ROZMOWA. Z BOLESŁAWEM PIECHĄ, przewodniczącym sejmowej Komisji Zdrowia i byłym wiceministrem zdrowia w rządzie PiS
- Największa słabość tej listy polega na tym, że tak naprawdę niczego nie zmienia oraz nie powoduje wielkich oszczędności. Według moich wyliczeń i firm, które się tym zajmują, sięgają one około 600-700 mln zł. Trzeba jednak pamiętać, że pacjenci będą płacić za leki więcej. Na liście refundacyjnej brakuje przede wszystkim leków nowych i mających zdecydowanie większą skuteczność w leczeniu.
- Minister Arłukowicz podkreśla, że leki będą tańsze i lepsze.
- Jeżeli za lepsze uważa on leki starsze, to być może. Ja jednak nie podzielam takiego punktu widzenia, bo uważam, że starsze to dobre są jedynie wino i skrzypce.
- Krytykę pod adresem Ministerstwa Zdrowia wzbudził nie tylko skład listy, ale także to, że została ogłoszona niemal w ostatniej chwili.
- To pokazuje tylko nieudolność tego rządu. Minister Arłukowicz wzbrania się jak może przed przyznaniem, że ustawa refundacyjna wymaga nowelizacji. Z jednego z najbardziej zaciekłych krytyków ustawy stał się jej największym fanem. Prawdopodobnie nawet minister Ewa Kopacz przyznałaby, że nowelizacja ustawy jest konieczna, ale Bartosz Arłukowicz jest neofitą, a neofici mają to do siebie, że swoje nowe środowisko traktują jako idealne i nieomylne.
- Do opublikowanej na dzień przed Wigilią listy leków ministerstwo dopisało te, których nieobecność wywoływała największe kontrowersje. Minister uległ naciskowi opinii publicznej?
-Wbrew temu, co mówi minister, zmienił decyzję pod presją pacjentów, lekarzy, aptekarzy i mediów, które bardzo mocno zwracały uwagę, na to, jak wycofanie z listy refundacyjnej wielu ważnych leków może zaszkodzić pacjentom. My, jako opozycja, także zwracaliśmy na to uwagę, więc odczuwam pewną satysfakcję, że rząd wreszcie wziął pod uwagę oczywiste fakty, a nie kierował się w tej sprawie jedynie kwestiami wizerunkowymi.
- Powiedział Pan, że ma wątpliwości, czy ustawa jest zgodna z prawem. Dlaczego?
- Myślę, że budzi ona wielkie wątpliwości konstytucyjne, podobnie zresztą uważa Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy i wiele innych instytucji. Zaskarżyliśmy ją do Trybunału Konstytucyjnego i uważamy, że powinna zostać w całości uznana za niekonstytucyjną, bo w wielu punktach podważa porządek prawny naszego kraju.
Zgodnie z nową ustawą lista leków publikowana jest w formie obwieszczenia, dlatego nie wiemy nic na temat negocjacji z firmami farmaceutycznymi. Minister Bartosz Arłukowicz wielokrotnie mówił, że prowadzone były one do samego końca, ale nic nie wiemy, kto w nich uczestniczył, jakie ceny proponowano, kto był za przyjętymi rozwiązaniami, a kto przeciwko.
- A jak negocjacje nad listą leków refundowanych wyglądały, kiedy Pan był wiceministrem zdrowia?
- Najpierw powstawał projekt, który przesyłaliśmy do opiniowania m.in. środowiskom lekarskim i aptekarskim, a później organizowaliśmy konferencje uzgodnieniowe, eksperckie i prowadziliśmy negocjacje. Ponadto lista publikowana była w formie rozporządzenia, pod którym podpisywali się ministrowie zdrowia i finansów, biorąc za nią odpowiedzialność.
- Blisko cztery godziny trwała wczoraj debata nad li stą refundacyjną w sejmowej Komisji Zdrowia. Przyniosła ona efekty?
- Jestem zadowolony, że odbyła się dyskusja, na której pojawili się niemal wszyscy członkowie komisji. W niektórych fragmentach zawierała ona elementy sporu politycznego, ale w większości była bardzo merytoryczna. Ta gęsta mgła nad listą refundacyjną została trochę rozwiana, ale musimy się spotkać jeszcze w przyszłym miesiącu, żeby przyglądnąć się, jak ustawa została wdrożona.
Maciej Pietrzyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?