Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lider na ciężkie czasy

Redakcja
Tegoroczny pojedynek wyborczy Bush - Kerry będzie najdroższą kampanią prezydencką w historii USA - donosi "Financial Times". Czy rekordowo długo potrwa też, po raz kolejny, liczenie głosów? Niestety, nie da się tego wykluczyć. Ponownie wygrać te wybory może też dotychczasowy lokator Białego Domu.

Bush postępuje według ideałów, w które wierzy. A wierzy, że zło musi być ukarane, a sprawiedliwość powinna zatriumfować.

   Czy niedawny brak w USA szczepionki przeciwko grypie zaszkodzi kampanii George'a Busha? Może odrobinę. Znacznie gorzej byłoby, gdyby lider przywrócił pobór do wojska, czego z powodu trudnej sytuacji w Iraku obawia się część Amerykanów. Jednak tego urzędujący prezydent USA nie zrobi, jak zapewnia. Choć prowadził w ostatnich sondażach, nie może być jednak pewny swego. Cztery lata temu przeżył wielotygodniowe liczenie głosów, odwołania do sądów i kwestionowanie jego wyborczego sukcesu. Do dziś część zwolenników demokratów uważa, że ukradł wówczas Gore'owi zwycięstwo. O kolejnym lokatorze Białego Domu znowu przesądzi prawdopodobnie bardzo niewielki procent Amerykanów.
   Sztab republikańskiego kandydata obawia się też, że kampania w Iraku kosztować go może drugą kadencję w Białym Domu. Na razie, choć nie znaleziono broni masowego rażenia ani nie udało się potwierdzić związków Saddama Husajna z Al Kaidą, to George Bush dość skutecznie przekonuje Amerykanów, iż John Kerry nie nadaje się na przywódcę mocarstwa, które prowadzi wojnę z terroryzmem. Sztab Busha przedstawia go jako polityka miękkiego i niezdecydowanego, co kontrastuje z wyrazistym wizerunkiem obecnego przywódcy USA.
   I nawet jeśli - o ile wierzyć ocenom amerykańskich mediów - co najmniej dwie z trzech prezydenckich debat wygrał demokrata, poparcia przybyło po nich w sondażach jego przeciwnikowi. A Bush jest orędownikiem wojny prewencyjnej przeciwko potencjalnym wrogom USA, nawet mimo braku bezpośredniego zagrożenia dla kraju. Dlatego jest skłonny prowadzić działania także wbrew sporej części opinii międzynarodowej i przy ograniczonej tylko pomocy sojuszników.

Silny człowiek ery wojny

   Przeciwnicy prezydenta twierdzą, że nie tylko podzielił USA na dwa obozy, ale i wykopał przepaść między Ameryką a Unią Europejską i skłócił nawet sojuszników z NATO. Tyle że Ameryka zmieniła się po ataku z 11 września 2001 roku nie do poznania, a brak poczucia bezpieczeństwa wśród swych rodaków George Bush umiejętnie wykorzystuje. Dlatego bezlitośnie piętnuje potknięcia i zmiany stanowiska Kerry'ego dotyczące amerykańskiej polityki zagranicznej.
   A jest co wytykać - demokratyczny senator był przeciwko operacji Pustynna Burza, gdy Irak napadł na Kuwejt, nie popierał też finansowania nowoczesnej broni - np. bombowca B-2 i helikopterów Apache, które przyczyniły się do zwycięstwa USA w zimnej wojnie. Przeciwnik Busha wyznał też niedawno w "New York Times Magazine", że chciałby, "abyśmy wrócili do czasów, kiedy terroryzm był zwykłym naruszeniem prawa". Lekceważąco także wypowiadał się o członkach koalicji w Iraku (nie zauważał w niej np. Polski). Według Busha dowodzi to, że Kerry nie rozumie, iż terroryzm to śmiertelne zagrożenie dla kraju i świata, a w dodatku obraża przyjaciół USA.
   George Bush w polityce zagranicznej jest zaś wiernym synem nie tyle swego dość umiarkowanego ojca, lecz Ronalda Reagana. Na każdym kroku podkreśla znaczenie wolności w życiu człowieka i narodu. Kieruje się też, zgodnie z ideami neokonserwatystów, przekonaniem, że USA powinny umacniać swą pozycję w świecie poprzez aktywne wspieranie liberalnej demokracji - systemu najlepszego z możliwych. Stąd np. niedawne sankcje USA wobec rządzącego Białorusią Łukaszenki.
   Administracja Busha wycofała się z układu ABM z 1972 roku, by móc pracować nad budową systemu narodowej obrony rakietowej, nie zgodziła się też na zaakceptowanie porozumienia o ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych z Kioto. To potwierdza wiarę prezydenta, iż nie należy krępować USA nadmiernymi zobowiązaniami traktatowymi.
   Gdyby to Polacy głosowali w tych wyborach, być może wygrałby je Bush. Bo Kerry, choć ogólnikowo zapowiedział pracę nad zniesieniem w przyszłości amerykańskich wiz dla Polaków, zapomniał, że jesteśmy w Iraku. Ponadto demokrata jako kolejny prezydent prawdopodobnie bardziej uzależniałby użycie siły od legitymacji ONZ i NATO - wolałby współpracę z organizacjami międzynarodowymi od tej z "koalicją chętnych". A to, zdaniem wielu Polaków, oznacza, iż stracilibyśmy obecny status uprzywilejowanego sojusznika Ameryki, nawet jeśli można go dostrzegać tylko w kategoriach prestiżu.
   Poza tym to George Bush odwiedził nasz kraj dwa razy. W ubiegłym roku wygłosił nawet na Wawelu przemówienie, w którym podziękował za poparcie, jakiego udzieliliśmy mu w wojnie z terroryzmem. Takie gesty Polacy pamiętają.

Nie tylko zagranica

   Ale George Bush wie, że aby wygrać, musi sporo uwagi poświęcić wewnętrznym problemom społeczno-gospodarczym kraju. Bo nie pomogą mu tym razem zanadto, jak w 2000 roku, zachwyty meksykańskich imigrantów, że potrafi fachowo zwinąć tortillę i mówi po hiszpańsku. Jego kowbojski kapelusz nie wystarczy, by przekonać do siebie sceptyków. Ani jego żarliwa religijność i unikanie alkoholu, który w młodości tak lubił.
   Co dotąd proponował w polityce wewnętrznej? Przede wszystkim obniżkę podatków, by pobudzić gospodarkę. Jego przeciwnicy twierdzą jednak, że plan ów faworyzował najbogatszych rodaków prezydenta i przyczyniał się do wzrostu deficytu budżetowego. Tymczasem rosną wydatki na obronę, a koniunktura nie jest tak znakomita jak za prezydentury Clintona.
   Dlatego na swej oficjalnej stronie wyborczej prezydent Bush przedkłada rodakom "plan na rzecz bezpieczniejszego świata i Ameryki pełnej nadziei". A w nim obiecuje amerykańskim rodzinom pomoc w "dostosowaniu się do zmieniającej się rzeczywistości", w tym m.in. 500 milionów dolarów na tworzenie nowoczesnych miejsc pracy na miarę XXI wieku, połowę tej kwoty rocznie na dodatkowe testy ocen osiągnięć amerykańskich uczniów, a także program pomocy w "dodaniu" Ameryce w ciągu 10 lat siedmiu milionów nowych właścicieli domów.
   Ponadto Bush zapowiada walkę z narkotykami w szkołach, zmiany podatkowe, które miałyby pomóc osobom niezamożnym sfinansować koszty ubezpieczenia zdrowotnego, a także wsparcie dla małego biznesu. Uspokaja też emerytów oraz osoby zbliżające się do wieku emerytalnego, że nie dotkną ich pomysły cięć budżetowych. Przeciwnie, chce pomóc tym, którzy pracują w powiększeniu oszczędności przeznaczonych na przyszłe emerytury.
   Czy to wystarczy? Na razie i na wewnętrznej scenie kampanii pomagają Bushowi słabostki przeciwnika, a ostatnio np. publiczna wpadka jego żony, Teresy Heinz Kerry, która w jednym z wywiadów powiedziała, iż nie wie, czy Laura Bush, piękniejsza połowa prezydenckiego stadła, kiedykolwiek pracowała zawodowo. Ponieważ Laura nie tylko była bibliotekarką i nauczycielką, a to zawody bardzo w Ameryce szanowane, ale też wychowała córki bliźniaczki - niemal 23-letnie dziś Jennę i Barbarę - żona pretendenta do Białego Domu musiała ją publicznie przepraszać. Zwłaszcza w USA brzmi politycznie niepoprawnie ignorowanie roli matek i gospodyń domowych, a tak odczytano uwagi pani Kerry.

Stabilność i duma

   George Bush już wie, że nie dorówna sukcesom ojca, do którego ciągle go porównywano. Jak błyszczeć bowiem w cieniu kogoś, kto był bohaterem II wojny, prymusem, świetnym sportowcem i biznesmenem, wreszcie - przedstawicielem USA przy ONZ, szefem CIA i prezydentem?
   Najstarszy syn George'a Herberta Busha mimo że w elitarnym Yale uczył się słabo, a choć został pilotem F-102, nigdy nie brał udziału w walce, nie ma już jednak kompleksu ojca. Po czterech latach spędzonych w Białym Domu wiele zawdzięcza zresztą samemu sobie. Jak prowadzi interesy? - Nie łapię za słuchawkę i nie krytykuję zawodników drużyny, jeśli przegrali mecz. Od tego mam trenerów i im pozwalam się zająć grą. Ale to ja kieruję drużyną - oświadczył kiedyś doradcy. Tak samo postępuje w gabinecie owalnym.
   I choć trudno prezydenta nazwać intelektualistą, pokazał prawdziwy talent przywódczy. Już jako gubernator Teksasu zaskarbił sobie miano współczującego konserwatysty. Dbał o szkolnictwo, które wymagało reformy, oraz system sądów dla nieletnich - to właśnie dlatego dostał wiele głosów hiszpańskojęzycznej ludności i wyborców kolorowych.
   Jego popularność po ataku terrorystów na Amerykę osiągnęła aż 85 proc. poparcia. Dziś ono gwałtownie stopniało. Nie zmienił się natomiast fakt, iż Bush postępuje według ideałów, w które wierzy. A wierzy, że zło musi być ukarane, a sprawiedliwość powinna zatriumfować.
   Niestety, mimo obietnic, nadal nie wykurzył Osamy ben Ladena z jaskiń Afganistanu. Za to w przeciwieństwie do Kerry'ego nie zmienia poglądów w podstawowych kwestiach i nie stara się zadowolić wszystkich. Różnicę w postawach obu rywali świetnie obrazuje niedawna eskapada strzelecka demokraty.
   John Kerry wybrał się na polowanie na gęsi, by przypodobać się wyborcom ze stanów "niezdecydowanych", jak Minnesota, Wisconsin czy Michigan, gdzie strzelanie do gęsi i jeleni to popularna rozrywka. Problem w tym, że po polowaniu Kerry nie niósł żadnego ze swych rzekomych trofeów, by, Broń Boże, nie dać się sfotografować z martwą gęsią w ręku. To mogłoby zaszkodzić mu w oczach przeciwników polowań i obrońców zwierząt.
   W świecie George'a Busha - pisze felietonista "International Herald Tribune" - prawdziwi mężczyźni swe upolowane gęsi noszą z dumą. A John Kerry, chcąc zadowolić i przeciwników, i zwolenników polowań, może nie usatysfakcjonować nikogo.
   - Kerry wypada lepiej w debacie telewizyjnej, ale przecież wybieramy prezydenta, nie oratora - stwierdziła jedna z obserwatorek telewizyjnego pojedynku pretendentów do Białego Domu. Tak myśli wielu wyborców. W dodatku większość wie, czego chce Bush i co jest dla niego najważniejsze. Co do Kerry'ego - takiej pewności niektórzy nie mają. I waśnie wyrazistość przesłania obecnego prezydenta, mimo zmęczenia części Amerykanów kampanią iracką, może mu pomóc w kolejnym zwycięstwie.
EWA ŁOSIŃSKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski