satysfakcję młodym, że będę mogli mnie „oklepać”. To tylko czarny scenariusz, bo na razie jestem dobrej myśli. Przez kilka tygodni solidnie przygotowywałem się w Radomiu, mocne treningi zaowocowały dobrą dyspozycją, więc nastawiam się na zwycięstwo.

- Trzeba wygrać - to już ustaliliśmy.

- Tak, ale na pewno nie lekceważę Kulińskiego, bo to zawodnik utytułowany i doświadczony sporą liczbą walk amatorskich.

- Zakłada Pan, że rywal zacznie ofensywnie, chcąc dość szybko Pana przełamać?

- Spodziewam się takiego Kulińskiego, czyli zawodnika chcącego wywierać presję. Natomiast ja zamierzam tak walczyć, aby uniemożliwić mu realizację planu.

- Ostatnimi czasy taktykę zostawiał Pan z boku i niepotrzebnie wchodził w niebezpieczne wymiany, które nie kończyły się dobrze.

- Mam nadzieję, że tym razem zdołam utrzymać swój temperament na wodzy i nie będę fiksował. Plan mamy dobry, ale jeśli ponownie wszystko spieprzę, co ustalili trenerzy, to znów nie będzie ciekawie.

- Analizował Pan walki Kulińskiego?

- Szczerze? Nie oglądałem ani jednej jego walki. Wszystko zostawiłem szkoleniowcom…

- Bardziej wzmacniał się Pan fizycznie, czy odbudowywał się stricte boksersko?

- Staraliśmy się znaleźć w tym jakiś balans, zwłaszcza że trenowałem dwa razy dziennie. Całkowicie zaufałem trenerom i wykonywałem wszystko to, co zostało mi narzucone.

- Jak układały się sparingi z doświadczonym Norbertem Dąbrowskim?

- W sumie tylko raz mieliśmy okazję posparować, ale to było bardzo pożyteczne. Norbert jest mańkutem, a Kuliński podobno zmienia pozycję na odwrotną, więc fajnie było poćwiczyć. Poza tym, przyjeżdżali chłopaki z Lublina, Kielc oraz miejscowi zawodnicy.

- Do tej pory tylko raz miał Pan okazję boksować w Wieliczce, w październiku 2012 roku pokonał Pan przez techniczny nokaut Ricky’ego Dennisa Powa, a pojedynek do dzisiaj jest wspominany jako jeden z najlepszych w Pana wykonaniu.

- Pamiętam tę walkę, ale nie chcę żyć przeszłością i ciągle się z nią utożsamiać. Wszystko co było kiedyś - minęło, choć mam nadzieję, że nie bezpowrotnie.

- Kibice chcieliby regularnie oglądać Pana tak dysponowanego.

- Faktycznie to był emocjonujący pojedynek, ale przypomnijmy sobie, jakie przeszedłem przygotowania. Śmiem twierdzić, że odbyłem najlepszy obóz w całej karierze. Przecież kilka tygodni spędziłem w Stanach Zjednoczonych z Pawłem Głażewskim i śp. trenerem Piotrem Pożyczką, gdzie mierzyłem się ze znakomitymi sparingpartnerami. To był inny świat.

- Miał Pan okazję sparować m.in. z Adonisem Stevensonem, aktualnym mistrzem świata WBC kat. półciężkiej.

- To prawda, stoczyliśmy bodaj dwa sparingi po trzy rundy. A u nas o sparingpartnerów nie tylko ciężko, ale i ich poziom jest bardzo różny.

- Pojedynek z Kulińskim na pewno odbędzie się w limicie kat. superśredniej?

- Oczywiście, przecież ja w ogóle nie wybieram się do kategorii półciężkiej. Jeżeli Jordan będzie ważył w wyższym limicie, to niestety będzie musiał szybko zrzucić kilogramy, bo inaczej nie będzie walki. Niech sobie przypilnuje wagi, bo pod żadnym pozorem nie zgodzę się na umowny limit. Tyle razy byłem robiony w „bambuko”, że już wystarczy. Boksujemy sześć rund w kategorii superśredniej.

- Pamiętamy, jak skończyła się dla Pana walka w limicie umownym z występującym na co dzień w kat. półciężkiej Ukraińcem Jewgienijem Machtejenką (porażka przez TKO w 2. rundzie).

- Dokładnie. Nie jest to żaden mistrz, ale też nie ułomek, a przede wszystkim miał nade mną dużą przewagę w warunkach fizycznych. Zapłaciłem za swój błąd, że przyjąłem tę propozycję, bo przecież przygotowywałem się do czterech innych, niższych zawodników. Takie też były sparingi, a pięć dni przed walką dałem się namówić na takiego chłopa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski