Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lokomotywy do Europy

Redakcja
- Czy dla Polski i Polaków istotne jest to, kto będzie nas reprezentował w Parlamencie Europejskim?

Rozmowa z RAFAŁEM TRZASKOWSKIM z Collegium Civitas, znawcą problematyki europejskiej

   - Jest to szalenie ważne. I nie tylko dlatego, że wraz z rozwojem integracji europejskiej Parlament Europejski będzie zyskiwał na znaczeniu; w tej chwili podejmowanie decyzji w Unii Europejskiej odbywa się w dwóch instytucjach: właśnie w PE oraz w Radzie Ministrów. Przede wszystkim jednak znaczenie Parlamentu Europejskiego polega na tym, że tam stanowi się prawo. Zatem od tego, kogo wybierzemy do parlamentu, w sporej mierze będzie zależał kształt ustaw. Jak w każdym parlamencie, również w europejskim, na jakość i treść prawa decydujący wpływ mają silne postacie, fachowcy, osoby potrafiące przekonywać innych.
   - Czy prawo wspólnotowe jest nadrzędne nad krajowym?
   - Oczywiście. Co więcej, ustawodawstwo unijne będzie nadrzędne nawet nad Konstytucją RP.
   - W naszym życiu codziennym będziemy zatem podlegali bardzo często przepisom ustanowionym przez Parlament Europejski?
   - Tak, ale nie tylko Polacy będą się musieli podporządkować, ale również obywatele wszystkich krajów członkowskich wspólnoty. Musimy mieć świadomość, że wraz z rozwojem integracji europejskiej poszerza się liczba dziedzin, które podlegają prawu Unii Europejskiej. Obecnie już zresztą reguluje ono mnóstwo obszarów. Praktycznie poza kodeksami karnymi, cywilnymi, ustawodawstwem dotyczącym kwestii kulturalnych czy szeroko rozumianych spraw światopoglądowych, na przykład aborcji, wszystkie inne dziedziny życia kształtowane są i będą przy znaczącym współudziale Parlamentu Europejskiego.
   - Nie niepokoi w takim wypadku Pana, że do tej pory nie są znani kandydaci do Parlamentu Europejskiego ani nawet kandydaci na kandydatów, choć do wyborów pozostało niewiele ponad cztery miesiące?
   - Niepokoić się zacznę, gdy zobaczę, że ludzie nieprzygotowani dostaną się na listy najważniejszych polskich partii. Na razie czekam. Rzecz jasna, że kandydatami nie muszą być sami świetni prawnicy, wybitni znawcy spraw międzynarodowych czy fachowcy w różnych dziedzinach, ale zupełny brak takich osób mógłby mieć dla nas fatalne skutki.
   - Większość liczących się ugrupowań politycznych stawia swoim kandydatom wymóg znajomości przynajmniej jednego języka obcego, który jest oficjalnym językiem w Parlamencie Europejskim.
   - I bardzo dobrze. Naiwne jest tłumaczenie, że można nie znać języka obcego zasiadając w Parlamencie Europejskim, bo są tam przecież tłumacze. Wiadomo, że zdecydowana większość ustaleń - w mojej ocenie ponad 90 procent - zapada podczas rozmów kuluarowych, w których tłumacze nie uczestniczą. W naszym narodowym interesie jest, aby reprezentujący nas ludzie znali przynajmniej jeden oficjalny język Unii Europejskiej, a jeszcze lepiej, aby biegle posługiwali się dwoma-trzema, a nawet większą ich liczbą.
   - Skoro bardzo duże znaczenie dla interesu Polski będzie miało to, kto będzie nas reprezentował w Parlamencie Europejskim, czy nie lepiej zatem, aby najbardziej liczący się obecnie politycy ubiegali się o miejsce w tej instytucji?
   - To byłoby świetne rozwiązanie, ale jest nierealne. Niestety, problemem wszystkich naszych partii jest szczupłość kadr. Prawdziwych fachowców wśród klasy politycznej można policzyć niemalże na palcach obu rąk.
   - To niech kandydują technokraci, eksperci, ludzie znający języki obce, słowem - prawdziwa elita intelektualna.
   - Niestety, to również scenariusz mało prawdopodobny, ponieważ kandydaci - nawet najlepsi - muszą uzyskać poparcie jakiejś siły politycznej. Proszę sobie wyobrazić, że do Parlamentu Europejskiego weszliby przedstawiciele bezpartyjnego komitetu obywatelskiego. W PE nie mieliby szans odegrać żadnej roli, o ile nie przyłączyliby się do żadnego dużego bloku. Sami, powiedzmy w licznie kilkunastu przedstawicieli, byliby skazani na marginalizację.
   - Tak źle i tak niedobrze. Czy naprawdę nie ma dobrego rozwiązania dla Polski?
   - Jest. Niech tylko każda z liczących się partii znajdzie po 3-4 "lokomotywy", które najpierw dostaną się do Parlamentu Europejskiego, a następnie takich kilkunastu mocnych eurodeputowanych miałoby pieczę nad całą 54-osobową reprezentacją z naszego kraju. Proszę pamiętać, że zasiadanie w Parlamencie Europejskim daje szanse na wypromowanie swojej osoby. Liczę na to, że dzięki wyborom europejskim poznamy przyszłych liderów krajowej sceny politycznej.
   - Jeżeli w Parlamencie Europejskim istnieje podział na bloki polityczne (prawicę, socjalistów, liberałów itp.), a nie ma ugrupowań narodowych, to czy eurodeputowani kierują się bardziej interesem partyjnym czy narodowym?
   - Badania pokazują, że niemal we wszystkich kontrowersyjnych sprawach przeważał interes narodowy. Jeżeli na przykład któraś z frakcji partyjnych próbowała ograniczyć fundusze strukturalne, to Hiszpanie, niezależnie od tego do jakiej frakcji partyjnej w PE należeli, sprzeciwiali się temu. Ale prawdą jest też to, że ten ma wpływ na działalność Parlamentu Europejskiego, kto jest członkiem liczącej się frakcji, bo to w łonie silnych bloków partyjnych zapadają kluczowe decyzje, między innymi o podziale pieniędzy.
Rozmawiał:
WŁODZIMIERZ KNAP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski