Grzegorz Tabasz: LEŚNY DZIENNIK
Prawidłowo zwą się grzybieniami białymi, choć zdarzają się okazy o kwitach rózgowych, nie wspominając o setkach wyhodowanych przez ogrodników odmian prawie całej palecie barw. Starczy uważniej spojrzeć na kwiaty, by dostrzec liczne płatki i pręciki, jakich nie posiadają lądowe (czyli "prawdziwe") lilie. Gdyby ktoś zechciał zaryzykować kąpiel w wodzie (uprzedzam, że grzybienie rosną na półtorametrowej głębi) to zamiast cebul wygrzebałby z mułu jedynie grube kłącze. Nie polecam takich eksperymentów, gdyż rosnące w naturze rośliny chroni prawo.
Niegdysiejsza ozdoba wszystkich jezior i wolno płynących rzek Europy z powodu rozległych melioracji i regulacji rzek stała się bardzo rzadka. Na szczęście dzięki niekwestionowanej urodzie grzybienie znalazły przytulne schronienie w sztucznych sadzawkach. Koronowane głowy, jak i mieszczanie na dorobku nie mogli wyobrazić sobie rezydencji bez stawu i gęstego łanu wodnych "lilii". I dobrze, bo znalezienie w XXI wieku jeziora z dzikimi grzybieniami wymaga sporo wysiłku.
Teraz coś praktycznego, czyli kwiatowy zapach: grzybienie wydzielają delikatną, przyjemna woń, ale kwiaty otwierają się tylko w ciepłe dni. Za to kwitną od czerwca do października i zerwane przez kilka dni w dobrej formie trzymają się w wazonie. Oczywiście ścinać można rośliny posadzone we własnym oczku wodnym, o czym opowiem następnym razem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?