Liderzy PiS pozbawili Gowina triumfu

Czytaj także: Spór o konstytucję dla nauki

Być indywidualistą, przekonującym (i chyba przekonanym) o tym, że kieruje się wartościami, sumieniem, samodzielnością czynów oraz merytorycznością. Po drugie - być przywódcą choćby małej partii lub frakcji w dużym klubie. A zarazem - po trzecie - deklaruje wolę bycia przykładnym i zgodnie współpracującym członkiem dużej drużyny, jaką jest rząd i klub parlamentarny. O tym, że trudno jest pogodzić te trzy role, przekonał się już nie raz.

Zapewne liczył na to, że wczorajszy dzień będzie dniem jego triumfu. Stało się inaczej. Cios spotkał go ze strony członków własnego klubu. Cios, bo czołowi politycy PiS mówią mu wprost, że do kosza wrzucą jego ukochane dziecko (Konstytucję dla nauki). Na marginesie: proszę zwrócić uwagę, że Gowin stale mówi o Zjednoczonej Prawicy, akcentując, iż klub PiS tworzy nie tylko formacja Kaczyńskiego, lecz i jego Polska Razem oraz Solidarna Polska Ziobry, który - w przeciwieństwie do wicepremiera z Krakowa - jak ognia unika mówienia o jakiejkolwiek odrębności SP od PiS.

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Kaczyński, gdyby mógł, czyli byłby w stanie zapewnić sobie samodzielne rządy bez wsparcia Gowina i grupki związanych z nim posłów, pozbyłby się wicepremiera. I gdyby tak postąpił, trudno byłoby mu się dziwić, patrząc przez pryzmat partykularnych interesów prezesa.

Krakowskiego polityka ciągnie bowiem do stania na czele wewnętrznej opozycji w obozie, do którego aktualnie należy. Taką rolę odgrywał w PO, a teraz próbuje tak samo działać w klubie PiS. Można bez problemu podać kilka przykładów, gdy odcinał się od stanowiska obecnego klubu. Z pewnością polityków PiS musi też co najmniej złościć, że Gowin ostentacyjnie pokazuje im, iż może przystąpić do ekipy prezydenta Andrzeja Dudy.

Wicepremier dostał wczoraj mocne ostrzeżenie od liderów PiS. Pole manewru ma małe. Może natomiast nadal grać w polskiej polityce Hamleta.