Nie uwierzyłam, że kilkuletnią dziewczynkę można było wbić na pal, a jej rodziców poćwiartować. Myślałam, że ciotki zwariowały, choć w żadnej innej sytuacji nie zdradzały oznak szaleństwa. Ciocia Flora miała żelazną wolę i kierowała się zawsze żelazną logiką. Zmarła w późnej starości, gdy stwierdziła, że nie chce być ciężarem. Odeszła szybko, jak postanowiła. Ciocia Krzyżanowska żyła 100 lat i do końca rozśmieszała towarzystwo anegdotami z życia lub z wyobraźni. Obydwie były nauczycielkami „tam”.
Pamięć o losach Polaków z Wołynia i sąsiednich województw zabetonowano w PRL państwową omertą. Wielu ludzi temu się podporządkowało. Dla jednych wspomnienia były zbyt bolesne żeby o nich mówić, inni milczeli ze strachu przed władzą, a jeszcze inni w obawie przed zatruciem pamięci.
Te lęki wcale nie wygasły. W ubiegłym tygodniu przypadła 75 rocznica Krwawej Niedzieli. To dzień symboliczny dla rzezi wołyńsko-galicyjskiej, w której w ciągu 2 lat z rąk sąsiadów zginęło 130 tysięcy Polaków. Jednak niewielu z moich znajomych zdobyło się na jakiś gest pamięci.
Pamięć o losach Polaków z Wołynia i sąsiednich województw zabetonowano w PRL państwową omertą
Co jest źródłem tej zdumiewającej obojętności? Przecież ci, których pomordowano nie głosowali ani na PIS ani na PO, ani na Razem, więc wpisywanie pamięci o nich w obecne podziały jest obrzydliwe, a przede wszystkim głupie. Właśnie tak oddaje się historię w dzierżawę ekstremistom. A niebezpieczeństwo pamięci mściwej, prymitywnej, rewanżystowskiej istnieje i jest jak najbardziej realne. Dlatego uważam, że przemilczenie jest najgorszą ze strategii.
„Panuje trudna do zrozumienia niechęć i ignorancja. Słyszę znów głosy ekspertów, którzy przekonują, że to nie jest czas na odgrzebywanie sprawy Wołynia. Że nie wolno iść ręka w rękę z Rosjanami. No to w takim razie kiedy będziemy mogli o tym rozmawiać? To nie jest w porządku. ” - mówił w wywiadzie dla Onetu Krzesimir Dębski, wybitny kompozytor i autor znanej chyba każdemu „Dumki na dwa serca” zaczynającej się od słów „Mój sokole ...” Dębski jest też autorem książki „Nic nie jest w porządku. Wołyń”. Jego dziadków zamordowano; rodzice cudem uszli z życiem. Ojciec stracił nogę broniąc się w kościele w Kisielinie, gdy Ukraińcy zaatakowali podczas mszy. A przecież potem pomagał Ukraińcom i nie raz kilkunastu spało w jego mieszkaniu. Bo pamięć przepracowana chroni przed nacjonalistycznym obłędem, otwiera na empatię i normalne stosunki.
Spotykamy dziś Ukraińców wszędzie, bo przyjeżdżają tu po lepszy los. Jest ich w Polsce ponad milion. Nie spotykają się z wrogością, wręcz przeciwnie. Od czasu Majdanu Polacy Ukraińców polubili. I niech tak zostanie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?