Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liczyłem na nokaut

Rozmawiał Łukasz Madej
W 31. zawodowej walce Mariusz Wach odniósł 30. zwycięstwo
W 31. zawodowej walce Mariusz Wach odniósł 30. zwycięstwo fot. PIOTR KRZYŻANOWSKI
Rozmowa z 35-letnim krakowianinem, pięściarzem wagi ciężkiej MARIUSZEM WACHEM

– Wygrał Pan w sobotę z Gbengą Oluokunem, ale po walce szczęśliwej miny nie miał.

– Wie pan, kibice oczekiwali, że zwyciężę przed czasem. Niestety, nie udało. I w sumie tyle.

– Z drugiej strony – niedawno wrócił Pan między liny po dwóch latach przerwy, a w takiej sytuacji pewnie dobrze jest zaliczyć jak najwięcej rund.

– Zgadza się, zawsze powtarzam, że sparingi i pojedynki na dłuższym dystansie owocują później w starciach z bardziej wymagającymi rywalami. Jakieś więc plusy są, ale mogłem pokazać lepszy styl.

– Powtórkę walki już Pan obejrzał?

– Tak, w poniedziałek rano. Oluokun był bardzo dobrze przygotowany. To niewygodny, mocno bijący zawodnik. Widziałem jego wcześniejsze występy, i co prawda ze znanymi zawodnikami przegrywał, ale tylko jednym czy dwoma punktami.

– Do tego nie jest tajemnicą, że akurat Pan nie lubi walczyć z dużo niższymi przeciwnikami.

– Tak, w pewnym momencie wiedziałem już, że nie wygram przez nokaut. Nigeryjczyk solidnie przeanalizował moje walki. Obracał się w swoją prawą stronę, wiedział, jak unikać mojego prawego ciosu. Zaraz po walce moja pierwsza reakcja była taka, że mogłem wygrać przed czasem, mogłem pokazać się z lepszej strony. Już na chłodno uważam, że szału z mojej strony nie było, ale generalnie jest OK. Teraz więcej czasu muszę jednak poświęcić na siłownię.

– A może po prostu na rywala spoza czołówki rankingów trudno się zmobilizować?

– Nie, nie ma czegoś takiego, bo ta walka to jeden z elementów, który ma mnie przybliżyć znów do poważnych wyzwań.

– Plan jest taki, żeby za dwa lata znów stanął Pan do pojedynku o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej. Celuje Pan w jakiś konkretny pas?

– Trudne pytanie, bo wiele zależy od mojego promotora Mariusza Kołodzieja. Trzeba usiąść i porozmawiać. W każdym razie najpierw muszę wskoczyć w rankingi. Potem na początek będzie trzeba pokusić się np. o jakiś pas interkontynentalny.

– Widział Pan, jak tytuł organizacji WBC zdobył Deontay Wilder?

– Tak. Kiedyś nawet trenowaliśmy na jednej sali. Ale nie sparowaliśmy.

– Amerykanin robi wrażenie?

– Na pewno jest dobrym zawodnikiem. Większość walk wygrał przed czasem. Jest szybki, silny, świetnie wyszkolony. Z każdym może walczyć, toczyć dobre pojedynki.

– I przymierza się do mistrza pozostałych organizacji Władimira Kliczki.

– Akurat na to jest za wcześnie. To nie ten poziom, przynajmniej na razie. Musi stoczyć jeszcze kilka dwunastorundowych pojedynków, popracować nad umiejętnością rozkładania sił, bo do walki z Kliczką trzeba być świetnie przygotowanym fizycznie. No i psychicznie też. Ja ostatnio też każdą kolejną walkę miałem zakontraktowaną na więcej rund. Nie chcieliśmy szaleć po aż tak długiej przerwie, ale teraz już za mną pojedynek dziesięciorundowy, więc kolejne także będą takie, albo nawet dwunastorundowe.

– Walki polsko-polskie, Pana zdaniem, mają sens?

– Hmm, z jednej strony nie mam nic przeciwko takim pojedynkom, ale z drugiej – na świecie jest tylu zawodników... Polacy? W sumie to ze wszystkimi znam się dobrze. Z Sosnowskim, Wawrzykiem, Szpilką... Nie mam nic do nich, i oni do mnie też nie, więc być może trudno byłoby odpowiednio nastawić się do walki z kimś takim.

– Zapytałem, bo wydaje się, że telewizja Polsat jest zainteresowana organizacją Pana pojedynku ze Szpilką.

– Artek podpisał fajny kontrakt z Alem Haymonem, wyjeżdża do Stanów, więc uważam, że w najbliższym czasie do naszej walki nie dojdzie.

– Pan oferty związania się z amerykańskim menedżerem nie dostał?

– Jakieś rozmowy są zawsze, ale ja mam już swojego menedżera, więc na dzień dzisiejszy nie mógłbym nawet podpisać takiego kontraktu.

– Wróćmy do Szpilki...

– Znamy się, ale nawet nie z sali, bo na amatorstwie się minęliśmy. Artek jest młodszy, więc kiedy ja byłem już seniorem, on rywalizował z juniorami. To prywatna znajomość. No, ale dla telewizji, kibiców, nasz pojedynek byłby na pewno fajną sprawą, strzałem w dziesiątkę. Zobaczymy, na razie wszystko bardziej obracam w żart, ale gdyby kiedyś do walki doszło, z pewnością do ringu wyszedłbym z myślą o zwycięstwie.

– Kto jest teraz polskim numerem jeden w kategorii ciężkiej?

– Z kim z nas by pan nie rozmawiał, to każdy wskaże na siebie. Niech pan zadzwoni do Szpilki i sprawdzi (śmiech).

– A Pan jakie ma teraz plany?

– Kilka dni odpocznę i wracam do treningów. Może będę pracować w Dzierżoniowie, może gdzie indziej zorganizujemy obóz. To się dopiero wyjaśni. Konkretów jeszcze nie znam, ale jeśli miałbym się mierzyć z którymś z lepszych zawodników, to do walki doszłoby jesienią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski