Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

List do Bronisława Wildsteina. Odpowiedź Cezarego Łazarewicza na wywiad o okolicznościach śmierci Stanisława Pyjasa. Echa naszej publikacji

Cezary Łazarewicz, opr. red.
Cezary Łazarewicz (z lewej) i Bronisław Wildstein
Cezary Łazarewicz (z lewej) i Bronisław Wildstein ppg
W piątek opublikowaliśmy wywiad Bartosza Dybały z Bronisławem Wildsteinem na temat okoliczności śmierci Stanisława Pyjasa. Odbił się szerokim echem. "W związku z tym, że pojawia się tam moje nazwisko, a pretekstem do rozmowy jest moja książka, poświęcona sprawie Stanisława Pyjasa, która wkrótce ukaże się nakładem wydawnictwa Czytelnik, pragnę wyjaśnić kilka nieścisłości. Bardzo byłbym wdzięczny, gdybyście Państwo opublikowali mój list do Bronisława Wildsteina" - napisał do nas Cezary Łazarewicz, pisarz i publicysta. List publikujemy w całości.

"Moja (opinia - red.) jest taka, że książka Cezarego Łazarewicza jest mową obrończą na rzecz ubeków. Autor usiłuje wyeksponować w niej wszelkie informacje, przemawiające za przypadkową śmiercią Staszka, a ukryć wszystkie te, które przemawiają za tym, że został zamordowany. Dziennikarz podaje w niej bardzo dużo danych, w których niezorientowany w sprawie Stanisława Pyjasa czytelnik może się zagubić. Moim zdaniem jest bardzo nieobiektywna" - mówił w wywiadzie Bronisław Wildstein.

Cały wywiad, na który odpowiada Cezary Łazarewicz, można przeczytać TUTAJ.

List Cezarego Łazarewicza do Bronisława Wildsteina

Szanowny Panie Redaktorze,
Przeczytałem dziś w Gazecie Krakowskiej Pana wywiad na temat  sprawy Stanisława Pyjasa. W związku z tym, że wymienił Pan tam moje nazwisko w kontekście książki, która się wkrótce ukaże, chciałbym wyjaśnić kilka nieścisłości.

Też uważam, że PRL był ohydnym, zbrodniczym systemem, a komuniści działali z obcego nadania i często w obcym interesie. Szanuję odwagę Pana i Pana kolegów, którzy się temu systemowi przeciwstawili. Przyjmuję wszystkie krytyczne oceny mojej pracy, ale chciałbym się odnieść do zaprezentowanych przez Pana faktów. Nie jest prawdą, że za najbardziej prawdopodobną przyczynę śmierci IPN uznał "pobicie Staszka ze skutkiem śmiertelnym". Jest wręcz przeciwnie. W postanowieniu o umorzeniu śledztwa z 7 czerwca 2019 roku prokurator Łukasz Gramza wykluczył możliwość pobicia Pyjasa i przyjął, że śmierć nastąpiła na skutek upadku z wysokości.

Czy Stanisław Pyjas został pobity?

Pobicie wykluczyli w swojej ekspertyzie biomechanicznej biegli z krakowskiego instytutu Sehna i współpracujący z Instytutem - Konsultant Krajowy z zakresu medycyny sądowej - profesor Grzegorz Teresiński z Zakładu Medycyny Sądowej w Lublinie. Podobnego zdania był sześcioosobowy zespół wybitnych medyków sądowych, którzy po ekshumacji w 2010 roku ciała Stanisława Pyjasa, sporządzili ekspertyzę medyczno-sądową.

Prokuratura IPN, co prawda, nie wyklucza, że Pyjas mógł zostać przez kogoś popchnięty, ale to raczej hipoteza, bo twardych dowodów nie ma. Wbrew temu co Pan mówi w wywiadzie nie ma też dowodu, że Pyjas w dniu swojej śmierci był inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa. Więcej - SB nie miała pojęcia, co się z Pyjasem działo tego dnia, dlatego po jego śmierci uruchomiona została cała krakowska agentura, by się czegokolwiek dowiedzieć. Stąd właśnie pochodzi informacja, że około 19 był on w barze Pod Płachtą.

W momencie śmierci Stanisław Pyjas miał we krwi 2,6 promila alkoholu. Żaden z prokuratorów ani biegłych tego nie zakwestionował, więc musimy przyjąć to za pewnik.

Dlaczego nie znaleziono jego odcisków palców na klatce schodowej? Ponieważ sprawę początkowo potraktowano jako rutynową, czyli byle jak, a wśród milicjantów obecnych na Szewskiej nie było wątpliwości, że Pyjas spadł ze schodów. Dopiero gdy okazało się, że chodzi o studenta, który pozostawał w zainteresowaniu SB, zaczęto ją traktować z należytą starannością. Stąd instrukcje, które płynęły do Krakowa z biura śledczego MSW. A biuro śledcze MSW dopiero po południu 7 maja wysłało pierwszy szyfrogram z poleceniem zebrania odcisków palców. Było już późno, a wiele śladów zostało zatartych. Milicja zdjęła tyko pięć odcisków linii papilarnych, z których większość okazała się nieczytelna.

Śmierć Stanisława Pietraszki. 91 tomów akt śledztwa

W tej historii jest jeszcze jedna śmierć: Stanisława Pietraszki. Przeczytałem 91 tomów akt śledztwa, które znajdują się w IPN, ale nie znalazłem żadnej poszlaki, że Stanisław Pietraszko mógł zostać zamordowany. Nie jest prawdą, że Pietraszko był ostatnią osobą, która widziała Pyjasa żywego. W aktach są zeznania trzech innych osób, które twierdziły, że widziały Pyjasa już po tym, jak go spotkał Pietraszko. Teza, że Pietraszko miałby zostać zabity, bo mógł rozpoznać osobę, która szkła za Pyjasem, nie wytrzymuje więc krytyki. Pietraszko przed śmiercią był trzykrotnie przesłuchiwany i trzykrotnie zeznał, że nie byłby w stanie rozpoznać osoby idącej za Pyjasem, nawet wtedy, gdyby się pojawiła w pokoju przesłuchań. Julian Kozioł, milicyjny rysownik, zeznał natomiast, że na podstawie zeznań Pietraszki nie można było wykonać wiarygodnego portretu pamięciowego.

To prawda, że Pietraszko nie umiał pływać i stronił od wody. Ale przecież on nie poszedł nad Solinę pływać, tylko się umyć. Tak twierdzą świadkowie, którzy mieszkali z nim wtedy w namiocie, a nie PRL-owska propaganda. Nikt nie widział momentu utonięcia Pietraszki, ale był świadek, który widział go, jak zmierzał z ręcznikiem nad brzeg zalewu w środku słonecznego dnia. Trudno przypuszczać, by ktoś podjął próbę zabójstwa Pietraszki około 14, na terenie pola namiotowego, po którym kręciło się sporo wczasowiczów.

I na koniec sprawa profesora Zdzisława Marka. Marek został oskarżony przez Pana nie o tuszowanie przyczyn śmierci Pyjasa, ale o współudział w morderstwie Pyjasa. Żaden sąd, żadna prokuratura nie przedstawiła mu w tej sprawie żadnego zarzutu. Więcej: przez 18 lat śledztwa prowadzonego w wolnej Polsce nikt nie postawił mu zarzutu fałszowania dokumentacji lekarskiej, a wielu biegłych wyrażało się o jego pracy z uznaniem. Z resztą, opinię medyczno-sądową w sprawie śmierci Pyjasa, oprócz Marka, przygotowywały jeszcze trzy osoby: dr Jan Kołodziej, doc. Kazimierz Jaegermann i dr Barbara Próchnicka.

Fantastyczna opowieść o przyjaźni, braterstwie i solidarności

Szanowny Panie Redaktorze, od lat znam Pana pogląd na temat śmierci Pyjasa. Przeczytałem liczne Pana publikacje, oglądałem filmy i słuchałem Pana wywiadów. Miałem też przyjemność rozmawiać z Panem o tym osobiście. To była fantastyczna opowieść o przyjaźni, braterstwie i solidarności, ale nie o badaniach kryminalistycznych i medycynie sądowej.

Z całym szacunkiem: nie jest Pan medykiem sądowym i nie widział Pan nawet ciała Pyjasa na Szewskiej. Wyjaśniając śmierć Pana kolegi, postanowiłem dotrzeć do ludzi, którzy tam wtedy byli, widzieli, bądź badali sprawę jako eksperci. Nie wykluczałem, że Pyjas mógł zostać zamordowany, ale, podobnie jak prokuratorzy i biegli, nie znalazłem na to żadnych dowodów.

Jestem również autorem książki o Grzegorzu Przemyku ("Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka"), która również w Pana środowisku została ciepło przyjęta. Różnica między sprawą Przemyka a Pyjasa jest zasadnicza. W sprawie Przemyka są twarde dowody i na pobicie i na manipulacje w śledztwie. Są dokumenty, zeznania, relacje, ekspertyzy medyczne. Jedną z nich wykonał profesor Zdzisław Marek, który mimo presji twierdził, że Przemyka pobito na komisariacie przy Jezuickiej.

*Śródtytuły pochodzą od redakcji.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: List do Bronisława Wildsteina. Odpowiedź Cezarego Łazarewicza na wywiad o okolicznościach śmierci Stanisława Pyjasa. Echa naszej publikacji - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski