Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Limanowa: czy zaniechanie badań to nie błąd lekarski!?

Paweł Szeliga
41-letni laskowianin dwukrotnie był odsyłany z SOR. Szukał więc pomocy w ośrodku zdrowia. Zmarł przed drzwiami gabinetu
41-letni laskowianin dwukrotnie był odsyłany z SOR. Szukał więc pomocy w ośrodku zdrowia. Zmarł przed drzwiami gabinetu FOT. PAWEŁ SZELIGA
Limanowa. Opinia biegłych w sprawie 41-latka, który zmarł na tętniaka po dwukrotnym odesłaniu ze szpitala, nie daje podstaw do postawienia lekarzom zarzutów.

Pełnomocnik rodziny mieszkańca Laskowej, który w kwietniu 2013 roku bezskutecznie szukał pomocy w limanowskim szpitalu, wystąpił z wnioskiem o opinię uzupełniającą, dotyczącą śmierci mężczyzny.

Ta wystawiona przez biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi nie daje podstaw do postawienia lekarzom zarzutu popełnienia błędu w sztuce medycznej.

Jacek Tętnowski, prokurator rejonowy w Nowym Targu prowadzący śledztwo, potwierdza, że otrzymał opinię łódzkich biegłych. Wynika z niej, że w li-manowskim szpitalu nie dopełniono wszystkich obowiązków diagnostycznych.

– Nie ma jednak kategorycznego stwierdzenia, że można je wiązać ze śmiercią tego mężczyzny – wyjaśnia prokurator Jacek Tętnowski.

– W takiej sytuacji nie sposób postawić lekarzom zarzutów. Ich działanie kwalifikuje się bowiem jedynie do ewentualnego skierowania sprawy do rzecznika odpowiedzialności zawodowej. W tej sytuacji pełnomocnik rodziny zmarłego wystąpił o opinię uzupełniającą. Prokuratura uznała jego argumenty i skierowała wniosek do ZMS w Łodzi.

Śledczym potrzebny jest dowód, że zaniechanie pełnej diagnostyki miało bezpośredni związek ze śmiercią pacjenta. Jacek Tętnowski zwraca uwagę, że limanowski SOR dysponuje sprzętem, który jest w stanie wykryć tętniaka rozwarstwiającego aorty, który spowodował zgon 41-latka.

– Diagnozowanie tej choroby jest trudne, ponieważ jej objawy mogą przypominać inne schorzenia – przyznaje prokurator Tętnowski. – Jeśli jednak pacjent wraca karetką na SOR, z którego wcześniej go odesłano, to lekarz powinien zbadać go dokładniej.

Ta wątpliwość dotyczy drugiego z medyków, z którym miał do czynienia 41-latek. Chodzi o Roberta K., dla którego fakt, że pacjent wraca na oddział z rozdzierającym bólem w klatce piersiowej nie był wystarczającą przesłanką do dokładnego zdiagnozowania.

Medyk zalecił leczenie objawowe i podawanie leków przeciwbólowych. Nie pomogły, więc następnego dnia pacjent pojechał do ośrodka zdrowia w Laskowej. Zmarł przed drzwiami gabinetu lekarskiego. Osierocił pięcioro dzieci.

Dyrektor limanowskiego szpitala Marcin Radzięta od początku nie komentuje sprawy. W oświadczeniu wydanym po śmierci pacjenta zwrócił uwagę, że przez SOR przewija się rocznie 25 tys. pacjentów, zaś NFZ nieustannie karci placówkę, że przyjmuje zbyt wielu chorych na oddziały.

Choć prokuratura jeszcze sprawy nie zamknęła, szpital szybko rozstał się z Robertem K. Lekarz zataił bowiem przed
przełożonymi, że ma na koncie wyrok za narażenie pacjenta na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia. W 2009 r. do tarnowskiego SOR, gdzie pełnił dyżur, trafił chory z bólem brzucha. Nie został zdiagnozowany i zmarł.

Lekarz sfałszował dokumentację medyczną wpisując badania, których nie przeprowadził. Sąd w Tarnowie zakazał mu przez rok wykonywania zawodu. Nie zastosował się do tego orzeczenia, za co limanowski sąd w październiku 2011 r. skazał go na cztery miesiące więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Pół roku później 41-latek bezskutecznie szukał u niego pomocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski