Lipa pod topór, bo antena nie odbiera

Drzewo, rosnące od lat obok bloków przy ulicy św. Marka, stało się zarzewiem konfliktu. Po interwencji jednego z mieszkańców, ekipa Bocheńskich Zakładów Usług Komunalnych zdecydowała się drzewo wyciąć.

Mężczyzna argumentował, że przez to drzewo jego antena telewizyjna nie odbiera sygnału. Pracownicy ZUK już zabierali się do roboty, gdy napotkali opór innych lokatorów.

- Z tą anteną to jakiś absurd. Wszyscy mają dobry sygnał, tylko jednemu coś się ubzdurało - zaalarmował naszą redakcję jeden z mieszkańców bloku.

Obrońcy drzewa wezwali na miejsce straż miejską. - Poproszono nas o sprawdzenie, czy osoby zajmujące się wycinką mają na to zgodę - mówi Kazimierz Osinka, p.o. komendanta.

Prace wstrzymano; ekipa nie miała przy sobie żadnego zezwolenia. - Taki dokument istnieje. Nic w Bochni nie wycina się bez konsultacji z naszym pracownikiem, absolwentem architektury krajobrazu - zapewnia Sławomir Kołodziej, prezes BZUK.

Inne zdanie na ten temat ma Małgorzata Słowik, która od kilku lat wytyka urzędnikom brak poszanowania zieleni. Dwa lata temu pani Małgorzata interweniowała w magistracie po przycince drzew prowadzonej na osiedlu, na którym mieszka.

- Dokonano tego w sposób barbarzyński, drzewa zostały okaleczone. W wielu przypadkach obcinano je tak, że nie mają szans na rekonwalescencję - oburza się kobieta.

Lipa, która przeszkadza jednemu z lokatorów, na razie stoi. - Nie pozwolimy na jej usunięcie. Drzewa to "zielone płuca" miasta
- podkreśla Gabriel Kucharski.