Fragment mapy z przewidywanymi kierunkami uderzeń wojsk Układu Warszawskiego. Mapę opracował Zarząd I Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w październiku 1979 r.
ROZMOWA. Z gen. STANISŁAWEM KOZIEJEM, szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, o płk. Ryszardzie Kuklińskim i LWP
- Do SG trafiłem w 1978 r. Byłem po doktoracie. Marzyłem o karierze naukowej, nie sztabowej. Płk. Kuklińskiego nie znałem wcześniej. Być może doceniono mój udział w zespołach ćwiczeń operacyjno-strategicznych. Zespoły te przygotowywały analizy i wnioski na potrzeby ówczesnego MON, gen. Wojciecha Jaruzelskiego.
- Jak ocenia Pan płk. Kuklińskiego jako stratega, intelektualistę?
- Był bardzo dobrym analitykiem. Potrafił dobrze prezentować swoje oceny, opinie i propozycje. Był przez generałów - Szklarskiego, Skalskiego, Siwickiego, Jaruzelskiego - wysoko ceniony. Przygotowywał dla nich niemal wszystkie wystąpienia o tematyce wojskowej, a niekiedy i politycznej.
- Jakie dokumenty Pan opracowywał?
- Jednym z pierwszych było opiniowanie kolejnych wersji projektu dokumentu doktrynalnego pt. "Statut Zjednoczonych Sił Zbrojnych państw - stron Układu Warszawskiego i organów kierowania nimi na czas wojny". Było to rzucanie grochem o ścianę. Uwagi, zastrzeżenia oraz propozycje - jakie sugerowałem i były wysyłane przez przełożonych - ostatecznie ignorował Sztab ZSZ UW, czyli Sztab Generalny ZSRR. Zajmowałem się opracowywaniem, wspólnie z płk. Kuklińskim, w zasadzie wszystkich dokumentów, jakie on przygotowywał, z wyjątkiem dotyczących stanu wojennego.
- Układ Warszawski nie miał planów obronnych, tylko agresywne. Czy miał Pan dostęp do jakiejś części planów Układu, tzw. Zachodniego Teatru Działań?
- Nie. Oddział I nie zajmował się planowaniem operacyjnym i takich planów w nim nie było. To było zadanie Oddziału II, kierowanego przez płk. F. Puchałę. Ale inteligentny oficer mógł stosunkowo łatwo odtworzyć sobie główne założenia, analizując treść kolejnych ćwiczeń operacyjno-strategicznych prowadzonych przez UW. To w praktyce weryfikacja różnych elementów realnych planów.
- Czy widział Pan przed 1981 r. np. mapę Europy - z "grzybami" uderzeń jądrowych - zatwierdzoną w 1979 r. przez gen. Jaruzelskiego i przez Gierka, który tego "Statutu ZSZ UW" nawet nie czytał?
- Z pewnością tak. To załącznik do planu ćwiczeń, a w takich zawsze brałem udział.
- Najsłynniejsza jest mapa uderzenia na tzw. Zachodnim Teatrze Działań z XII 1970 r., podpisana przez gen. Jaruzelskiego. Przedstawiłem Panu zapis nocnej rozmowy płk. Kuklińskiego z gen. Bolesławem Chochą, który uważał ten plan za samobójcze szaleństwo.
- Przez pewien czas płk Kukliński był oficerem Oddziału Szkolenia Operacyjnego, który opracowywał plany ćwiczeń. Wszystkie stały na bardzo wysokim poziomie organizacyjnym, intelektualnym, studyjnym i analitycznym. Polska była strategicznie ubezwłasnowolniona, nie miała narodowej strategii. Zostaliśmy przez ZSRR podporządkowani, a przez Zachód sprzedani na powojennym targu polityczno-strategicznym. Potwierdzam opinię o wysokich kompetencjach gen. Chochy. Sprawy krajowe, a nie frontu zewnętrznego, były mu szczególnie bliskie. Poznałem go w 1973 r. Przyszedł do ASG na stanowisko jej komendanta ze stanowiska szefa SG. To było ostentacyjną zsyłką. Postawił na młodych akademików. Otrzymałem np. zadanie przygotowania ćwiczenia z uwzględnieniem perspektywicznych rodzajów uzbrojenia i sposobów taktycznego i operacyjnego działania.
- Futurologia w ASG, a w realnym ustroju?
- Było jawne zniewolenie i tłamszenie osobowości człowieka. Ślub kościelny brałem skrycie. Na msze co tydzień do innego kościoła, aby zmylić trop. Politrukom się nie ufało. Byli obcymi aparatczykami. W 1980 r., jak większość Polaków, dałem się porwać "Solidarności". Nastąpiło ogromne, coraz słabiej kontrolowane przez naczalstwo, ożywienie także w SG. Zacząłem publicznie głosić "rewolucyjne" poglądy. Kierownictwo uznało, że lepiej się mnie pozbyć. Decyzję podjął szef SG, gen. Siwicki. Latem 1981 r. zostałem usunięty ze SG. Zakomunikował mi to gen. Skalski z udziałem gen. Szklarskiego.
- W grudniu 1980 r. miała ruszyć inwazja ZSRR na Polskę?
- Jednym z najpoważniejszych wydarzeń były radzieckie mosty powietrzne. Pełniłem dyżur w grupie operacyjnej Zarządu I SG, gdy zaczęły napływać informacje o niezgłaszanych i niekontrolowanych przez polski system kontroli przestrzeni powietrznej przelotach radzieckich śmigłowców i samolotów. Szef pionu operacyjnego SG, gen. Skalski był wzburzony. Co robić, gdzie i jak interweniować? Rosjanie zademonstrowali siłę i determinację, aby zastraszyć, i wymusić zdecydowaną postawę wobec "Solidarności". Zgadzam się z opinią płk. Kuklińskiego, że w 1981 r. stanu wojennego można było uniknąć. Wymagałoby to jednak ogromnej odwagi i wzięcia na siebie odpowiedzialności za ryzyko zdecydowanego pójścia na współpracę z "Solidarnością". Gdyby Rosjanie widzieli, że Polacy są zjednoczeni - nie podjęliby ryzyka interwencji zbrojnej. Odpowiedzialność za to, że do porozumienia nie doszło i straciliśmy całą dekadę, leży po stronie rządzących. To od elity władzy, dysponującej wiedzą i instrumentami państwa, należało oczekiwać odważnego poprowadzenia polskich spraw. Naciski Rosjan były bezceremonialne. Jesienią 1980 r. było bardzo ostre oświadczenie krytykujące Kanię i Jaruzelskiego. Wymowa jasna - jesteście słabi, możemy was zamienić. Szczególnie bezwzględny był Kulikow. Razem z płk. Kuklińskim towarzyszyliśmy Jaruzelskiemu w jego spotkaniach z Kulikowem w jednostkach. Pod przykryciem tych wizyt odbywały się rozmowy w cztery oczy. Widziałem, jak mój minister obrony stoi na baczność przed radzieckim marszałkiem. Jaruzelski zachowywał się zgodnie z regułami dobrego wychowania, podczas gdy Kulikow arogancko, prostacko demonstrując lekceważący stosunek do rozmówcy. Tylko co może zrobić kultura przeciwko chamstwu?
- Ile razy był Pan przesłuchiwany po zniknięciu płk. Kuk- lińskiego?
- Nigdy nie byłem przesłuchiwany. I do dziś jest to dla mnie największa tajemnica.
- Co w LWP było ważniejsze, ocena partyjna czy kwalifikacje wojskowe?
- Jeśli ktoś był zdyskwalifikowany politycznie, nawet najlepsze kwalifikacje na nic się nie zdały. Gen. Chocha był jednym z najwybitniejszych generałów PRL, a został zwolniony ze stanowiska szefa SG, bo myślał w kategoriach interesu narodowego Polski. Sam postanowiłem nie wracać do SG. Po zakończeniu służby w Olsztynie na swoją prośbę wróciłem do ASG. Po pewnym czasie wezwał mnie gen. Skalski i zestrofował, że... uciekłem ze SG, nie meldując się u niego po powrocie z praktyki.
- Po wywiadzie płk. Kuklińskiego "Wojna z narodem widziana od środka" w paryskiej "Kulturze" w 1987 r., kilku oficerów SG i Pana uznano za jego ewentualnych "dublerów".
- W 1987 r., dostałem nagle zaskakującą propozycję objęcia prestiżowego stanowiska szefa Oddziału Operacyjnego w Sztabie Śląskiego Okręgu Wojskowego. Zaobserwowałem nagłe, bardzo przychylne zainteresowanie moją osobą, z gen. Siwickim włącznie. Zostałem też skierowany na kurs strategiczny na Woroszyłówkę.
- "Dublera" szpiega CIA Kuklińskiego na ASG ZSRR? To o co w końcu chodziło?
- Oceniam, że ówczesne kierownictwo podjęło opcję o pójściu na porozumienie z "Solidarnością", sfinalizowane w 1989 r. Okrągłym Stołem. Być może postanowili przygotować nową, inaczej myślącą kadrę kierowniczą wojska potrzebną po planowanych zmianach.
- Czy zgodzi się Pan z opinią amerykańskich sztabowców, że misja pułkownika - inspirując zmianę doktryny obronnej USA - przyczyniła się do upadku ZSRR i zakończenia zimnej wojny?
- Misja ta była bez wątpienia ważna. System komunistyczny oraz centralnie sterowana gospodarka - jako sztuczne, wymyślone doktryny - nie wytrzymały konkurencji z gospodarką wolnorynkową. ZSRR nie mógł dotrzymać kroku w wyścigu zbrojeń; próba odpowiedzi na program gwiezdnych wojen Ronalda Reagana stała się kamyczkiem uruchamiającym lawinę krachu radzieckiego systemu.
- Liczne środowiska od lat domagają się od władz III RP dla płk. Kuklińskiego jednego z najwyższych odznaczeń RP. Pierwszym był prof. Zbigniew Brzeziński. Dlaczego to nie nastąpiło?
- Płk Kukliński był człowiekiem uczciwym. To, co robił, robił z przekonaniem, że to jest słuszne i dobre dla Polski. Postępował zgodnie z sumieniem. Ale nie każdy tak musi rozumować. (...) Rozumiem rozterki władz w tym względzie. To jest dylemat z kategorii wyższej konieczności, a nie tylko sprawa uznania indywidualnych zasług płk. Kuklińskiego.
- Uzasadnienie rehabilitacji oparte na dowodach rzeczywistych, zdarzenia historyczne i wojskowe podkreślają kardynalne znaczenie tej misji dla Polski i upadku ZSRR. Tymczasem z kilku tysięcy stron akt śledztw w PRL-u wręcz krzyczą puste zeznania wojskowych i "ustawione" przestraszonych cywili. Niewybredne wątki śledztwa dla stworzenia podłego wizerunku ofiary. Do 1995 r. nie przesłuchano generałów PRL, z którymi bezpośrednio pracował! Ci tymczasem mataczyli i opluskwiali. Maskowali swoją służalczość wobec ZSRR. Godzili się na nuklearne unicestwienie Polski, a teraz histerycznie podważali rehabilitację pułkownika. Co Pan sądzi o tak praktykowanym "honorze oficerskim" najwyższych dowódców PRL?
- Bronią siebie, atakując Kuklińskiego. To logika brzydkiej walki.
- Z szefem, najlepszym z szefów.
- Tak zadedykowałem płk. Kuklińskiemu książkę. Bo był szefem doskonałym, przyjaznym, szanującym podwładnych i najlepszym z wszystkich, jakich do tamtej pory miałem.
- Czy spotkaliście się jak wrócił do Polski w 1998 r. lub później?
- Nie miałem takiej możliwości i bardzo tego żałuję.
Rozmawiał HENRYK A. PACH
Stanisław Koziej, generał brygady Wojska Polskiego w stanie spoczynku, profesor nauk wojskowych, były wiceminister obrony narodowej, od 2010 szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?