Marcin Wilk
Aby żyć, trzeba zarabiać; a aby zarabiać, trzeba pisać tak, by z tego żyć.
Pieniądze w literaturze? Owszem. Od czasu do czasu - czemu nie? Jednak raczej jako temat. Bo prawdziwi literaci o finansach - prawie zupełnie tak samo jak dżentelmeni - nie rozmawiają. Przynajmniej na forum publicznym.
Rozterki i wątpliwości, a czasami po prostu rozpacz, targały w związku z nieciekawą sytuacją materialną twórców w ciągu wieków. Choć przed szeroką publicznością o TYCH sprawach nie mówiło się głośno, dawali oni chętnie temu wyraz w prywatnej korespondencji i w pamiętnikach. "W Argentynie znalazłem się bez grosza - w bardzo trudnej sytuacji" - wyznawał Witold Gombrowicz w swoich "Dziennikach". Podobnie żalił się Edward Stachura. W archiwach zachowały się rozliczne listy, gdzie daje świadectwo braku środków materialnych, jakie mu doskwierały. Bieda to jeden z głównych tematów jego listów do przyjaciół.
A Gombrowicz i Stachura nie są wyjątkami.
\\\*
Sprawę więc trzeba postawić jasno, a nawet w jaskrawym świetle. Tak jaskrawym, jak dokonał tego XVIII-wieczny pisarz angielski Samuel Johnson, który stwierdził, że "tylko dureń pisze nie dla pieniędzy". Mówiąc inaczej - i nieco łagodniej - aby żyć, trzeba zarabiać; a aby zarabiać, trzeba pisać tak, by z tego żyć. Ale jak mieć pewność, że coś, co napiszemy, stanie się na pewno bestsellerem?
Stephen King, mistrz amerykańskiej prozy współczesnej, od lat okupujący zestawienia najpopularniejszych książek, podając przepis na księgarski bestseller, zaleca używać krótkich zdań, nie babrać się we własnej jaźni, omijać stronę bierną oraz przysłówki. Jeszcze prościej sprawę stawia Horacy (oczywiście bez wspominania o wstydliwej kwestii pieniędzy). W Liście do____Pizonów _radzi obierać przedmiot odpowiedni do swych sił. Podpowiada też, by długo rozważać, co "dźwigać odmówią ramiona, a co uniosą". Czyli, tłumacząc wprost, nie porywać się na tematy, z którymi - jako piszący - być może sobie nie poradzimy.
Porady te są zapewne cenne, choć praktyka podpowiada, że niewielu się to udało. Największych można przecież wyliczyć na palcach jednej ręki. Do czołówki wszech czasów zaliczać się będą Joanne K. Rowling (autorka sławnej serii o _Harrym Potterze - jej zyski szacuje się na sumę około 1 miliarda dolarów), Agatha Christie (mająca w swoim dorobku kilkadziesiąt kryminałów z nieśmiertelnym Herkulesem Poirotem w nakładzie, bagatela, 2 miliardy), czy wspominany już Stephen King (ceniony przez czytelników na całym świecie pisarz grozy - ponad 300 milionów sprzedanych egzemplarzy na całym świecie).
W Polsce jeszcze przed kilku laty (dokładnie na początku lat 90.) wśród najzasobniejszych literatów wymieniało się nieżyjących już Stanisława Lema i Zbigniewa Nienackiego. Dzisiaj pewnie (bo całkowitej pewności w TYCH sprawach nie można mieć nigdy) należałoby dorzucić być może Ryszarda Kapuścińskiego i Wisławę Szymborską. Być może też Joannę Chmielewską - bo sprzedaje swoje książki w gigantycznych nakładach w Rosji.
Katarzyna Grochola, autorka niekwestionowanych bestsellerów, na miano najzasobniejszej niekoniecznie musiałaby się zgodzić. Sama poza tym przyznawała wielokrotnie w wywiadach, że książki nie przynosiły jej aż tak powalających dochodów. Więcej zarobiła, pisząc scenariusze i felietony. W dodatku pisarski sukces jest na miarę kraju, w jakim się pisze. Już nie każdego autora rodzimych bestsellerów stać na wybudowanie okazałego domu, nie wspominając o dostatnim go urządzeniu.
Tak czy siak nie wszyscy wymienieni tutaj przestrzegali zasad, jakie dyktował King czy Horacy. Przede wszystkim jednak nikt z nich nie zdawał sobie sprawy, że odniesie taki sukces finansowy. Sukcesu, szczególnie sukcesu finansowego, w sztuce nigdy nie da się precyzyjnie zaplanować.
\\\*
Skoro bogactwo wśród pisarzy nie jest sprawą powszechną, a bezdyskusyjny sukces udaje się osiągnąć niewielu - co z tymi, którzy nie są Grocholą ani Christie, a piszą i zarazem prowadzą zwykłe życie? Jak oni sobie radzą?
Status twórcy jako osoby, której z urzędu należy się opieka socjalna czy zdrowotna dzisiaj nie istnieje. Już dawno skończyły się czasy, gdy władza w nagrodę za rolę, jaką literaci spełniali wobec społeczeństwa, zapewniała podstawową i powszechną ochronę. Zresztą trzeba pamiętać, że na wsparcie mogli liczyć tylko ci najwybitniejsi lub - co wydaje się jeszcze bardziej kontrowersyjne - uchodzący za najwybitniejszych i to najczęściej młodzi, bo tym, jak wiadomo, trudniej zacząć. -_Pewnym rozwiązaniem byłoby zwiększenie funduszu stypendialnego -mówi Bogusław Żurakowski, prezes krakowskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, jednej z dwóch organizacji zrzeszających zawodowych pisarzy. -Dzisiaj nie mamy możliwości opłacać minimalnej stawki ubezpieczenia socjalnego czy zdrowotnego na_preferencyjnych warunkach. Pisarz jest traktowany jak rzemieślnik czy przedsiębiorca, który powinien wpłacać co miesiąc kilkaset złotych. Ale skąd takie pieniądze wziąć? Wrezultacie wielu pisarzy nie stać nawet nakupno podstawowych lekarstw. Atwórca przecież też odczasu doczasu choruje -jak każdy człowiek.
Jednak sam fakt dofinansowania to sprawa wielce dwuznaczna. Często liczy się on bardziej jako gest władzy, a nie rzeczywista i konstruktywna pomoc dla twórców. Tak było na przykład w Polsce lat 70., za czasów Edwarda Gireka, który jedną ręką dawał emerytury, dbał o opiekę lekarską dla twórców, przyznawał prawo do darmowego pobytu w tzw. domu pracy twórczej czy nawet rozdawał mieszkania, ale równocześnie z drugiej strony nie zawahał się stosować represji i szykan w postaci wyroków sądowych, kolegiów, zatrzymań, rewizji, konfiskat, pogróżek, pozbawienia możliwości wykonywania zawodu czy wreszcie pobić przez "nieznanych sprawców". Jak w takiej sytuacji korzystać z finansowej zapomogi?
\\\*
Wielu artystów - szczególnie tych, którzy nie celują tylko i wyłącznie w bestsellery - słusznie więc być może powtarza przy okazji wstydliwego tematu pieniędzy o podstawowym dylemacie pisarskim: pisać przede wszystkim, aby wyrazić siebie, czy pisać po to, by zaspokoić pragnienia innych. Wśród socjologów przyjęło się nawet odróżniać techników literackich czy piszących na usługach, czyli tych, którzy wytwarzają potrzebne "produkty" - od pisarzy, którzy zajmują się przede wszystkim twórczością. Tych ostatnich Andrzej Siciński nazywa pisarzami-intelektualistami, przypisując im funkcję strażników określonych "wartości" czy uniwersalnych "zasad". Łatwo też się domyśleć, że owi intelektualiści skupieni na ważkich sprawach ojczyzny, kultury czy społeczeństwa siłą rzeczy nie mają głowy do tego, by myśleć o budżecie. Tworząc muszą liczyć na zrozumienie tych, do których w dobrych intencjach się zwraca. Ale jeśli przypadkiem publiczność nie potrafi właściwie odczytać i docenić ich głosu - wtedy są oni skazani na materialną zapaść. Jak chociażby Cyprian Kamil Norwid, który życie kończył w samotności i ubóstwie, nie mając pieniędzy nawet na lekarstwa.
Oczywiście, dla pisarzy, jak i dla wszystkich, istnieje wiele możliwości dorobienia. Niektórzy wykorzystują umiejętności nabyte, inni - zdolności naturalne. Stefan Żeromski na początku swojej kariery, gdy ledwie wiązał koniec z końcem, dorabiał korepetycjami, a w szczególnych chwilach zapaści - wyprzedawał książki. Jako straszliwą mękę traktował swoją pracę Witold Gombrowicz w Banku Polskim w Buenos Aires. Swoją pracą w Zakładzie Ubezpieczeń Robotników od Wypadków Królestwa Czeskiego w Pradze nie był również zachwycony Franz Kafka.
Dla pisarzy, szczególnie zawodowych pisarzy-intelektualistów, pewnym rozwiązaniem bywają stypendia i konkursy literackie. Są one bezpieczniejsze niż bezpośredni mecenat władzy, gdyż gwarantują względną niezależność. Ich podstawową wadą jest natomiast nieprzewidywalność oraz nieregularność. Poza tym nagrody pieniężne w lokalnych konkursach, gdzie wyróżnienie najłatwiej zdobyć, nie są zawrotne. W zależności od rangi i zasięgu plebiscytu - ta suma waha się na ogół w granicach kilkuset złotych (na przykład 1 tys. złotych - a to i tak już spora kwota - dostaje laureat Krakowskiej Książki Miesiąca). Tylko prestiżowe nagrody gwarantują przyzwoity zarobek. Z tym, że tutaj trzeba się liczyć z ogromną konkurencją. W każdym razie za Nike autor dostaje czek na 100 tys. złotych. Kilkukrotną wielokrotność tej sumy otrzymuje laureat literackiego Nobla.
Nie ma co ukrywać, że to ostatnie wyróżnienie, poza wielkim prestiżem dla pisarza, wiąże się z potężnym zastrzykiem finansowym. Można sobie tylko wyobrażać, jak bardzo poprawia to status finansowy twórcy, choć trzeba pamiętać też, że Nobla otrzymują na ogół uznani, a więc także już wcześniej nieźle sobie radzący na bezwzględnym rynku sztuki. Suma pieniędzy robi wrażenie. Czesław Miłosz, polski laureat Nobla z 1980 roku, odpowiadając w wywiadzie dla "Przekroju", co ma zamiar zrobić z czekiem na 880 tys. koron szwedzkich, odpowiadał nieco łobuzersko i przewrotnie: - Kiedy dziennikarze amerykańscy zapytali mnie oto samo, odpowiedziałem, że kupię farmę nadTrinity River, ale tylko niektórzy zrozumieli dowcip. Tam właśnie uprawiają marihuanę. Powiedziałem to dla zabawy.
\\\*
Łatwo dowcipkować, gdy się otrzymało Nobla. Tymczasem pisarze, czytający tylko w gazetach o takiej nagrodzie, na głowie mają do opłacenia bieżące rachunki, czasem do utrzymania rodzinę, a przede wszystkim potrzebują pieniędzy na wydanie książki. Najpierw jednej, a potem kolejnych. Wszak książka dla pisarza jest jak chleb dla piekarza, czy dom dla murarza - wytworem, który dodaje powagi wykonywanemu zawodowi.
Problemu ze znalezieniem wydawcy dzisiaj raczej nie ma, pod warunkiem, że dysponuje się określoną sumą pieniędzy. Wydanie książki to teraz niemal luksus. Do kosztów papieru, druku i pracy włożonej przez samego twórcę trzeba przecież doliczyć przygotowanie redakcyjne, korektę, zaprojektowanie i wykonanie okładki, koszty wysyłki egzemplarzy obowiązkowych do bibliotek, dystrybucję w księgarniach, a wreszcie podatek VAT. Jeśli założyć, że średni nakład książki tzw. wysokoartystycznej wyniesie około tysiąca egzemplarzy (wydawcy mówią jednak, że opłaca się wydawać i rozprowadzać książki co najmniej od 3 tys. egzemplarzy wzwyż), to koszt produkcji takiego tomiku poetyckiego lub zbioru opowiadań idzie w tysiące złotych. Wydatków mnóstwo - o zyskach nie ma absolutnie mowy. Taki bilans może przyprawić o zawrót głowy, tym bardziej że na wsparcie z zewnątrz nie ma za bardzo co liczyć.
_-Stowarzyszenie Pisarzy Polskich nie wydaje książek, ale jako organizacja zrzeszająca twórców może pośredniczyć wzdobywaniu funduszy. Nie ma co ukrywać, że jest to niewielki procent kosztów całości iwdodatku wystarcza nanakład oscylujący wokół 300 egzemplarzy. Dotego udaje się dotować zaledwie niewielką liczbę książek. Bywają tak chude lata, gdy nie dostajemy ani grosza. Wiadomo, że wtakich warunkach młodzi twórcy często przegrywają już nastarcie -___stwierdza Bogusław Żurakowski.
\\\*
Choć w historii materialne dzieje pisarzy różnie się kształtowały, nic nie wskazuje na to, że w przyszłości ten los miałby się jakoś drastycznie poprawić na lepsze. Pieniądz w literaturze pozostanie zatem tematem raczej nieprzyjemnym. Sprawia to także mitologia artysty, która każe portretować pisarza jako niezależnego duchem, ale przy tym także ubogiego materialnie. Pisarz zarabiający dobrze może być wręcz źle widziany. Ogólnie znana kondycja literatury każe większości kolegom i koleżankom z daleko posuniętą podejrzliwością spoglądać na tych ludzi słowa, co pieniądze mają i co z pisania żyją. No bo komu oni muszą się sprzedawać? Dla kogo pracować?
Wspomniany już Horacy zauważył, że literaci mogą liczyć na coś cenniejszego niż pieniądze. W znanej pieśni rzymski poeta wykazał, że twórczość zapewnia artyście bogactwo większe niż sakwy wypchane po brzegi. Tym bogactwem jest mianowicie poetycka sława, która stanowi pomnik "trwalszy niż ze spiżu" i "sięgający wyżej niż królewskie piramidy". Czymże jest wieczność wybitnego artysty wobec doraźnego głodu i chwilowej choroby, która może się przytrafić każdemu? - zdaje się pytać Horacy. Może jest to w tym wszystkim jakieś pocieszenie.
Inna sprawa, że do tej pory nie wiadomo, jak się zostaje "wybitnym artystą".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?