Magdalena Patla wybierała się na spacer z psem. Kiedy otworzyła drzwi domu, przeżyła szok, bo na schodach zobaczyła kilka lisów.
- Były cztery. Trzy od razu uciekły, jeden został. Zaczął na mnie warczeć i próbował wejść do domu - relacjonuje 18-latka. Zagrodziła mu drogę i dwukrotnie uderzyła ościeżnicą w szyję.
- Wyglądał na ogłuszonego, więc szybko pobiegłam do sąsiadów. Chciałam ich uprzedzić, żeby nie wypuszczali dzieci na podwórko - dodaje. Gdy już wracała, obok bramy wejściowej na podwórze ogłuszony wcześniej lis rzucił się na nią z zębami.
- Błyskawicznie do mnie podbiegł i ugryzł w nogę. Poczułam straszny ból i zaczęłam krzyczeć - mówi.
Z pomocą przybiegł sąsiad. Uzbrojony w miotłę rzucił się na lisa i zatłukł go na śmierć. Potem pan Krzysztof wziął dziewczynę na ręce i zaniósł do pobliskiego lekarza.
- Z tego, co się działo później, niewiele pamiętam, bo zemdlałam - mówi Magdalena Patla. Na miejsce wezwano weterynarza. - Ślady krwi lisa ciągnęły się przez kilka metrów. Musiałem przeprowadzić dezynfekcję terenu - mówi Łukasz Gadzała z gabinetu weterynaryjnego „Davet”.
Seria zastrzyków
18-latka jest od piątku objęta lekarską obserwacją. Regularnie dojeżdża do szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej na zastrzyki, których seria ma zapobiec ewentualnemu zakażeniu wirusem wścieklizny.
Zwłoki lisa zostały przetransportowane do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Tarnowie, a stamtąd wysłano je do Krakowa. - W tej chwili trwają jeszcze badania, które pozwolą ustalić, czy lis rzeczywiście był wściekły. Czekamy na informacje z Zakładu Higieny Weterynaryjnej w Krakowie - wyjaśnia Beata Rząsa-Janas, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Tarnowie.
Przyszedł do weterynarza
W niedzielę kolejny lis pojawił się na podwórzu przed domem Dawida Mączki, innego miejscowego weterynarza.
- Wybieraliśmy się do kościoła. Odsłoniłem rolety w oknie i zobaczyłem zwierzę, które w ogóle się nie przestraszyło hałasu - relacjonuje mężczyzna. - Lis stał przy szybie i patrzył na mnie. Potem krążył po podwórku.
Rodzina bała się wyjść z domu i wezwała pomoc. Po jakimś czasie przyjechała policja i myśliwy, który zastrzelił zwierzę.
- Relacje mieszkańców wskazują na to, że zwierzęta były zakażone chorobą - ocenia Beata Rząsa-Janas.
- Zdrowy lis na widok człowieka ucieka, a nie podchodzi jak najbliżej posesji - dodaje Dawid Mączka.
Niedaleko szkoły
Nauczyciele miejscowej szkoły, po informacjach o krążącym po Radłowie stadzie lisów, martwią się o bezpieczeństwo dzieci. Tym bardziej, że wszystkie zdarzenia miały miejsce w niedalekim sąsiedztwie szkolnego budynku.
- To naprawdę ogromne zagrożenie dla naszych dzieci - mówi Piotr Malec, wicedyrektor Zespołu Szkół w Radłowie.
Magdalena Patla to pierwsza w tym roku osoba w regionie, która została zaatakowana i pogryziona przez dzikie zwierzę.
- Jeśli badania potwierdzą wściekliznę u lisa, będziemy musieli w Radłowie utworzyć okręg zagrożony wirusem - zapowiada Rząsa-Janas.
Weterynarze apelują o szczepienie psów i kotów. To najpewniejszy sposób, by zabezpieczyć się przed zarażeniem wścieklizną.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?