Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Listopad mazurskiego lata

JOLANTA ANTECKA
FOT. ANDRZEJ BANAŚ
FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Kim jest Bronisław Chromy? Chłopakiem ze wsi Leńcze, który odbył długą drogę do krakowskiej ASP i akademickich godności? "Piwniczaninem" z pierwszej, a nawet przed-pierwszej zmiany Piwnicy Pod Baranami?

FOT. ANDRZEJ BANAŚ

W sztuce Bronisława Chromego treść szuka formy - mówił Jerzy Madeyski. - Cykl rzeźb Chromego był sensacją późnych lat pięćdziesiątych, a wzbudzić sensację w czasach nieustannej galopady nowości nie było rzeczą łatwą.

Rzeźbiarzem cenionym, lubianym, mającym swoich kolekcjonerów? Twórcą pierwszej w Krakowie galerii autorskiej? Malarzem, który w drugiej połowie życia zmierzył się z materią malarską i płaszczyzną obrazu? Człowiekiem słowa - autorem opublikowanej książki i wierszy okazjonalnie wydobywanych z szuflady, której zawartość wystarczy na kilka tomików? Grafikiem szukającym swoimi pracami miejsca człowieka w niespokojnym porządku Wszechświata? Z ilu różnych, odmiennych cegiełek może być zbudowany monolit jednego, krzepkiego życia?

Na te pytania szukałam odpowiedzi przed kilku laty. Odpowiedź na wszystkie, oprócz ostatniego, była i pozostaje twierdząca. Przy ostatnim przestaliśmy liczyć.

- Jestem góralem - dodał jeszcze Bronisław Chromy - przynajmniej w połowie.

A to sporo wyjaśnia.

***

Bronisław Chromy skończył 88 lat. Nie chwali się tym, ale i nie ukrywa metryki, wychodząc ze zdrowego założenia, że to zawodna miara wieku rzeczywistego.

Lato spędził, jak zawsze, na Mazurach, a jesienią przywołał je z powrotem: otworzył w swojej galerii autorskiej doroczną wystawę malarstwa będącą podsumowaniem wakacji. Tegoroczna wystawa jest dwudziestą; tyle lat minęło od czasu, gdy znany, ceniony rzeźbiarz poddał pod publiczny osąd swoje malarstwo.

***

Czym jest malarstwo dla rzeźbiarza? Dla Chromego jest - jak mówi - odpoczynkiem. Nakładem fizycznego wysiłku mierząc niewątpliwie tak jest.

Ma też sporo z mówienia innym językiem. Rzeźba - bez względu na to, czy daje prymat linii, czy pozostaje przy ukladzie brył - zawsze jest konkretem usytuowanym w przestrzeni.

Obraz - wszystko jedno, czy abstrakcyjny, czy przedstawiający - z natury swojej jest iluzją wykreowaną na płaszczyźnie.

Te dwa niekoniecznie zbieżne ze sobą światy łączy to, że w sztuce Bronisława Chromego treść szuka formy. Tak powiedział Jerzy Madeyski i miał rację.

Owszem, była także od początku wspólnota malarskich i rzeźbiarskich tematów. Chromy - jak mogło się wydawać - zebrał i zapędził na płaszczyznę płótna swój rzeźbiarski zwierzyniec. Cały? Niekoniecznie. Ptaki i ptaszyska na obrazach były i są tamtejsze, jeziorne, błotne, czasem polno-łąkowe, ale zawsze mazurskie. Przetworzone ( zinterpretowane - jak kto woli) przez artystę pozostają rozpoznawalne. Tak jak w rzeźbie? Poniekąd, ale...

Ptaki i cały rzeźbiony zwierzyniec Chromego, gdy już otrzyma kształt i patynę, niczego więcej nie chce od autora. No, może jeszcze postawienia w dobrym miejscu. Tym na płótnie trzeba jeszcze dodać kawałek ich świata - trochę ziemi, trochę nieba, trochę wody. Stworzyć iluzję jakiejś rzeczywistości. Obrazy są wymagające.

***

Nie mówcie, że nie ma czerwonych perkozów; słońce, gdy zachodzi czerwono, obleka jezioro w nieprawdopodobne kolory.

Nie mówcie, że nie ma takich koni galopujących przez mgłę. Mgły dźwigające się znad wody i spadające na łąki zmieniają całą optykę i koniom też odrealniły kształty, a spod kopyt zabrały ziemię.
Artysta opowiada nam to wszystko, jak zobaczył i odczuł.

- Panie, pan nigdy nie narysuje tego, co pan widzi - krzyczał na młodego Maneta jego nauczyciel rysunku, dawno, jeszcze w XIX stuleciu.

- Ja nigdy nie narysuję tego ,co pan widzi - odpowiedział genialny uczeń.

Tyle o różnicach w patrzeniu i widzeniu.

***

Bronisław Chromy jest rzeźbiarzem. O tym zaświadcza dyplom krakowskiej ASP, uzyskany w pracowni Xawerego

Dunikowskiego. Dunikowski był pedagogiem trudnym, choć - z drugiej strony-nie przemęczał studentów nadmiarem korekt. Gdy student Chromy zrobił dyplom, profesor udzielił mu ostatniej rady na dalszą drogę rzeźbiarskiego życia:

- Dobrze zamykaj skrzynkę, żeby ci glina nie wyschła.

- Mnie interesuje tylko brąz i kamień - odpowiedział student, nie oglądając się na realia. Bo glina była pierwszym i podstawowym materiałem, który długo szedł za rzeźbiarzem. Odlewy w gipsie pokazywali na wystawach dojrzali artyści. Odlew w brązie to była najwyższa, trudno osiągalna półka. No, chyba że pracowało się w odlewni metali. Bronisław Chromy, dyplomowany młody rzeźbiarz, tak własnie zarabiał na siebie i swoją sztukę. Krótko mówiąc, po trzech latach prof. Dunikowski przyszedł z prof. Wandą Śledzińską na wystawę swojego byłego studenta. Wystawa była w Barbakanie, odkrytym przez Chromego jako bardzo dobre miejsce dla jego rzeźb.

- Widzi pani? Wszystko w materiale. To bardzo niebezpieczny człowiek - powiedzial z przekonaniem profesor.

Święte słowa. Bronislaw Chromy to niebezpieczny artysta, który odżegnał się od rzeźby akademickiej - i równie stanowczo odrzucil awangardę. Chromy rzeźbiarz wystawiał na biennale w Wenecji i w wielu innych znaczących miejscach sztuki. Ma w dorobku realizacje w przestrzeni publicznej - od monumentów po rzeźby plenerowe.

Chromy malarz wystawia najczęściej u siebie. Malarskie podsumowanie mazurskiego lata ma swoją premierę zawsze tu, w muszli koncertowej w parku Decjusza, przekształconej przez artystę w dwupoziomową galerię, która w lecie użycza chłodu, a zawsze odpoczynku w dobrym towarzystwie sztuki.

Nie znaczy to, że artysta nie pokazuje swoich obrazów w innych galeriach - owszem, tak, ale niekoniecznie.

Tu poznajemy Chromego lepiej, nawet pod jego fizyczną nieobecność w galerii. Przed galeryjną "muszelką" stoją rzeźby - i te klasyczne w dorobku artysty, znane z reprodukcji, i nowe. Z boku wnosi się jedyny dotąd na świecie pomnik Piwnicy Pod Baranami. Pierwsze "piwniczne" głowy zaczęły powstawać z końcem lat pięćdziesiątych. O pomniku zgadało się z Piotrem Skrzyneckim daleko później. Po dłuższej debacie obaj panowie zgodzili się, że pomnik czegoś co jest, żyje i rozwija się, to czyste kabotyństwo. No i, że koniecznie trzeba taki pomnik postawić. No to stanął. Na uroczystość odsłonięcia Piotr Skrzynecki już nie zdążył.

Rzeźby stoją w różnych pogodach, nie ruszając sie z miejsca zmieniają otoczenie, nastrój.
We wnętrzu galerii są teraz obrazy - doroczny, ale zawsze jedyny taki listopad mazurskiego lata. Gorący czerwieniami, rozsłoneczniony żółtościami, chłodny szaro-błękitną ciszą jeziora w porze, gdy zaczyna wschodzić słońce.

Wszystko jedno, po jaki materiał, po jaki środek i sposób wypowiedzi sięga i po jaki jeszcze sięgnie, Bronisław Chromy zawsze jest artystą wiarygodnym. Niebezpieczny człowiek, krótko mówiąc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski