Fot. Theta
CHRZANÓW. Klienci poczty nie mają prawa do prywatności?
Od kilku miesięcy 40-latka jest poddawana istnym torturom. Listonoszka, która odwiedza jej mieszkanie średnio 3 razy w tygodniu, za każdym razem pyta, kim jest dla swojego partnera. Słowo konkubina nie mieści się jednak w ustalonych przez Pocztę Polską ramach, więc w rubryce „odebrał” pod imieniem i nazwiskiem Anny, listonoszka wpisuje narzeczona. To podobno lepiej brzmi. – Żyję w nieformalnym związku i każda wizyta listonosza, to dla mnie spory stres. Na klatce schodowej, przy sąsiadach muszę się tłumaczyć z relacji z moim partnerem, żeby odebrać dla niego list polecony albo przesyłkę z banku. To nienormalne! Zwłaszcza, że listonoszka pyta mnie o to za każdym razem, chociaż bywa w naszym mieszkaniu częstym gościem. Nie wystarczy, że raz to sobie gdzieś zapisze? – denerwuje się chrzanowianka.
Gdy zapytaliśmy jedną z chrzanowskich listonoszek, po co jej takie dane, odparła krótko: - Szef nas z tego rozlicza. Muszę mieć coś napisane pod nazwiskiem odbiorcy – tłumaczyła pracownica Poczty Polskiej w Chrzanowie. Nigdy nie zastanawiała się nad tym, czy ma prawo zadawać tego typu pytania, bo to jej praca. – Jeżeli tej pani tak bardzo przeszkadzają takie pytania, niech weźmie z tym panem ślub – kwituje listonoszka.
Bartłomiej Kierzkowski, rzecznik małopolskiego oddziału Poczty Polskiej tłumaczy, że tego typu praktyki wynikają z polityki bezpieczeństwa firmy. Chodzi o to, by paczka czy list nie trafiły w niepowołane ręce. Zgodnie z prawem przesyłkę poleconą w przypadku nieobecności adresata może odebrać inna osoba zameldowana w tym samym mieszkaniu, ale nie może już tego zrobić znajomy czy ktoś obcy. – Takie praktyki nie wynikają ze złej woli firmy. Nie chcemy przekraczać granic dobrego smaku i jakichkolwiek norm społecznych. Chodzi tylko o to, by wykluczyć ewentualność, że przesyłka trafi w niepowołane ręce. Być może listonosze powinni delikatniej zadawać pytania o pokrewieństwo z odbiorcą – przyznaje Bartłomiej Kierzkowski. – Przecież z tego, czy jestem żoną czy konkubiną nie wynika, czy jestem zameldowana w tym mieszkaniu. Poza tym mogę skłamać – broni się Anna. Dla niej każda wizyta listonosza jest jak spowiedź. Ciągle pojawiają się te same, osobiste pytania. Dlatego ostatnio przestała odbierać przesyłki dla partnera. Wysyła po nie z awizo nastoletniego syna, którego – o dziwo – nikt o nic nie pyta. Bez problemu odbiera paczkę. I gdzie tu polityka bezpieczeństwa poczty?! – Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Chyba, że pani w okienku zna chłopca i jego matkę. Inaczej powinna poprosić o dokument tożsamości – dodaje Kierzkowski.
Z kolei pracownicy InPostu posuwają się o krok dalej. Nie pytają już, kim odbiorca przesyłki poleconej jest dla adresata, ale obok podpisu domagają się także okazania dowodu osobistego, z którego spisują numer. – Czy to jest zgodne z prawem i po co im mój numer dowodu osobistego? – zastanawia się Michał Kłeczek. Gdy zadzwoniliśmy do działu obsługi klienta firmy, pracownica nie potrafiła nam tego dokładnie wytłumaczyć. – Listonosz ma prawo żądać okazania dowodu osobistego, tak samo jak pani w okienku, która wydaje przesyłkę. Taka jest polityka firmy i jej wewnętrzny regulamin, zatwierdzony przez urząd regulacji telekomunikacji i poczty. Wszystko odbywa się zgodnie z prawem – usłyszeliśmy w telefonie. Z prawem może i tak, ale – zdaniem niektórych klientów - nie do końca z ogólnie obowiązującymi normami współżycia społecznego. Każdy człowiek ma przecież prawo do prywatności, którego nie powinno się naruszać ani nadużywać.
Eliza Jarguz
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?