Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lidka nie wszystkim wybacza

Ryszard Niemiec
Preteksty. W bieżącym roku odszedł ks. Henryk Surma, kapelan Cracovii, stały recenzent mojej twórczości felietonowej. Każde spotkanie na meczu zaczynaliśmy od weryfikacji przesłań „Pretekstów”, by następnie przejść do wytykania błędów, zwłaszcza makaronizmów, które księdza irytowały.

Opowiadał, że był przywiązany do mszy w łacińskim rycie, ale - o paradoksie - denerwował się szafowaniem słownictwa, opartego na języku Horacego. Już myślałem, że jego zgon pozbawi rubrykę krytycznego sędziego, aliści o kontynuację twórczego nadzoru postarała się pani Lidia Krupa-Surdyka, koleżanka klubowa, niegdysiejsza gwiazda mistrzowskiej drużyny szczypiornistek Cracovii, wybitna reprezentantka Polski.

Jest bardziej surowa w ocenie tego, co piszę, a w ostatnim kolokwium prasoznawczym, odbytym pomiędzy regałami Delikatesów przy Brodowicza, zarzuciła mi wszechobecny pesymizm, bijący z moich felietonowych bździn, dodając dobrze znany zarzut o złośliwym krytykanctwie. Ponieważ zdołałem wyszperać w dziale artykułów (!) kolonialnych zlecone goryczkę i czarny pieprz mielony, rozpędzona koleżanka nie zdążyła rozwinąć tezy o genezie mojego zboczenia publicystycznego, wyrastającego, ani chybi, na tle osobistych niepowodzeń.

Trzeba trafu, że jeszcze tego dnia rozpoczęły boje o mistrzostwo świata następczynie pani LK-S, czyli reprezentacja piłkarek ręcznych. Za przeciwniczki miały słabiutką, żeby nie napisać: prymitywną, drużynę Kuby i bardzo długo nie mogły sobie z nią poradzić. Nawet czołowe drużyny kontynentu amerykańskiego to zwykle popychadła handballowych mundiali. Na poprzednim Polska trafiła bodaj na Peru i sprawiła egzotycznym rywalkom rżniątkę, wygrywając różnicą 30 bramek. Domyślam się, że koleżanka musiała ten mecz oglądać i to w towarzystwie osoby, której kwalifikacje są niepodważalne. Trener Edward Surdyka, wielokrotny selekcjoner kadry narodowej kobiet, musiał przechodzić niezłe katusze, patrząc na nieporadność naszych zawodniczek.

Wtedy, gdy pozwalały Kubankom wchodzić w naszą obronę jak w masło, kiedy pozwalały sobie na stratę bramki, grając w przewadze, kiedy miały problemy z wykorzystywaniem rzutu karnego. Musiał też dojrzeć chaotyczność w prowadzeniu polskiego zespołu. Duński trener Kim Rasmussen pije piwo, które sam nawarzył. Wyrugował z kadry prawie wszystkie starsze zawodniczki, a teraz denerwuje się, że ostatnia, Iwona Niedźwiedź-Gloc, zdobywając 11 goli, ratuje mu głowę.

Gdyby Lidka, kobieta o renesansowych zainteresowaniach, znalazła się na moim miejscu, czyż nie sięgnęłaby po felietonową krytykę i wylała na młodsze koleżanki nieco dziegciu? Ręczę, że nie miałaby najmniejszego problemu, albowiem jej kariera na parkiecie biegła równolegle z rozkwitem jeszcze bardziej napastliwej felietonistyki ówczesnej „Gazety Krakowskiej” - śp. Brunona Rajcy, sąsiada zza ściany kamienicy przy ul. ks. bp. Bandurskiego (dawniej - Kona). Kiedy w stanie wojennym flekował Niemca jako „apostoła pokoju”, bardzo brakowało jej sąsiedzkiej recenzji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski