Skojarzenie z premierowym przedstawieniem najmłodszego teatru repertuarowego Krakowa (czyli - dla niezorientowanych - Teatru Variete), reklamującego się jako „pierwsza muzyczna scena w mieście”, nie jest przypadkowe. Wystarczy poznać fabułę: oto pewien dyrektor „Teatru Wariata” chce stworzyć wielkie widowisko. Zatrudnia więc gwiazdę ze stolicy - Saszę Turbańską (nazwisko fikcyjne, choć nieprzypadkowe). Ale okazuje się, że przy przedsięwzięciu pracuje tajna agentka, która ma spowodować klapę spektaklu.
Problem w tym, że nawet niespecjalnie musi podkładać nogę twórcom, bo sami sobie doskonale radzą z „położeniem” przedstawienia.
Całe show jest kpiną z musicalowej formy, uroczą chałturą, okraszoną różem. Wszystko jest tu jednak niedopracowane, przesadzone, kiczowate. To naigrywanie się z wielkich, musicalowych ambicji. „…Londyn, Paryż, Kraków, New York” - usłyszymy w piosence. Oj, dźwięczy to prowincją...
Trzeba stwierdzić, że ten kabaret bawi jednak na wielu poziomach, choć szczególnie wywoływał będzie uśmiech u tych, którzy plotki zza kulis Teatru Variete znają. Jest mowa o gażach warszawskich gwiazd, własnych kreacjach przywiezionych ze stolicy, a nawet o tłumaczeniu tekstów sztuk przez... żonę dyrektora.
Ana Nowicka i Monika Kufel skroiły bardzo zgrabny i dowcipny spektakl o krakowskim teatrze i lokalnych układach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?